Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zdrowie dla Pomorzan" - superprogram zagrożony

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dzięki "Zdrowiu dla Pomorzan" mamy gdzie leczyć udary  mózgu - mówi prof. Walenty Nyka
Dzięki "Zdrowiu dla Pomorzan" mamy gdzie leczyć udary mózgu - mówi prof. Walenty Nyka Grzegorz Mehring
Unikatowy w skali kraju program "Zdrowie dla Pomorzan" jest zagrożony. Znaczna część jego zapisów może pozostać tylko na papierze. Powód? Pomorski NFZ kontraktuje świadczenia według własnego planu, a nie "Zdrowia dla Pomorzan".

W ramach tego programu udało się stworzyć na całym Pomorzu jedenaście oddziałów udarowych, których tylko pozazdrościć nam mogą inne kraje unijne. Mamy sieć centrów zawałowych, która lokuje nas na trzecim miejscu w Europie.

Z drugiej strony jest smutna rzeczywistość - nasz region ma najgorsze w Europie wyniki leczenia onkologicznego i coraz trudniejszy dostęp do tego rodzaju terapii. Dramatyczny wzrost zachorowań na cukrzycę wśród dzieci i opieka psychiatryczna rodem z XIX wieku. I coraz więcej skarg pacjentów na pomorską służbę zdrowia.

Od 2005 roku, kiedy to powstał program "Zdrowie dla Pomorzan", udało się zrealizować tylko część jego zapisów. Najwięcej dotyczących kardiologii, neurologii i onkologii, które pięć lat temu władze Pomorza uznały za priorytetowe.

Nie wiadomo, co się stanie z pozostałymi, np. dotyczącymi psychiatrii, czy opieki nad matką i dzieckiem. Członkowie Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego wraz z ekspertami z różnych dziedzin medycyny są zgodni - los "Zdrowia dla Pomorzan" niemal w stu procentach zależy od Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Zawirowania wokół ostatniego kontraktowania oddziałów szpitalnych to sygnał, że dalsza realizacja "Zdrowia dla Pomorzan" może być zagrożona - uważa wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń. Tymczasem NFZ przy kontraktowaniu nie bierze pod uwagę programu "Zdrowie dla Pomorzan", tylko dzieli pieniądze na leczenie według własnego planu.

- To prawda, że przed laty kontraktowanie odbywało się w oparciu o plany przygotowane przez wojewodę, jednak w 2006 roku zapisy ustawy zdrowotnej zostały zmienione - tłumaczy Barbara Kawińska, p.o. dyrektor pomorskiego NFZ. - Dysponujemy jednak dostateczną ilością danych demograficznych i epidemiologicznych, by móc stworzyć własny plan zakupu świadczeń medycznych. Obowiązkiem funduszu jest zadbanie o to, by mieszkańcy Pomorza mieli do nich dostęp niezależnie od miejsca zamieszkania. Nie da się jednak ukryć, że pomorski NFZ płaci co roku kilkadziesiąt mln zł za tzw. migrację, czyli pacjentów, którzy leczą się poza Pomorzem. Na miejscu wielu procedur leczniczych wciąż się nie wykonuje.

Oto lista bolączek pacjentów z Pomorza, ułożona na podstawie sygnałów od naszych Czytelników.

"W szpitalach trójmiejskich dramatycznie brakuje miejsc na oddziałach internistycznych. Mojego 80-letniego ojca przyjęto dopiero, gdy serce odmówiło mu posłuszeństwa."
"O zapewnieniu choremu po udarze mózgu rehabilitacji nie ma co marzyć. Jak rodzina nie zapłaci, to żadnych ćwiczeń nie będzie."
"Na zabieg ablacji z powodu ciężkich zaburzeń rytmu serca musieliśmy jechać do Warszawy, bo w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym wstrzymano zabiegi z powodu remontu."
"Szpital "Srebrzysko" to jakiś horror z XIX wieku, na oddziale młodzieżowym lekarze bardzo dobrzy, ale bieda aż piszczy. Córka czekała tam na przyjęcie dwa miesiące."
"Do szpitala w Wejherowie moja mama trafiła z zakładu opiekuńczo-leczniczego z tak olbrzymimi odleżynami, że lekarze byli w szoku."
"Na Pomorzu nie ma oddziału leczenia oparzeń. Mąż po wypadku trafił do szpitala w Gryficach, bardzo ciężko tam dojechać."

Z Romanem Zaborowskim, wojewodą pomorskim, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Czy "Zdrowie dla Pomorzan" to był dobry pomysł?
Jak najbardziej. Ten program to pewna strategia działania, którą ci, co go opracowali, próbują realizować.

Eksperci chwalą, że choć po części udało się go wcielić w życie, a mieszkańcom Pomorza coraz trudniej się leczyć...
Sądzę, że część pacjentów jest niezadowolona, a część zadowolona. Zadowoleni są mieszkańcy wielu powiatów, m.in. wejherowskiego czy kościerskiego, bo mają na miejscu ośrodki kardiologii inwazyjnej. Szybciej otrzymują pomoc w przypadku zawału serca.

To już nie zasługa "Zdrowia dla Pomorzan" - ośrodki powstały, bo komuś opłacało się je utworzyć.
Nie możemy patrzeć tylko, co się nam opłaca. Musimy oferować mieszkańcom wszechstronną pomoc medyczną.

Ale szpitale w formie spółek będą robić tylko to, co się opłaca?
Ależ nie, znam wiele szpitali powiatowych przekształconych w spółki, które świetnie sobie radzą. I nie zagraża im taka konkurencja, jak publicznym szpitalom, w większości marszałkowskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki