Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagrożenie na bytowskim rynku. Fontanna tryskała chlorem

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Pracownicy bytowskich wodociągów zmieszali dwie groźne substancje wykorzystywane do odkażania fontanny. W rezultacie doszło do nadmiernego wydzielanie się groźnego dla zdrowia chloru.
Pracownicy bytowskich wodociągów zmieszali dwie groźne substancje wykorzystywane do odkażania fontanny. W rezultacie doszło do nadmiernego wydzielanie się groźnego dla zdrowia chloru. Sylwia Lis
Pracownik wodociągów zmieszał dwie toksyczne substancje wykorzystywane do odkażania fontanny na rynku w Bytowie. W efekcie doszło do nadmiernego wydzielania się groźnego dla zdrowia i życia chloru.

W poniedziałek na bytowskim rynku zaroiło się od strażaków i policjantów, bo nad placem unosiła się drażniąca mgła. Tego, co się stało, dochodzili na własną rękę mieszkańcy.

- Myślałam, że nasz kościół się pali! - mówi starsza kobieta. - Policjanci odgrodzili plac taśmą i zaczęli majstrować przy fontannie. Niektórzy z nich mieli dziwne kombinezony, takie zasłaniające całe ciało, twarz i oczy. Zdałam sobie sprawę z tego, że może doszło do jakiegoś skażenia.

Drażniąca mgła

Co naprawdę wydarzyło się na rynku?

- Błąd ludzki - przyznaje Marcin Rychter, dyrektor bytowskich wodociągów. - Pracownik zmieszał dwie substancje używane do technologicznego odkażania fontanny, kwas siarkowy dostał się do podchlorynu sodu, w wyniku czego chlor ze stanu ciekłego przeszedł w stan gazowy. Pierwszy ze środków używany jest przeciw występowaniu glonów, drugi ma działanie bakteriobójcze.

Jak mogło do tego dojść?

- Obie substancje znajdowały się w kilkulitrowych pojemnikach, różniły się tylko kolorem zakrętek. Substancje powinny trafić do dwóch różnych zbiorników znajdujących się w instalacji fontanny, a zmieszane znalazły się w jednym - tłumaczy Rychter.
Na skutek wydobywania się chemicznej mieszanki fontanna zaczęła „dymić”. Na miejsce wezwano strażaków - specjalistów od tego typu zagrożeń. W bytowskiej komendzie straży pożarnej od dwóch lat działa specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego i ekologicznego.

- Zgłoszenie wpłynęło od pracownika wodociągów - relacjonuje Fryderyk Mach, zastępca komendanta bytowskiej straży pożarnej, który też należy do chemicznej specgrupy. - Strażacy ubrani w specjalne kombinezony wyznaczyli strefę ochronną, aby nikt nie mógł zbliżyć się do fontanny, dokonali pomiarów, które wykazały znacznie podniesione stężenie chloru. W pomieszczeniu technicznym przy fontannie znaleźli zbiornik, w którym znajdowały się zmieszane substancje. Pojemnik ten zabezpieczyli - włożyli do kolejnego, szczelnego pojemnika, a następnie przewieźli do oczyszczalni, gdzie został przekazany pracownikom wodociągów, by go zneutralizowali.

Niebezpieczna substancja

Jak podkreśla Mach, na szczęście nikomu nic się nie stało. Dobrze czuje się pracownik wodociągów, który zmieszał niebezpieczne substancje.

- W pierwszej kolejności zadbaliśmy o jego stan zdrowia - mówi dyrektor Rychter. - Nie ma żadnych niepokojących objawów. Przeprowadziłem z nim rozmowę dyscyplinującą, zwróciłem uwagę, aby był w pracy rozważny i skupiony. Przeprowadzimy też dodatkowe szkolenia BHP, aby nigdy już nie doszło do podobnej sytuacji. Pojemniki będą też dodatkowo oznaczane, w bardziej widoczny sposób.

Zastępca komendanta bytowskiej straży pożarnej podkreśla, że podchloryn sodu jest powszechnie stosowany, ale trzeba być niezwykle ostrożnym.

- Jest substancją o działaniu bakteriobójczym i wybielającym - wyjaśnia. - Znajduje zastosowanie przede wszystkim w dezynfekcji wody wodociągowej, basenów. Stosowany jest także do dezynfekcji wody w fontannach, tak, by przy choćby nierozsądnym napiciu się nie doszło do zatrucia. Jednak w dużym stężeniu podchloryn sodu jest bardzo niebezpieczny. Ma wtedy działanie żrące, trujące i duszące. Powoduje uszkodzenia skóry, oczu, błon śluzowych, a nawet narządów wewnętrznych. Przy jego użyciu bezwzględnie należy zakładać ubranie ochronne, rękawice i okulary. Działanie drażniące mają także opary podchlorynu sodu.

Koszt naprawy zbyt wysoki

Fontanna na rynku ma ponad dziesięć lat. Kosztowała - jak na Bytów - fortunę - bo ponad 800 tys. zł i miała być jedną z największych atrakcji miasta. Tylko na początku można było ją zobaczyć w pełnej krasie. Tryskała wodą i świeciła w rytm muzyki. Ale trwało to krótko, zaczęły się awarie. Trzy lata temu zepsuło się w końcu oświetlenie. W ubiegłym roku miejscy urzędnicy twierdzili, że koszt naprawy to ok. 100 tys. zł. A co mają nam do powiedzenia teraz?

- Nie udało się znaleźć wykonawcy - mówi Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa. - W grę wchodzą znacznie większe pieniądze niż 100 tys. zł. Na razie nie planujemy naprawy fontanny.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zagrożenie na bytowskim rynku. Fontanna tryskała chlorem - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki