Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Glasvegas w Gdańsku. Szkocka szkoła rockowej jazdy w klubie Żak [ZDJĘCIA, RECENZJA]

Tomasz Rozwadowski
Zespół Glasvegas w Gdańsku
Zespół Glasvegas w Gdańsku Przemek Świderski
Trzeba pochwalić gdański "Żak" za to, że się zdecydował sprowadzić w miniony poniedziałek jeden z liczących się brytyjskich zespołów. Sala nie pękała w szwach, za to występ był znakomity i ci, którzy przyszli, z pewnością nie żałują.

Glasvegas kończą właśnie europejską trasę, promującą trzeci w ich dyskografii album - "Later... When The TV Turns To Static". Marszruta tej końcówki pokazuje, że w Europie przestają istnieć dawne, sztucznie narzucone przez politykę granice. Szkoci w sobotę grali w Warszawie, w niedzielę w Wilnie, w poniedziałek u nas, a we wtorek we Wrocławiu.

Taki przebieg wycieczki jest jak najbardziej logiczny, ale jeszcze całkiem niedawno nie byłby możliwy. Czymś, co nie byłoby możliwe jeszcze parę lat temu, była obecność sporej grupy fanów z obwodu kaliningradzkiego, którzy bardzo często ubarwiają ostatnio koncerty w Trójmieście swoją obecnością i spontanicznym stylem bycia. Wśród publiczności znalazł się też co najmniej jeden rodak muzyków, co było słychać po charakterystycznym szkockim akcencie. Klimat był więc zdecydowanie europejski, z czego można się tylko cieszyć.

Jakby tego internacjonalizmu było mało, Glasvegas nie jest już od pewnego czasu składem czysto szkockim. Do lidera Jamesa Allana (śpiew, gitara), Raba Allana (gitara) i Paula Donoghue (bas) kilka lat temu dołączyła szwedzka perkusistka Jonna Löfgren, która zastąpiła za bębnami Caroline McKay. Jonna jest właściwie doboszką, gra na perkusji na stojąco, rytmy przez nią wygrywane skomplikowane nie są, za to wnosi do zespołu ogromną energię i charyzmę, a jej sposób gry odróżnia Glasvegas od konkurencji. W miarę rozkręcania koncertu perkusistka miała coraz szerszy uśmiech, widać, że w zawodzie znalazła się nieprzypadkowo.

Brzmienie Glasvegas składa się z przesterowanych gitar, wspomnianego już, topornego rytmu i z charakterystycznego wokalu Jamesa, który łączy typowe rockowe śpiewanie z tradycją wokalną późnych lat 50., czyli tradycyjnej popowej piosenki i komercyjnej odmiany roc'n'rolla spod znaku Neila Sedaki czy Paula Anki. Biorąc pod uwagę, że teksty zespołu są wyjątkowo, nawet jak na indie-rock, ponure, traktują o samotności, społecznym wykluczeniu, przemocy i śmierci, muzyka Glasvegas potrafi chwycić za gardło.

Szczególnie przejmująco zrobiło się w czasie bisu. Po dwóch piosenkach zagranych w zmniejszonym składzie zespół powrócił na estradę w komplecie, by odegrać słynne "Daddy's Gone".

Więcej zdjęć z gdańskiego koncertu na gdansk.naszemiasto.pl

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki