Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żal, smutek i płacz po porażce Rosjan. Stanisław Czerczesow zwyzywał dziennikarzy

Piotr Janas, Moskwa
FOT. AFP/EAST NEWS
Stało się. Gospodarze mistrzostw świata odpadli w ćwierćfinale z Chorwacją, po wielkich emocjach, 120 minutach walki w regulaminowym czasie gry oraz dogrywce i rzutach karnych, które tym razem Igor Akinfiejew i spółka przegrali. Strefa kibica w Moskwie po ostatnim gwizdku tonęła we łzach, a trener Stanisław Czerczesow swą złość wyładowywał na dziennikarzach.

Biletów na to spotkanie nie było już od dawna. Gdy tylko okazało się, że Rosja po sensacyjnym wyeliminowaniu Hiszpanii zagra w ćwierćfinale w Soczi, miejscowi fani rzucili się na nie i wypełnili Stadion Olimpijski w Soczi do ostatniego krzesełka. Jak się okazuje, kupienie biletu niczego jeszcze nie gwarantowało.

- Mnie udało się zarezerwować bilet w systemie, ale musiałem z niego zrezygnować. Przede wszystkim chciałem tam jechać razem ze swoją dziewczyną, a udało mi się zdobyć tylko jedną wejściówkę. Ona by mi to jeszcze wybaczyła i pewnie udałbym się na ten historyczny dla naszego futbolu mecz, ale pojawiły się inne problemy. Biletów na pociąg nie było, ceny lotów samolotem rozpoczynały się od 55 tys. rubli (przy obecnym kursie nieco ponad 3200 zł - PJ), a sam samochodem przecież nie pojadę z Moskwy - powiedział nam rosyjski kibic Anton, przytulając swoją dziewczynę Mirę.

Anton i Mira, tak jak kilkadziesiąt tysięcy innych kibiców, postanowił więc wybrać się do moskiewskiej strefy kibica. W teorii mogąca pomieścić 25 tys. fanów strefa, ulokowana na malowniczych Worobiowych Wzgórzach tuż nad brzegiem rzeki Moskwa i obok Uniwersytetu moskiewskiego, wypełniona była tak szczelnie, że w momencie rozpoczęcia meczu trudno byłoby wetknąć tam igłę.

- 25 tysięcy? W życiu. Tu jest co najmniej 35 tysięcy ludzi - przekonywali Maksim i Dmitrij, którzy przecierali oczy ze zdumienia patrząc ilu rodaków przyszło wspólnie wspierać „Sborną” w ćwierćfinale. Oni mieli dobre miejsca, ponieważ zjawili się dużo wcześniej, jeszcze przed rozpoczęciem meczu Anglia - Szwecja. Nie odstraszył ich nawet padający deszcz.

- Przeciwnie. Uznaliśmy, że dzięki temu nie będzie aż takich tłumów. Założyliśmy kapoki i przyjechaliśmy, ale od momentu w którym przestało padać (mniej więcej w drugiej połowie meczu Anglia - Szwecja - PJ) , z każdą minutą było coraz ciaśniej. Ale warto było - zapewnili.

Kibiców w Moskwie nie trzeba było zachęcać do głośnego dopingowania, tak jak robił to Stanisław Czerczesow podczas spotkania na Fiszt Arenie w Soczi. Całe rodziny, nawet z kilkuletnimi dziećmi na ramionach, wierzyły do ostatnich sekund w awans. Ich reakcja na przestrzelone karne Samedowa i Fernandesa była różna. Większość milczała, ktoś nieśmiało bił brawo, ale nikt nie wyzywał swojej drużyny. Kiedy Ivan Rakitić skutecznie wykonał decydującą o awansie Chorwatów jedenastkę, plac przy Uniwersytecie zalał się łzami.

- Ja płaczę, ale jestem szczęśliwa. Przecież nikt przed mistrzostwami nie zakładał, że zajdziemy tak daleko. Teraz trudno jest mi się pogodzić z tym co się stało, bo było tak blisko. Czuję żal i jest mi smutno, ale to minie. Jesteśmy wśród ośmiu najlepszych zespołów na świecie! Pokazaliśmy jako naród, że zasłużyliśmy na ten mundial i sportowo też się obroniliśmy - powiedziała studentka z Tuły Masza, której pomalowaną na biało-niebiesko-czerwono twarz rozmywały łzy.

Czerczesow show

Rosyjskie media, nie licząc małych wyjątków, odebrały ten wynik jako wielki sukces. „Dziękujemy za wspaniałą postawę!” - pisze największy rosyjski dziennik „Komsomolska Prawda”. Dziennikarze zwracają uwagę na przemianę jaką przeszła „Sborna” za sprawą trenera Czerczesowa i cytuje jedną z jego wypowiedzi. „Poukładałem ten zespół i wydaje mi się, że spisaliśmy się całkiem nieźle. Nie wiem, czy osiągnęliśmy więcej, niż było to możliwe. Ja osobiście odczuwam niedosyt”.

Czerczesow słowa te wypowiedział na pomeczowej konferencji. Wcześniej dwukrotnie udzielał krótkich wywiadów rosyjskiej telewizji „Macz Tele”, transmitującej imprezę. Mówiąc delikatnie - niezbyt spodobały mu się pytania zadawane przez reporterów. Obu zwyzywał i niechętnie odpowiadał na pytania. W obu przypadkach realizatorzy nagle urwali tzw. setki z trenerem.

- Czy jestem zawiedziony? A ty jakbyś się czuł na moim miejscu!? Szczęśliwy!? - odpowiedział na jedno z pytań w swoim stylu. Kiedy emocje już opadły, udał się na wspomnianą konferencję, gdzie pochwalił się kolejnym telefonem od samego Władimira Putina.

- Po meczu w szatni był premier Dmitrij Miedwiediew, a chwilę wcześniej zadzwonił Putin. Obaj gratulowali dobrego meczu i całego turnieju - dodał były trener Legii Warszawa.

Moskwa w nocy z soboty na niedzielę dość szybko położyła się spać, ale i tak jest dumna ze swojej "Kamandy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Żal, smutek i płacz po porażce Rosjan. Stanisław Czerczesow zwyzywał dziennikarzy - Gazeta Wrocławska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki