Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żaryn: Ks. Jankowskim kierowała pycha

Redakcja
Jan Żaryn: Nie ma już żadnych wątpliwości, że ksiądz Henryk Jankowski był dla SB cennym źródłem informacji
Jan Żaryn: Nie ma już żadnych wątpliwości, że ksiądz Henryk Jankowski był dla SB cennym źródłem informacji Grzegorz Mehring
Kapelan Solidarności wpadł w sidła, które zastawiał na bezpiekę - z prof. Janem Żarynem, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Anna Gwozdowska

Grzegorz Majchrzak, historyk IPN, ujawnił wczoraj na łamach "Polski", że służby komunistyczne chciały w 1982 r. skłócić Solidarność z Kościołem. Zamierzały powiązać działaczy opozycji z Juanem Fernandezem Krohnem, zakonnikiem, który próbował zasztyletować Jana Pawła II w Fatimie. Majchrzak uważa również, że o mały włos w prowokacji, do której zresztą nie doszło, aktywną rolę odegrałby ks. Henryk Jankowski. Czy to możliwe?
Juan Fernandez Krohn rzeczywiście był w Polsce. Przyjmowano go zarówno na walnym zgromadzeniu delegatów Solidarności Regionu Gdańskiego, jak i w kregach Kościelnych - choć z dystansem, gdyż był zwolennikiem abpa Lefebvre'a. Wszystko to działo się wiele miesięcy wcześniej, zanim doszło do próby zamachu na papieża w Fatimie. Teza, że bezpieka chciała skompromitować Solidarność, wiążąc te fakty, choć bardzo prawdopodobna, ma niewiele wspólnego z aktywnością ks. Jankowskiego, jako rozmówcy funkcjonariusza SB, Ryszarda Berdysa. Ksiądz spotkał zakonnika podczas wspomnianego zjazdu, ale przekazał Berdysowi tę informację dopiero rok później, gdy jego nazwisko wypłynęło w prasie reżimowej. Nie ma żadnego świadectwa o tym, że mógł się dać wciągnąć w jakąkolwiek prowokację. Inna sprawa, że w ogóle nie powinien rozmawiać z Berdysem, na żaden temat. Tylko, że z jego perspektywy te rozmowy służyły zupełnie innym celom. Być może wydawało mu się nawet, że prowadził z esbekami dialog polityczny.

Według Grzegorza Majchrzaka ks. Jankowski był jednak kontaktem operacyjnym bezpieki o pseudonimach Delegat i Libella.
Rzeczywiście nie ma już wątpliwości, że ks. Jankowski miał kontakty z SB. Bezpieka wykorzystywała je do rozpracowywania Solidarności i ewentualnego pogłębiania konfliktu między tzw. gwiazdozbiorem a Lechem Wałęsą, szczególnie w okresie poprzedzającym ogólnopolski zjazd "S" w Oliwie.

Jaką grę prowadził więc ks. Jankowski?
Mógł przypuszczać, i miał ku temu pewne podstawy, że z punktu widzenia Kościoła i prymasa Stefana Wyszyńskiego w Solidarności, szczególnie wśród doradców Lecha Wałęsy, działali ludzie, którzy dla Kościoła nie byli w pełni wiarygodni. Chodziło o działaczy KOR-u z przeszłością antykatolicką. Z kolei wiarygodni doradcy, jak np. delegat prymasa Romuald Kukołowicz, byli odsuwani i marginalizowani. wkierownictwie "S". Dlatego mógł dojść do wniosku, że należy poprzez bezpiekę szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia z władzą . Polegałaby na odciągnięciu od Wałęsy ludzi, którzy z punktu widzenia Kościoła mogli Solidarności na dłuższą metę zaszkodzić, zbytnio ją radykalizując.

Czy ksiądz Jankowski mógł nie wiedzieć, że jest cennym źródłem informacji dla bezpieki?
Esbecy potrafili z pewnością tak dezinformować swoich rozmówców, aby ci wierzyli, że bezpieka szuka porozumienia z Kościołem i "zdrowym" rdzeniem Solidarności. Umieli tak pokierować rozmową, żeby przekonać rozmówców, że mają wspólny cel. Sugerowali, że dla dobra Polski byłoby lepiej, aby odsunąć ekstremistów, takich jak np. Jacek Kuroń, od Wałęsy. Mówili, że układu jałtańskiego nie da się zmienić, dlatego za wszelką cenę nie wolno dopuścić do interwencji sowieckiej. Oczywiście takie rozmowy trwały miesiącami.

Trudno uwierzyć, że ks. Jankowski nie przejrzał tej intrygi.
Nie mógł nie wiedzieć, że to, co przekazuje, dociera do służb, które robią z tego jakiś użytek. Pozostaje tylko pytanie, czy uważał siebie za podmiot tej gry informacją. Czy w końcu zdał sobie sprawę, że esbeków nie interesowała jego myśl polityczna, jego dążenie do kompromisu. Takie rozmowy, to mógł prowadzić Jaruzelski z prymasem., ale nie on. Oni potrzebowali tylko konkretnych informacji dotyczących np. napięć w łonie Solidarności. Chcieli wiedzieć, czy Lech Wałęsa w pewnym momencie popiera Bożenę Rybicką, a nie popiera Jacka Kuronia. Z kolei, jak sądzę, z punktu widzenia księdza przekazywanie takich informacji nie było celem spotkań. Jemu chodziło o doszukiwanie się jakiejś płaszczyzny porozumienia z bezpieką, np. żeby uniknąć konieczności wprowadzenia stanu wojennego. Groziła też stale interwencja sowiecka.
Ksiądz Stanisław Małkowski, działacz opozycji, uważa, że podejmowanie takiej gry z bezpieką było z góry skazane na niepowodzenie. Czy ks. Jankowski mógł rzeczywiście wierzyć, że sam dogada się z komunistycznymi służbami?
Ksiądz Małkowski ma rację. Jestem jednak historykiem i próbuję zrozumieć motywację ks. Jankowskiego, także innych kapłanów, którzy godzili się na pewne kompromisy z władzą, np. w sprawie budowy czy remontu kościoła. Robili oczywiście błąd, ale warto zrozumieć, dlaczego go popełniali.

No to mamy z postacią księdza Jankowskiego kłopot?
Nie ma już sporu o to, czy był "Delegatem" i "Libellą". W swojej publikacji [książka "KO Libella vel Delegat" ukaże się pod koniec czerwca - red.] Grzegorz Majchrzak znakomicie to udowodnił. Dziś trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy działalność ks. Jankowskiego jako "Delegata" wpisywała się w scenariusz ratowania Solidarności, czy przeciwnie, jej burzenia.

Zna Pan odpowiedź na to pytanie?
Myślę, że ks. Jankowskiemu błędnie wydawało się, że istnieje jakaś możliwość porozumienia komunistycznej władzy, Solidarności i Kościoła, które mogłoby na trwałe wprowadzić opozycję do krwiobiegu oficjalnych instytucji państwa. Był w tym względzie naiwny, albo wręcz pyszny. Przypuszczał, że stanowi ważny podmiot, który rozgrywa jakąś wielką operację. Oczywiście, zarówno plan był niemożliwy do realizacji, jak i osoba księdza miała zbyt mały kaliber, żeby stać się kluczem tak pomyślanego projektu.

Skąd wziął się pomysł, że władza komunistyczna mogłaby zaakceptować istnienie Solidarności?
No właśnie, ten plan był zupełnie nierealistyczny, biorąc pod uwagę to, co wiemy o rzeczywistości państw Układu Warszawskiego, naciskach Moskwy. Ksiądz tego nie mógł wiedzieć, może dlatego miał tak nieprawdziwe wyobrażenie o celach funkcjonariuszy państwa komunistycznego. Wierzył naiwnie, że są Polakami, którzy mogą wykazać się nieposłuszeństwem wobec Sowietów i zdecydować się na pewną symbiozę między nomenklaturą a niezależnym związkiem zawodowym. Choć, z drugiej strony, trzeba przyznać, że w samym aparacie władzy były osoby, które próbowały grać rolę suwerennych wobec Sowietów przedstawicieli partii komunistycznej. Moskwa i jej lojalni funkcjonariusze partii polskiej oczywiście dławili takie ciągoty w zarodku.

Czy historia ks. Jankowskiego świadczy o tym, że ubywa nam legend z narodowego panteonu?
Ubywa, ale i jednocześnie przybywa. Akta ujawniane przez IPN weryfikują propagandową i mitologiczną wersję historii najnowszej. Niektóre autorytety zostały przecież wykreowane po części jeszcze przez służbę bezpieczeństwa, czy też komunistyczne media, a później, w latach 90. nimi pozostawały z powodu niewiedzy polskiego społeczeństwa. To się stopniowo zmienia. Ks. Michał Czajkowski, który donosił od lat 60, długo uchodził za autorytet. Podobnie prof. Andrzej Garlicki, swego czasu TW "Pedagog", czy też pisarz Andrzej Szczypiorski. Dzięki materiałom odkrywanym przez IPN przestali pełnić nie swoje role. A na panteon wracają zapomniani. Myślę przede wszystkim o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, gen. Auguście Fieldorfie "Nilu", także ks. Popiełuszce.

Czy ujawnienie działalności "Delegata" kończy opozycyjną legendę księdza?
Miał w życiu wielkie chwile. Przeżywał także upadki. Nie da się tego ocenić tak linearnie. To z pewnością niezwykle barwny życiorys polityczny. Tego mu nikt nie odbierze. Ale barwność nie wystarczy, żeby być autorytetem. Potrzebny jest inny zestaw cech. On ich nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki