Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaślubiny Polski z morzem. Generał Haller na czele wojsk Frontu Pomorskiego dotarł do Pucka spóźniony. Gości przywitano salutem honorowym

Grażyna Antoniewicz
Generał Haller w otoczeniu rybaków kaszubskich przed pierwszym pełnomorskim rejsem pod polską banderą, 1920 r.
Generał Haller w otoczeniu rybaków kaszubskich przed pierwszym pełnomorskim rejsem pod polską banderą, 1920 r. Zdj. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku
10 lutego 1920 roku już od rana udekorowanymi ulicami miasta przeciągały tłumy odświętnie ubranych mieszkańców Pucka i okolicznych wiosek. Przyszli pieszo lub przypłynęli łodziami. Na dworcu - przybranym zielenią i sztandarami - komitet powitalny czekał na przyjazd pociągu z dowódcą Frontu Pomorskiego - Józefem Hallerem. Pociąg spóźniał się...

Decyzje o tym, że zaślubiny Polski z morzem odbędą się w Pucku, zapadły 5 lutego 1920 roku w Toruniu na spotkaniu dowódcy Frontu Pomorskiego generała Józefa Hallera z pucką Radą Ludową, którą reprezentowali Teofil Baniecki (właściciel majątku Zdrada) i Antoni Miotk (kupiec z Pucka) - opowiada Barbara Kos-Dąbrowska z Muzeum Ziemi Puckiej.

Postanowiono, że generał Haller wraz z wojskiem, delegatami Rządu Polskiego, przedstawicielami władz wojewódzkich i lokalnych przybędzie do Pucka drogą kolejową przez Gdańsk.
Wracając z Torunia Antoni Miotk i Teofil Baniecki zatrzymali się w Sopocie, aby w hotelu Hessego zamówić obiad dla generała i oficerów (na około 200 osób).

Generał Haller w otoczeniu rybaków kaszubskich przed pierwszym pełnomorskim rejsem pod polską banderą, 1920 r.

Zaślubiny Polski z morzem. Generał Haller na czele wojsk Fro...

Zjawiły się tłumy

10 lutego 1920 roku już od rana udekorowanymi ulicami miasta przeciągały tłumy odświętnie ubranych mieszkańców Pucka i okolicznych wiosek.
Józef Ceynowa, pisarz kaszubski, wspomina, że ludzie szli na piechotę do Pucka wiele kilometrów, nieśli polskie flagi i chorągiewki.

Bura za rozdarte portki

A Paweł Tarnowski, który miał wówczas sześć lat, tak zapamiętał tamten dzień:
„Koło dworca i szosy do Celbowa tłumy były tak liczne - mimo szarugi i plusku - że trudno się tam było przecisnąć. Wszyscy czekali na przyjazd pociągu, ale ten spóźniał się niemiłosiernie. Zziębniętego i przemoczonego zabrali mnie rodzice do domu. Po wypiciu gorącego mleka i przebraniu ponownie wyszliśmy. Z kolegami popędziłem do przodu, a właściwie na stary katolicki cmentarz w śródmieściu. Cmentarz ten przylegał do obecnej ulicy Hallera i tam wdrapałem się na płot. Była pora poobiednia. Ulicą przeciągał pochód z dworca kolejowego do lotniska. Przy tym płocie odnalazł mnie ojciec: To są polscy żołnierze, a ten z bródką, to jenerał Haller. Nie byłem w stanie wymówić słowa”.
- Pan Tarnowski wspominał że biegał wtedy po płotach, bo tak było więcej widać, więc zobaczył też konnicę, która szła nad Zatokę. Niestety, podarł wtedy portki na płocie i w domu dostał burę - uśmiecha się Joanna Grochowska, kierownik działu etnograficznego Muzeum Ziemi Puckiej.

Album fotograficzny z Dni Wejścia Wojsk Polskich na Pomorze wręczony dowódcy Frontu Pomorskiego gen. Hallerowi w dniu imienin. Adam Mściwujewski - autor zdjęć. 19 marca 1920

Wystawa w Narodowe Muzeum Morskim: „Puck, 10 lutego 1920 oc...

Brama triumfalna

Dworzec przybrany był zielenią i sztandarami. Przed dworcem stała brama triumfalna ponad głowami tysięcznego tłumu ludności Pucka i okolic. Przyjazdu pociągu oczekiwał oddział marynarki wojennej, piechoty, szwoleżerów i ułanów.
Generał Haller na czele wojsk Frontu Pomorskiego dotarł do Pucka spóźniony, około godziny 15.00. Gości przywitano salutem honorowym 5. Dywizjonu Artylerii.

- Odśpiewano na pewno hymn Polski. Wśród witających był pierwszy starosta powiatu puckiego dr Łącki i lekarz Józef Żynda, prezes Polskiego Czerwonego Krzyża w Pucku. To on zorganizował zaślubiny od strony technicznej - mówi Joanna Grochowska.

Czerwone kubraczki

Był też Antoni Miotk. Dzień wcześniej wycofujące się wojska niemieckie zniszczyły jego witryny sklepowe w odwecie za jego patriotyczną postawę. Córki Antoniego Miotka Stefania i Wanda, ubrane w białe sukienki i czerwone kubraczki, wręczyły generałowi bukiet kwiatów i powiedziały okolicznościowy wierszyk.

Wodzu! Długo, ach długo główkę łamałam, Jakim Cię witać okrzykiem. I tamto, i owo, i trzecie składałam, Lecz jakoś mi nie szło z wierszykiem. O Twoim męstwie wiele mówiono. Szlachetność sławili inni, Ofiarność serca Twego podnoszono, I cześć jaką wszyscy Ci winni.

- Nie wiemy, kto ten wierszyk ułożył, prawdopodobnie kilka osób - opowiada Joanna Grochowska. - Natomiast mówiła go Wanda, bo uznano, że ma lepszą wymowę.

Krystyna Łubieńska z ojcem, Aleksandrem Rzążewskim na koniach. Lata 30 XX w.

Miłość i wojna. Aleksander Rzążewski - świadek Zaślubin Pols...

Dziewczynki po powitaniu na dworcu ze względu na to, że było zimno zostały odesłane do domu. Natomiast cała rzesza zgromadzonych gości i ci, którzy przyjechali pociągiem, udali się ulicą Dworcową w kierunku bazy lotnictwa morskiego nad brzeg Zatoki Puckiej.

Pominięto rynek

- Można tylko dodać, że na pewno mowy powitalne były krótkie i dosyć szybko się to odbywało, bo goście byli spóźnieni - opowiada Joanna Grochowska. - Pominięto rynek. Wcześniej planowano, że przejedzie przez niego cała kolumna wojska, ale z uwagi na to, że brakowało czasu, od razu udano się do bazy hydroplanów. Z relacji mieszkańców wiemy, że po drodze stały bramy powitalne, oplecione igliwiem i flagami. Miasto było udekorowane, ulice oświetlone, w oknach wisiały flagi. Było wiele patriotycznych akcentów.

Obiad w hangarze

Po zakończeniu uroczystości nad Zatoką wyruszono do ratusza, tam przejęto władzę cywilną.

Potem nastąpił podział: wojskowi, pomniejsi organizatorzy tej uroczystości oraz mieszkańcy zostali w bazie lotnictwa i tam wzięli udział w uroczystym obiedzie, który dla około tysiąca osób przygotowały panie, głównie z Polskiego Czerwonego Krzyża z doktorem Żyndą na czele - opowiada Joanna Grochowska. - Poczęstunek zorganizowano w wielkim czarnym hangarze.

Z ust do ust

... I jak się później okazało - wspominał Antoni Miotk - lepiej na tym wyszli żołnierze w hangarach niż generałowie, oficerowie i ministrowie w domu kuracyjnym. Chociaż Czerwony Krzyż nie miał do dyspozycji ani łyżek, noży, widelców dla tylu wojska, każdy postarał się jak mógł, jedząc po chińsku, brał kartofle i mięso zwyczajnie rękoma i się posługiwali po kilkanaście, pijąc rosół, jedną łyżką do rosołu, która przechodziła z rąk do rąk, z ust do ust, zadowalając się tem, że każdy najadł się do sytości, rękoma podawali sobie z ust do ust mówiąc: to nieładnie, ale to nie spadnie...

Tak mówi legenda, ale na pewno było wesoło, wszyscy śpiewali i byli najedzeni - opowiada Barbara Kos-Dąbrowska, kierownik działu historycznego. - Goście obsługiwani byli przez młode mieszkanki Pucka i okolic. Co podano? Zapewne były śledzie i inne ryby, kartofle i jakieś mięso i zupa, może rosół, a może rybna?

Wiele toastów

Natomiast goście, którzy zebrali się w Domu Kuracyjnym, nie byli raczej zadowoleni. Zjawiło się wiele osób, a jedzenia było chyba zbyt mało. Ale nie znamy szczegółów - opowiada - ani jakie było menu. - Obiad był tradycyjny i jak to na uroczystościach mnóstwo przemówień, mniej jedzenia, więcej wznoszenia toastów.

Oprócz ważnych postaci, które przyjechały pociągiem z generałem, przemawiali także mieszkańcy regionu. W imieniu Kaszubów głos zabrali rolnik Kreft z Osłonina, przemawiał też Józef Żynda.

O tym, co działo się wieczorem w Pucku 10 lutego 1920 roku, pisze Maciej Maksymowicz w katalogu do wystawy „Zaślubiny i co dalej?”, którą zobaczyć można w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.

Cytuję za „Tygodnikiem Ilustrowanym”:
„Poczęstunek organizowany spontanicznie dla wszystkich goszczących w Pucku... Ściemniło się, w domu kąpielowym przyjmowano uroczyście gości, na rynku, w piwiarniach i jadłodajniach tłoczno było od Kaszubów i Kaszubek...”

Rybacy palili na brzegu beczki ze smołą - podają inne źródła.
Natomiast po zakończeniu uroczystości generał Haller opuścił miasto i pojechał na nocleg do Zdrady, a panowie S. Łaszewski, starosta pomorski i starosta krajowy dr J. Wybicki nocowali u państwa Miotków.

- Istnieje wersja, że generał nie nocował u małżonków Banieckich w Zdradzie, lecz pojechał na swoją kwaterę do Gdyni, do emerytowanego księdza Polaka mieszkającego w willi Stella Maris - ale wydaje się to mało prawdopodobne - uważa Barbara Kos-Dąbrowska. - Skoro już następnego dnia rano udał się nad otwarte morze w okolice Wielkiej Wsi (obecnie Władysławowo).

Szkolna kronika

Po drodze zatrzymał się w swarzewskim kościele i złożył pokłon przed figurą matki Boskiej Swarzewskiej.

W Wielkiej Wsi generała witali mieszkańcy. Wydarzenie utrwalono w kronice szkoły podstawowej:

„Dnia 11 lutego przybył gen. Haller do Wielkiej Wsi i cała wieś była przyozdobiona chorągiewkami o barwach narodowych, girlandami i bramami triumfalnymi. Dzieci szkolne z trzema dużymi chorągwiami szkolnymi w rękach, z nauczycielem na czele ustawiły się przy wejściu do wsi po obu stronach. Nauczyciel przywitał Pana Generała krótkimi słowami w imieniu szkoły i wzniósł na jego cześć okrzyk: »Niech żyje«. Jedna z dziewcząt, Maria Kossówna, wręczyła mu bukiet ciętych kwiatów i wygłosiła wierszyk. Wierszyk wygłosił także chłopiec Jan Radtke. Ucieszony generał uściskał i ucałował ich oboje. Dzieci odśpiewały patriotyczne pieśni, po czem generał przez górną część wsi udał się nad morze”.

Gwiazda Morza

- Po powitaniu wraz z rybakami wziął udział w pierwszym pełnomorskim rejsie pod polską banderą na pokładzie kutra o nazwie „See Stern” („Gwiazda Morza”) - opowiada Joanna Grochowska. - Przewodnikiem po Bałtyku był Jakub Myślisz.

W rejsie brali też udział m.in. Leon Torliński, Antoni i Jan Muza, Józef Bolda, Józef Goyka, Wincenty Konkol, Bolesław Budzisz, Konrad Długi, wojewoda pomorski Stanisław Łaszewski, kontradmirał Kazimierz Porębski, kpt. Jan Dworzański, ppłk Stanisław Iwanowski, ppłk Henryk Bagiński. Po dopłynięciu do przylądka Rozewie powrócono do Wielkiej Wsi. Stamtąd generał udał się do Gdyni

Zakazana rocznica

W dwudziestoleciu międzywojennym uroczyście co roku obchodzono 10 lutego jako święto Pucka i powiatu puckiego.

- Szczególną uroczystość przygotowano w 1930 roku - mówi Barbara Kos-Dąbrowska. - Na dziesiątą rocznicę przybył generał Józef Haller i ks. Józef Wrycz, hallerczycy i uczestnicy tamtych dni. - Po drugiej wojnie światowej pucki akt zaślubin został zepchnięty w niepamięć. Do odrodzenia się tradycji świętowania zaślubin Polski z morzem przyczynili się członkowie utworzonego w 1957 roku puckiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego.

W 1970 roku po raz pierwszy zorganizowano dużą uroczystość o charakterze patriotyczno-religijnym. W 1985 roku prymas Polski Józef Glemp w asyście rybaków odnowił akt zaślubin.

Otwarcie wystawy

9 lutego (niedziela), o godz. 12.30 w Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy, w Pucku przy Starym Rynku 28 odbędzie się otwarcie wystawy „Idziemy nad polskie morze - zaślubiny Polski z morzem, Puck 1920 r.”. Są na niej oryginalne dokumenty, fotografie i zabytki ukazujące ten ważny historyczny moment. Wzbogacą ją multimedialne formy przekazu. Wystawa została dofinansowana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Dziedzictwo kulturowe - Wspieranie działań muzealnych.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki