Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakaz połowu dorszy uderzył w firmy organizujące rejsy wędkarskie. Armator z Jastarni: Jestem dziś w katastrofalnej sytuacji

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Dorsze we wschodniej części Bałtyku są w złym stanie. Drastycznie spadła liczebność stada, ryby są dużo mniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Całkowity zakaz połowu dorszy w tym rejonie ma pomóc odbudować ławicę. Ale zakaz boleśnie odczuły osoby specjalizujące się w rekreacyjnych rejsach wędkarskich na dorsze
Dorsze we wschodniej części Bałtyku są w złym stanie. Drastycznie spadła liczebność stada, ryby są dużo mniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Całkowity zakaz połowu dorszy w tym rejonie ma pomóc odbudować ławicę. Ale zakaz boleśnie odczuły osoby specjalizujące się w rekreacyjnych rejsach wędkarskich na dorsze Ryszard Pietrasz
Dorsze we wschodniej części Bałtyku są w złym stanie. Drastycznie spadła liczebność stada, ryby są dużo mniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Całkowity zakaz połowu dorszy w tym rejonie ma pomóc odbudować ławicę. Ale zakaz boleśnie odczuły osoby specjalizujące się w rekreacyjnych rejsach wędkarskich na dorsze.
  • Zakaz połowu dorszy uderzył w firmy organizujące rejsy wędkarskie
  • – Jestem w katastrofalnej sytuacji. Ten zakaz właściwie oznacza koniec mojej działalności. Być może będę zmuszony ją całkowicie zamknąć – mówi Łukasz Dettlaff, który od kilkunastu lat organizował wyprawy na dorsze.
  • Najczęściej komercyjnie poławiano ryby o długości 50-60 cm. Teraz liczą one średnio 20-30 cm.Dorsza zaczęto chronić za późno – mówią aktywiści ekologiczni.
  • Dorsze giną również z powodu zanieczyszczeń, martwych stref i zmian warunków środowiskowych w morzu.
  • „Jeśli restaurator oferuje dorsza z połowu ze wschodniego Bałtyku, to znaczy, że pochodzi on z nielegalnego źródła lub przypadkowego przyłowu”.
  • Armatorzy twierdzą, że nie otrzymali odszkodowania za zawieszenie lub zamknięcie działalności. Zapowiadają, że będą protestować cyklicznie, aż do skutku.

***

Zakaz połowu dorszy uderzył w firmy organizujące rejsy wędkarskie

Łukasz Dettlaff od kilkunastu lat organizował wyprawy na dorsze. Firmę Wędkarstwo Morskie pod koniec lat 90. założył w Jastarni jego ojciec, który na Wybrzeżu był pionierem w tej dziedzinie. Łukasz nauczył się fachu i dołączył do rodzinnego biznesu, a potem zaczął go z sukcesem prowadzić pod okiem ojca. Niestety, do czasu. W firmę z tradycjami uderzył zakaz połowu dorszy we wschodniej części Bałtyku.

– Jestem w katastrofalnej sytuacji. Ten zakaz właściwie oznacza koniec mojej działalności. Być może będę zmuszony ją całkowicie zamknąć. Próbuję jeszcze organizować jakieś rejsy, bez łowienia dorszy, ale zarobek z tego jest niewielki. W tym momencie właściwie zostałem pozbawiony środków do życia. A do tego jeszcze mam duży kredyt i spłacam raty. Żona pracuje nocami w barze, żebyśmy mieli na chleb. Ja też zamierzam podjąć jakąkolwiek pracę, ale boję się, że, nawet jeśli będę pracował w supermarkecie, to i tak nie wystarczy mi na spłatę kredytu – mówi nam Łukasz Dettlaff.

Łukasz Dettlaff: Jestem w katastrofalnej sytuacji. Całkowity zakaz połowu dorszy oznacza koniec firmy, którą pod koniec lat 90. założył mój ojciec
Łukasz Dettlaff: Jestem w katastrofalnej sytuacji. Całkowity zakaz połowu dorszy oznacza koniec firmy, którą pod koniec lat 90. założył mój ojciec z archiwum prywatnego Ł. Dettlaffa

W podobnej sytuacji jest Piotr Wojciszek z Władysławowa, współwłaściciel firmy, która również specjalizowała się w rejsach na dorsze. Armator miał stałych klientów z całej Polski. W ramach oferty proponował im nie tylko wyprawę na grubą rybę, ale też wyżywienie, miejsca noclegowe, sprzęt. Współpracował z kierowcą busa, który woził klientów do ciekawych turystycznie punktów na Pomorzu. Za dodatkową opłatą, po wyprawie, mógł ich nawet odwieźć do domów.

– Oprócz mnie, z tego biznesu żyło jeszcze z 20 osób. Wszyscy teraz jesteśmy na lodzie. Najgorsze, że potraktowano nas na równi z rybakami, którzy łowili dorsze na masową skalę. Tymczasem, nasza działalność miała więcej wspólnego z turystyką niż z rybołówstwem. Podczas jednego rejsu łowiliśmy czasem tylko po kilka sztuk. To jest nic. Tak mała liczba złowionych ryb jest obojętna dla całej populacji dorszy. Choć to nie my bezpośrednio przyczyniliśmy się do tego, że stado dorszy jest w złym stanie, to właśnie nas karzą zakazami – uważa Piotr Wojciszek.

Leszek Wiśniewski, który wyprawami na dorsze trudnił się od 20 lat, nie zamierza się poddawać. Zajmuje się obecnie rejsami turystycznymi i widokowymi, a także holowaniem statków.

– Na szczęście, wędkarstwo morskie nie było moją jedyną działalnością. Trzeba pogodzić się z tym, że morze jest zanieczyszczone, dorszy jest coraz mniej, trzeba szukać innych możliwości pracy – przyznaje kapitan żeglugi Leszek Wiśniewski.

Dorsza zaczęto chronić za późno

Zakaz połowu wprowadzono dlatego, że dorsze są w dramatycznym stanie. W Bałtyku są dwa duże stada dorszy – wschodnie i zachodnie. Bardziej zdegradowane jest to pierwsze. Z raportu Międzynarodowej Rady Badań Morza wynika, że populacja dorsza stada wschodniego osiągnęła krytyczny poziom – najniższy od 1946 roku. Dorsze szybciej osiągają dojrzałość płciową, bo starają się odbudować mocno przetrzebione stada. Już nawet niewielkie ryby są dorosłe i gotowe do rozrodu. To tak zwane zjawisko karłowacenia. Ryby są wychudzone i małe, a ich mięso ma niską jakość.

Kilkanaście lat temu dorsz, który miał 1,5 metra, nie należał do rzadkości. Najczęściej komercyjnie poławiano ryby o długości 50-60 cm. Teraz liczą one średnio 20-30 cm.

Zdjęcie z 1994 r. Jeszcze nie tak dawno dorsz, który miał 1,5 metra, nie należał do rzadkości. Dziś coraz trudniej trafić na taki okaz
Zdjęcie z 1994 r. Jeszcze nie tak dawno dorsz, który miał 1,5 metra, nie należał do rzadkości. Dziś coraz trudniej trafić na taki okaz mat. WWF Polska

Aktywiści ekologiczni twierdzą, że jeszcze niedawno limity połowowe były ustalane powyżej poziomów rekomendowanych przez naukowców. I to przede wszystkim, ich zdaniem, doprowadziło do wyniszczenia ryb. Dorsza, jak mówią, zaczęto chronić za późno.

– Co roku instytucje unijne wyznaczają limity połowowe, czyli tzw. kwotę połowową. Niestety, przez lata ta kwota dla dorszy była zbyt wysoka. Ustalano ją niezgodnie z wytycznymi naukowców – wyjaśnia Marta Pilarska z WWF Polska. – Nadmierne połowy, niezgodne z tymi rekomendacjami, spowodowały, że stada zostały osłabione. Dopiero gdy dorsz prawie całkowicie zniknął ze wschodniego Bałtyku, zaczęto go chronić i wprowadzono zakaz połowu.

– Ale to dziś jedyna

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki