Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaklinanie wiatru

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Solidarność 80 okupuje biuro poselskie premiera. Stoczniowcy palą opony w Warszawie i w Brukseli. Coś tam (ale nie kaganki oświaty) mają zamiar podpalić na ulicach nauczyciele. Pociągi zatrzymają kolejarze. Wszyscy walczą o sprawiedliwość społeczną, machają sztandarami narodowymi, Bóg i Ojczyzna to dla nich wartości najwyższe. Rzecz jasna, zaraz po własnych przywilejach. To normalne i nie należy się temu dziwić.

Związki zawodowe są potrzebne w każdym społeczeństwie. I to nie tylko etatowym ich działaczom. Są potrzebne jako ważna siła w gospodarce rynkowej. Muszą artykułować interesy pracowników najemnych, wzmacniać ich siłę przetargową wobec właścicieli. W rynkowej grze, tak jak w wielu innych, są różne strategie prowadzące do sukcesu. Gracze występują w wielu rolach, ich interesy są rozbieżne, ale muszą pamiętać, że...

Po pierwsze, gospodarka nie jest grą o sumie zerowej. Tzn. suma wygranych nie jest równa sumie przegranych. Co więcej, bywa i tak (choć nie zawsze i może nawet niezbyt często), że wszyscy wygrywają. Tylko jedni mniej, drudzy więcej. Nie ma wątpliwości, że w ciągu ostatnich dwóch stuleci suma wygranych była znacznie wyższa od sumy przegranych. Świat rozwijał się gospodarczo w niesłychanym tempie.

Fakt, od czasu do czasu wpadał w głębokie dołki, ale wychodził z nich mocniejszy niż przedtem. Pod jednym wszakże warunkiem - i to jest druga ważna kwestia - że nikt nie zabrał graczom planszy do gry, czyli rynku. Gdy konflikty interesów zaczynają się wymykać spod czyjejkolwiek kontroli, może przyjść gajowy Marucha i wszystkich wywalić na zbity pysk.

Tak (proszę wybaczyć przeogromne uproszczenie) zrodził się komunizm, z Leninem w roli Maruchy. Zmiótł rynek i nie zbudował nic, nie stworzył żadnej gry, w której suma wygranych przewyższałaby sumę przegranych.
Oczywiście, że w obecnej sytuacji to nam nie grozi. Rynku nikt nie jest w stanie nam zabrać. Ale planszę, na której gramy w gospodarkę, można mocno uszkodzić. Do zasad gry, zamiast wzmocnienia roli arbitra, można wprowadzić przepisy pozwalające na wzajemne wyniszczanie. I to jest bardzo groźne. Gospodarka rynkowa to nie tylko konkurencja; to konkurencja plus współpraca. Gramy tak, aby wygrać, ale by nie zniszczyć przeciwnika do szczętu. Rywal to także partner, bez którego obejść się nie można.

Dlaczego o tym piszę w kontekście nasilających się protestów? Ponieważ w sytuacji, gdy gospodarka światowa stoi w obliczu zupełnie nowych jakościowo i trudnych do oszacowania ilościowego kłopotów, grę łatwo popsuć. Trudności wymagają więcej współpracy, większego szacunku i zrozumienia dla interesu ogólnego, a nie grupowego.

Nasze związki zawodowe zdają się tego nie pojmować. Próbują wykorzystać moment, by wygrać coś dla siebie, bo na pewno nie dla mnie. W moim, ale także w interesie nas wszystkich, nie leży utrzymywanie potężnej armii młodych emerytów ani płacenie na nich ogromnych podatków. Społeczeństw na dorobku na to nie stać. Obecny kryzys uzmysłowił to boleśnie wielu polskim młodym rodzinom.

Nagle długoletnie kredyty stały się dla nich wielkim ciężarem albo po prostu czymś niedostępnym. Można się zżymać, ale takie jest życie. Czy wyższe podatki na rzecz przywilejów emerytalnych leżą w interesie tych młodych ludzi? Czy oni (mam na myśli nie tylko młodych, ale dobrze wykształconych, ambitnych, zaradnych) chcą finansować wyjazdy działaczy na wycieczki protestacyjne do Warszawy i Brukseli (połączone ze zwiedzaniem i chwilą niezbędnego wypoczynku)?

Mam nadzieję, że rząd się nie ugnie, ale jednocześnie nie przejmie od związkowców ich metod działania. Gospodarcze realia zmienia się bowiem tylko ciężką codzienną robotą, na ulicach można zaklinać rzeczywistość. Co jest skuteczniejsze, pokazuje historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki