Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagłębie Lublin: Lechia Gdańsk - 2:2

red
W 23 kolejce Ekstraklasy Lechia zremisowała z Zagłębiem Lubin. Lechia wciąż udowadnia, że znakomicie radzi sobie w tym sezonie w meczach wyjazdowych.

Zobacz relację minuta po minucie

Gdańszczanie na boiskach rywali przegrali tylko trzykrotnie i to z silnymi zespołami Wisły Kraków, Legii Warszawa i Ruchu Chorzów. W Wielką Sobotę biało-zielonym nie było łatwo w Lubinie, bowiem w 32. minucie przegrywali już 0:2. Gdańszczanie pokazali jednak charakter i wolę walki do samego końca, a za to spotkała ich nagroda w postaci wyrównania i powrotu z jednym punktem. A niewiele brakowało do tego, żeby powtórzyła się sytuacja z meczu z Legią Warszawa. Wtedy to Lechia prowadziła 2:0, a przegrała 2:3. W Lubinie było odwrotnie, a po zdobyciu wyrównującego gola biało-zieloni mieli wyśmienitą okazję, aby pokonać Zagłębie.

W porównaniu z meczem z Legią w podstawowym składzie Lechii zaszły dwie zmiany. Zabrakło na boisku Arkadiusza Mysony, który w ogóle nie znalazł się w meczowej kadrze na spotkanie w Lubinie, a za niego na lewej obronie zagrał Rafał Kosznik. Z kolei w środku pola od pierwszej minuty wystąpił Marko Bajić, a miejsce na ławce rezerwowych zajął Olegs Laizans. Zmiany nie były zbyt trafione, bowiem obaj nowi gracze należeli do najsłabszych w szeregach biało-zielonych.

- Nie zgadzam się z taką oceną - mówi Tomasz Kafarski, trener gdańskiego zespołu. - W pierwszej połowie może faktycznie nie prezentowali się najlepiej. Jednak z czasem Bajić nabrał pewności siebie, a i Kosznik się rozegrał.

Ostatnie dwa mecze Lechia zaczynała wybornie. Zarówno w Remes Pucharze Polski z Wisłą w Krakowie, jak i u siebie z Legią gdańszczanie już po kilkudziesięciu sekundach zdobywali gole. Tym razem los się odwrócił i to Paweł Kapsa już w 2. minucie musiał wyjmować piłkę z siatki. Najpierw przy linii bocznej Emmanuel Ekwueme łatwo ograł Krzysztofa Bąka i Piotra Wiśniewskiego, następnie piłkę przejął Wojciech Kędziora, któremu w dośrodkowaniu nie potrafił przeszkodzić Sergejs Kożans, a Iljan Micanski posłał piłkę do siatki. Kosznik tylko się przyglądał, jak Bułgar strzela swojego siódmego ligowego gola w tym roku i już dziesiątego w tym sezonie.
Biało-zieloni potrzebowali około kwadransa, aby otrząsnąć się po szybko straconej bramce i zacząć szukać okazji do wyrównania. Groźnie było po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Pawła Nowaka i strzale głową stojącego tyłem do bramki Ivansa Lukjanovsa. Piłka otarła się jednak o boczną siatkę. Po kolejnym zagraniu aktywnego Nowaka z piłką w pole karne wpadł Tomasz Dawidowski, ale miał trudną sytuację i strzelił niecelnie.

Najbliższy szczęścia był Lukjanovs, który uderzył tuż sprzed pola karnego i Aleksander Ptak odbił futbolówkę na poprzeczkę, a następnie piłka wyleciała na rzut rożny. Później gdańszczanie mieli jeszcze rzut wolny. Strzelał Nowak, ale bramkarz Zagłębia popisał się skuteczną interwencją. Gdańszczanie zatem atakowali, próbowali wyrównać i... stracili drugiego gola. Z prawej strony w pole karne dośrodkował Mateusz Bartczak, Micanski wygrał pojedynek główkowy z Kożansem, a futbolówka trafiła pod nogi Mouhamadou Traore, który przy biernej postawie Krzysztofa Bąka bez problemu trafił do siatki. Drugi celny strzał gospodarzy i drugi gol, skuteczność godna podziwu.

- Ani przez chwilę nie zwątpiłem i nie przestałem wierzyć w moich zawodników. Mieliśmy dwie bramki straty, ale ja wciąż uważałem, że możemy w Lubinie wygrać - zapewniał trener Kafarski.

Kilka minut później mógł paść trzeci gol dla gospodarzy. Po stracie piłki przez Nowaka do dobrej sytuacji doszedł Micanski, ale tym razem bardzo dobrze zachował się Bąk. Wreszcie nadeszła 45. minuta spotkania. Po faulu na Wiśniewskim sędzia przyznał biało-zielonym rzut wolny. W pole karne dośrodkował Nowak, a Bąk strzałem głową zdobył kontaktową bramkę. Gol do szatni wniósł więcej wiary w piłkarzy Lechii i pewien niepokój w szeregi Zagłębia.

- Cieszy mnie skuteczność. Czuję się dobrze, jestem w formie i strzelam gole. Oby tak dalej, to powalczę jeszcze z Robertem Lewandowskim o tytuł króla strzelców w polskiej ekstraklasie. Fajnie, że wygrywamy, ale szkoda tej straconej bramki. Musimy w drugiej połowie za wszelką cenę strzelić trzeciego gola, bo inaczej bardzo trudno będzie wygrać z Lechią - przyznał Micanski w przerwie spotkania.

W drugiej połowie Lechia przejęła inicjatywę i dyktowała warunki gry na boisku. Jednak poza niecelnym strzałem Dawidowskiego nie potrafiła poważniej zagrozić bramce lubinian.
Zagłębie tymczasem miało świetną okazję, aby zdobyć trzeciego gola i już rozstrzygnąć losy tego spotkania. W pole karne dośrodkował Mateusz Bartczak, po strzale głową Traore piłka trafiła w poprzeczkę, dobitkę Micanskiego obronił Kapsa, a zagrożenie zażegnał wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Marcin Pietrowski, który wybił piłkę sprzed własnej bramki.
Lechia za to była coraz groźniejsza w ataku, a to za sprawą dobrze dysponowanego Pawła Buzały, który zastąpił na boisku Pawła Nowaka. "Buzi" szybko mógł zostać bohaterem, ale zamiast strzelić z kilku metrów, to próbował jeszcze podawać. Ale co się odwlecze... W 83. minucie po podaniu Dawidowskiego właśnie Buzała popędził sam na sam na Ptaka i spokojnym strzałem w długi róg strzelił wyrównującego gola.

A to jeszcze nie był koniec emocji, bo po chwili Lechia mogła, a nawet powinna w Lubinie prowadzić! Po podaniu Wiśniewskiego piłkę kilka metrów od bramki dostał Buzała, ale źle ją przyjął wprost w Ptaka. To nie był jeszcze koniec akcji. Futbolówka wróciła do Wiśniewskiego, który zagrał ją wzdłuż bramki, ale "Buzi " wślizgiem nie zdołał sięgnąć tej piłki i mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Biało-zieloni utrzymali szóste miejsce w tabeli i mają trzy punkty przewagi nad Polonią Bytom i cztery nad Zagłębiem.

- Bardzo mnie cieszy gol Pawła, bo już na treningach sygnalizował, że jest naprawdę w dobrej formie. Zdobył ważną bramkę, bo dającą nam cenny punkt w Lubinie. Buzała mógł być bohaterem, bo miał jeszcze dwie szanse. Szkoda zwłaszcza tej ostatniej. Jednak nie krytykujmy go. Strzelił w tym meczu bramkę i to się liczy - mówi trener Kafarski. - Zagłębie pokazało, że to nie przypadek, że w tym roku jeszcze nie przegrało. Dlatego ten remis uważam za dobry wynik. Nie udało nam się powstrzymać Micanskiego, który strzelił nam gola, ale nie mogliśmy koncentrować się tylko na tym zawodniku. Zresztą już później nasza defensywa funkcjonowała lepiej niż na początku meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki