Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zasłona dymna muzeum II wojny

Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Sprawa przed Krajową Izbą Odwoławczą i podjęte przez prokuraturę postępowanie wyjaśniające to obecny etap konkursu architektonicznego na siedzibę Muzeum II Wojny Światowej. Do jednej i drugiej instancji odwołała się krakowska pracownia K3 Architekci, jeden z uczestników konkursu.

Gdyby KIO uwzględniła protest K3 Architekci, rzeczywiście mielibyśmy problem. Muzeum II Wojny Światowej, jedna z najbardziej prestiżowych inwestycji w Gdańsku, ma zostać otwarte 1 września 2014 roku. Ewentualne zakwestionowanie procedury konkursu mogłoby tę datę postawić pod znakiem zapytania. Przedsięwięcie cieszy się międzynarodowym rozgłosem, zaangażował w nie swój autorytet premier Tusk. Lepiej nie myśleć, jak by to zostało w świecie odebrane.

Może jednak izba nie dopatrzy się w procedurze konkursowej na tyle poważnych uchybień, by konkurs unieważnić. Być może prokuratura nie znajdzie potem podstaw, by postawić komuś jakieś zarzuty. Wtedy sprawy nie będzie?

Jakaś nadal będzie. Niedobra atmosfera - zresztą krzywdząca bardzo udany według powszechnej opinii zwycięski projekt - pozostanie. "Postępowanie konkursowe było przez nas prowadzone z największą starannością i rzetelnością" - głosi Muzeum II Wojny Światowej w specjalnym oświadczeniu. Trzeba dziś powiedzieć, że wymogom staranności i rzetelności muzeum nie sprostało. Nie tylko w równie dziwnej, co głupiej sprawie zapodzianych gdzieś czterech konkursowych kopert dekodujących. Także w tym, jak ten problem próbowało zneutralizować.

Przypomnijmy, wszyscy uczestniczy konkursu do nadsyłanych projektów dołączali koperty z kodami, które po rozstrzygnięciu pozwalały zidentyfikować autorów prac. Na kilka dni przed uroczystym ogłoszeniem wyników konkursu muzeum zaskoczyło jego uczestników mailową prośbą o ponowne nadesłanie dekodujących kopert, ponieważ cztery gdzieś zginęły. Takiej historii nie pamiętają najstarsi górale. Co więcej, kiedy 1 września poznaliśmy wyróżnione projekty, okazało się, że pierwszą nagrodę zdobyła praca numer 84171358, gdyńskiego Studia Kwadrat. Numerem 84171358 oznaczona była jedna z czterech zagubionych kopert. To właśnie stało się powodem złożenia przez K3 Architekci protestu, powodem niejedynym, ale prowokującym najwięcej pytań.

Jak mogło dojść do zgubienia kopert? Tłumaczy to oficjalne pismo, podpisane przez Zdzisława Sznycera z Kancelarii Koneksja, która w całej konkursowej procedurze była prawnym przedstawicielem muzeum. Projekty rozpakowywano na obu dziedzińcach Politechniki Gdańskiej 14 i prawdopodobnie także 16 sierpnia. "Podczas rozpakowywania prac konkursowych sporządzone zostały protokoły, które potwierdzają, iż do każdej z nadesłanych prac konkursowych została dołączona w sposób trwały koperta" - stwierdza pismo. "Jednocześnie niszczone były opakowania po otwieranych na bieżąco pracach konkursowych. Wykonywanie tych czynności jednocześnie doprowadziło do zniszczenia czterech kopert".
Rozmawiałem z osobą biorącą w tym udział. Według jej wersji opakowania nie były "niszczone", tylko zwyczajnie wyrzucane do kontenerów na śmieci, które zresztą przetrząsano potem w poszukiwaniu zaginionych kopert. Czy przedstawiciel kancelarii te czynnościach nadzorował? Mój rozmówca sobie tego nie przypomina. Oczywiście, to żaden dowód, dziedzińce są duże, pracy też było dużo, można było nikogo takiego nie dostrzec. Żeby to wyjaśnić, trzeba by chyba konfrontacji.
Lepiej więc trzymać się tego, co zostało zapisane na papierze. Skoro powstały protokoły potwierdzające, że do każdego projektu została dołączona koperta, powinien chyba powstać też od razu dokument stwierdzający, że cztery koperty zginęły.

- Fakt przypadkowego zniszczenia kopert został odnotowany w protokole sędziów referentów - stwierdza Janusz Marszalec, wicedyrektor muzeum. Tak, ale kiedy? Sędziowie referenci do 27 sierpnia pracowali nad podzieleniem wszystkich projektów na dwie grupy, rekomendowane później sądowi konkursowemu do oceny lub rekomendowane jako odrzucone, na przykład z powodu niespełnienia wymagań formalnych. Czy projekty, których koperty zginęły, spełniały te wymogi? Powinni to chyba rozstrzygnąć sędziowie referenci na początku, na etapie kwalifikowania prac. Tymczasem informacja o zgubie wypływa dopiero 27 sierpnia, jak się wydaje, już po dokonaniu wstępnej klasyfikacji. Konkurs miał zostać rozstrzygnięty 1 września. Pracowniom pozostawiono na dosłanie kopert raptem cztery dni. Prawdziwie sprinterska dyscyplina, jeśli pamiętać, że firmy rozrzucone były na kilku kontynentach. - Około 18 sierpnia zmuszeni byliśmy przyjąć założenie graniczące z pewnością, że koperty zostały zniszczone - tłumaczy tę zwłokę dyrektor Marszalec. - Około 19 bądź 20 sierpnia poprosiliśmy kancelarię o wsparcie prawne. W ciągu kilku dni wypracowano formułę wysłania listu z prośbą o ponowne nadesłanie kopert.

Najpierw zatem szukano kopert (ale jeśli opakowania po projektach zostały ponoć od razu zniszczone, to wśród czego tych kopert poszukiwano do 18 sierpnia?), a potem szukano bezpiecznej formuły prawnej (ale przecież kancelaria znała prawdę od początku i wiedziała, jak doszło do zagubienia kopert, czy może jednak nie wiedziała?). Pozostawiam to ocenie Czytelników, czy nie bardziej prawdopodobnym i prostszym wyjaśnieniem jest to, że właśnie 27 sierpnia sędziowie referenci przedstawili sądowi owe dwie listy, które projekty oceniać, a które odrzucać. Projekt nr 84171358 znalazł się w tej pierwszej grupie. Powstało "ryzyko", że może być wyróżniony albo i nagrodzony i nie będzie wiadomo, komu składać gratulacje, co byłoby dość kompromitującą formą celebracji uroczystości, na której swoją obecność zapowiedział premier Tusk.
Czyli gdyby Studio Kwadrat, Bogu ducha w tym wszystkim winne, nie opracowało tak znakomitego projektu, problemu by nie było? Moim zdaniem pozostawałby problem mało, niestety, profesjonalnej organizacji konkursu, tak prestiżowego przedsięwzięcia, a co gorsza - ukrywania wpadki. Zresztą wpadka z kopertami nie jest sprawą jedyną. Zmieniono na przykład w regulaminie adres, pod który miano nadsyłać projekty. Miała je odbierać Kancelaria Koneksja, ale gdy do konkursu na pierwszym etapie zakwalifikowano aż 240 firm, ten kłopotliwy obowiązek wzięło na siebie muzeum. Co najmniej jedną pracę omyłkowo wysłano pod adresem kancelarii i specjalnie jeździła po nią sekretarz sądu, co znowu nie wiem, jak ma się do warunków regulaminu. Późniejsze perturbacje wydają się już tylko efektem tej niezasadnej i niezrozumiałej uczynności muzeum wobec prowadzącej jego sprawy kancelarii.

Kiedy firma Polnord organizowała niedawno konkurs architektoniczny na zagospodarowanie północnego cypla Wyspy Spichrzów, do tych samych czynności: rozpakowywania przesyłek, ustawiania makiet itd. wynajęła wyspecjalizowaną firmę. Muzeum załatwiło to na zasadzie obowiązkowego czynu społecznego pracowników muzeum. Takie właśnie poluzowywanie standardów, a potem stawianie zasłony dymnej, by ukryć problem, cechuje działania muzeum w całej tej niby śmiesznej i drobnej, ale mającej być może całkiem poważne konsekwencje sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki