Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomnieć się na scenie. Rozmowa z muzykami zespołu Mùlk o płycie "I"

Rafał Mrowicki
Rafał Mrowicki
Zespół Mùlk. Na pierwszym planie wokalista Piotr Gibner. Z tyłu od lewej perkusista Łukasz Kumański, gitarzysta Jakub Leonowicz, gitarzysta Bartosz Nosewicz oraz basista Przemysław Bartoś.
Zespół Mùlk. Na pierwszym planie wokalista Piotr Gibner. Z tyłu od lewej perkusista Łukasz Kumański, gitarzysta Jakub Leonowicz, gitarzysta Bartosz Nosewicz oraz basista Przemysław Bartoś. Bartosz Hervy
- To nasza nowa muzyczna droga - mówią o swojej debiutanckiej płycie "I" członkowie zespołu Mùlk. Podczątkowo miał to być drugi album grupy Moose The Tramp, jednak podczas tworzenia, muzycy wypracowali nową jakość. O albumie "I" mówią wokalista Piotr Gibner, gitarzysta Jakub Leonowicz i perkusista Łukasz Kumański.

Mùlk oznacza po kaszubsku ukochaną osobę, ale taki tytuł miała też piosenka waszego poprzedniego wcielenia Moose The Tramp.
Łukasz: Nie łączyłbym tego z Moose The Tramp w jakikolwiek sposób. Nagrywaliśmy płytę na Kaszubach, chcieliśmy by nazwa do tego nawiązywała. Mùlk oznacza kochanka.
Piotr: To może być i kochanek i kochanka. To ważny aspekt. Można to słowo odnieść zarówno do chłopaka i dziewczyny.

Jak powstał Mùlk w takiej formie jaką pokazaliście światu pod koniec 2018 roku, gdy ukazał się singiel "Bies"? Moose The Tramp, który tworzyliście wcześniej, przez lata ewoluował.
P: Bardzo spontanicznie. Pojechaliśmy na Kaszuby nagrywać nową płytę Moose The Tramp. W trakcie pracy wyszło nam coś nowego.
Ł: Ważne jest to gdzie nagrywaliśmy. Można było tam z siebie coś nowego wykrzesać. Wyjeżdżaliśmy parokrotnie na kilkudniowe sesje. Chcieliśmy odciąć się od bodźców, trzeba było tam zrobić kilkadziesiąt kroków by złapać zasięg telefonem. Nagrywaliśmy w późnych godzinach, gdy nic nas nie absorbowało, nie trzeba było iść potem do pracy. To nasz nowy rozdział, nowa muzyczna droga.

Chcieliście odciąć się od bodźców zewnętrznych, ale co wpływało na was podczas tworzenia?
Ł: Czar miejsca. To Buszkowy za Kolbudami. Jest malowniczo, obok las, staw. Siedzieliśmy w drewnianej chacie. Czasem ktoś wychodził na spacer po lesie. To miało duży wpływ.
P: Ciężko odpowiedzieć na pytanie co na nas wpływało. Nie przejmowaliśmy się tym co było na zewnątrz. Wyszliśmy z rutyny codzienności. Rdzeń utworu "Szaman" powstał o 4:00 nad ranem, gdy prawie wszyscy spali.
Ł: Śpiewaliśmy z Piotrem przy stole. Zagrał ten motyw. Nagraliśmy szybko na dyktafon i potem zrobiliśmy z tego piosenkę. Kontekst muzyczny łapaliśmy bardzo szybko i spontanicznie. Tak powstał cały materiał. Cały proces trwał ok. rok, był rozłożony na kilka wyjazdów. Tworzylliśmy fundamenty i pomiędzy tymi wyjazdami pracowaliśmy jeszcze nad tym w Gdańsku. Ostatnia pięciodniowa sesja była przeznaczona już tylko na nagrywanie.

Kiedy poczuliście, że to już nie jest Moose The Tramp tylko coś nowego?
Jakub: Kiedy powstał "Bies". Praca zaczęła iść zupełnie inaczej. "Bies" powstał dość szybko. Większość instrumentów została nagrana na żywo, "na setkę". Gdy słucha się płyty słychać tam dodatkowe dźwięki, że ktoś się odzywa, albo szum pomieszczenia. To czynnik tej chaty i odcięcia. Mieliśmy totalny luz.
Ł: Ten numer został zaaranżowany i nagrany w jakieś 45 minut.
P: Gdy "Bies" powstał, na początku improwizowałem zupełnie inny tekst, który wtedy wydawał mi się najlepszy na świecie, ale niestety go nie zarejestrowaliśmy. To płynęło ze mnie.
J: Piotr teksty pisał na bieżąco. Czasami gdzieś znikał, wypraszał nas na moment i miał już gotową piosenkę ze zwrotkami i refrenami.

Materiał jest różnorodny. "Szaman" jest bardzo rytmiczny, jest energetyczny "Huk", jest "Fallin", bardzo melancholijny. Piotrze, jakie emocje chciałeś przekazać?
P: Numery są osobiste. Jestem pod dużym wrażeniem rozmowy, którą odbył poeta Rafał Wojaczek z krytykiem literackim, którego spotkał po tym jak dostał od tego krytyka nagrodę za utwór "Sezon". Podziękował mu, ale powiedział też, że czuje się jakby splunięto na jego pozostałe utwory, które nie zostały nagrodzone. Krytyk powiedział mu, że w momencie publikacji to już nie jest tylko jego. Utwór "Fallin" jest o chłopaku, który wyszedł z klimatów skinheadowskich, ale za granicą zakochał się w ciemnoskórej dziewczynie. Jest oparty na mojej wyobraźni, ale patrząc na moich równolatków i Polskę dzisiaj, wydaje mi się, że jest to bardzo aktualne. Jestem pod wpływem wykładu Slavoja Żiżka na temat wyrażenia "to fall in love". W naszym słowiańskim kręgu językowym tego nie ma, ale w większości języków na świecie słowo "zakochiwać" zawiera ten element upadku. To bywa zarówno motywujące jak i tragiczne. Nastawiam się na bycie tu i teraz. Literatura filozoficzna towarzyszyła mi wiele lat.

Jakuba trochę mniej na tej płycie w sferze wokalnej niż w Moose The Tramp.
J: Wszyscy pojawiamy się wokalnie na tej płycie. W tej formule stoję głównie za gitarą. Pojawił się jeszcze trzeci gitarzysta Marcin Gałązka.

"Bies" ukazał się pod koniec 2018 roku. Reakcje były bardzo pozytywne. Co działo się dalej z wami oraz z tym materiałem przez następny rok do premiery płyty?
Ł: Napisał do mnie Michał Wardzała z Mystic Production, nasz obecny wydawca. Zapytał czy mamy więcej. Mieliśmy niewiele więcej, gotowe były trzy piosenki. Stwierdziliśmy, że Mystic to dla nas najlepsza z możliwych opcji. Kończyliśmy pracę z dużo większym poczuciem bezpieczeństwa. Końcówka pracy była na 200 proc.

Macie różne doświadczenia. Piotr i Łukasz grali niegdyś w progresywnym zespole Proghma-C. Jakie muzyczne zmiany zachodziły w was przez te lata?
Ł: Jestem w zupełnie innym miejscu niż 5 czy 7 lat temu, kiedy muzyka nie powstawała tak spontanicznie. Inne wartości są teraz dla mnie ważne podczas grania muzyki. Intuicyjnie chcę za tym iść.
J: To naturalny proces. Wcześniej byłem bardziej wokalistą, na gitarze gram od paru lat. Tak jak powiedział Piotr, to otwarcie na "tu i teraz".

P: Dla mnie ma to wymiar mocno terapeutyczny, móc stanąć na scenie i odpłynąć. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek potrzebuje sfery sacrum. Na scenie mogę się zapomnieć. Niektórzy chodzą do kościoła w niedzielę, a ja odpływam.

Niedawno dowodzony przez Nergala zespół Me And That Man, w którym Łukasz gra na perkusji, zaprezentował utwór "Męstwo" z tekstem napisanym przez Piotra.
Ł: Utwór jest mój, Piotr nagrał linie wokalne, które różnią się trochę od wersji finalnej i puściliśmy to księciu ciemności.
P: Łukasz poprosił mnie o napisanie tekstu do piosenki, którą napisał dla Me And That Man. Pisałem to z myślą o osobie, która to zaśpiewa. Te słowa mówią same za siebie. Są o byciu konsekwentnym.
Ł: Trochę to lewacka Luxtorpeda (śmiech). Nergal od razu to poczuł. Nie było żadnego zgrzytu. Nergal nie potrzebował czasu na prezegryzienie tego, powiedział, że jest dobre i od razu w to wszedł.

Niedługo zaczynacie trasę koncertową, ale czy macie jakieś pomysły na to co dalej? Czy Mulk będzie mieć przyszłość, czy może ewoluuje w zupełnie inną stronę?
Ł: Lada dzień będziemy starać się robić nowe piosenki. Trzeba się brać za robienie nowych rzeczy, ten proces może trwać długo. Dalej budujemy tożsamość muzyczną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki