Zima to czas, w którym okazuje się, że Straż Miejska, na której tak często i ochoczo wiesza się psy, jest naprawdę przydatna. Sam się o tym ostatnio przekonałem.
Poszedłem na spacer do lasu i ku mojemu zdziwieniu, na drodze między Stadionem Leśnym, a ulicą Reja dostrzegłem leżącą w śniegu postać. Mężczyzna w średnim wieku, chociaż w miarę przytomny, był ewidentnie wyziębiony. Zadzwoniłem po pomoc. Nie tylko nie miałem najmniejszego problemu z połączeniem się z dyżurnym, a ten wątek często pojawia się jako zarzut wobec Straży Miejskiej podobno nieodbierającej telefonów, ale i reakcja funkcjonariuszy była naprawdę wzorowa.
Patrol pojawił się w ciągu trzech minut i udzielił odpowiedniej pomocy. Piszę o tym, bo zbyt często ulegamy obiegowej i chyba mocno niesprawiedliwej opinii, że jest to struktura nieudolna, stworzona wyłącznie po to, żeby uprzykrzać nam życie mandatami za złe parkowanie. I, że dużo kosztuje, a przecież teraz na nic nie ma pieniędzy.
Ta zima jest z oczywistych względów inna niż poprzednie. Ograniczenia związane z koniecznością oszczędzania wydatków spowodowały, że część ulic ma wyłączone oświetlenie. Budzi to mieszane uczucia: zrozumienia i równocześnie poczucia zagrożenia, zwłaszcza wśród seniorów, którzy muszą borykać się z szybko zapadającymi ciemnościami chociażby w drodze na zakupy czy do lekarza. W mediach społecznościowych pojawia się bardzo dużo głosów niechęci wobec tej metody przycinania kosztów.
Sam mam wątpliwości – rozumiem, że gdzieś trzeba szukać pieniędzy, ale z drugiej strony trudno przyklasnąć tego typu rozwiązaniu w sytuacji, kiedy widzimy jak nasze władze samorządowe szastają tysiącami złotych na delegacje. Albo topią w błocie blisko milion złotych rocznie, bo komuś się kiedyś zamarzyło mieć w mieście marinę, pomnik pychy. Dziś widać, jak tragiczne konsekwencje ma rozpasanie z czasów prosperity. Czym jest brak zdolności do myślenia w dłuższej perspektywie. Jak bardzo brakuje tych głupio wydawanych pieniędzy, których w żaden sposób nie da się odzyskać.
Symbolem trudnych czasów są też zredukowane mocno w ramach oszczędności świąteczne iluminacje, które wbrew pozorom są bardzo ważne – dodają nie tylko uroku, ale i otuchy. W tym roku świecą skromniej. To na pewno nie jest fajne, ale niestety wydaje się konieczne. Te i inne niedogodności byłyby na pewno mniej wkurzające, gdyby nasza lokalna władza nie rozgrywała przy okazji ich wprowadzania swojej partyjnej gry, tłumacząc wszystko błędami politycznych konkurentów. Gdyby dała nam na chwilę odpocząć od wyborczego wyścigu, który toczy się już od miesięcy, dręcząc nasze emocje dziesiątkami błahych informacji.
Gdyby powiedziała mniej więcej coś takiego: słuchajcie, jest coraz ciężej, ale nie ma wyjścia – bo taki jest koszt poparcia Ukrainy i budowania bezpieczeństwa naszego kraju. Uda nam się wszystko przetrwać, ale pod warunkiem, że będziemy współpracowali ze sobą bez względu na partyjne sympatie i osobiste cele.
Za parę dni Rada Miasta w Sopocie będzie głosowała nad projektem budżetu. Czy przebieg sesji będzie taki jak zawsze – prezydent wnioskuje o przyjęcie propozycji, a mająca władzę Platforma Sopocian „klepie” wszystko bez chwili refleksji, nie mówiąc już o jakimś sprzeciwie?
Wiem, że opozycja ma przygotowane pomysły na cięcia i przesunięcia wydatków. Chciałbym wierzyć, że zostaną one uwzględnione, przynajmniej częściowo, przez większość rządzącą od kilku dekad naszym kurortem. Że wywiąże się dyskusja, pozbawiona uszczypliwości i małostkowych zaczepek. Byłby to dowód na myślenie ponad podziałami w sytuacji, która wymaga tego bardziej niż mogłoby się wydawać lokalnym politykom.
CZYTAJ: Proste chodniki to za mało. Felieton Wojciecha Wężyka
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?