Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił go prąd, a indyki wydziobały mu oczy

Arkadiusz Panasiuk
Indyki są dość niebezpiecznymi zwierzętami. Ale według wstępnych ustaleń to nie one doprowadziły do śmierci pracownika fermy
Indyki są dość niebezpiecznymi zwierzętami. Ale według wstępnych ustaleń to nie one doprowadziły do śmierci pracownika fermy pixabay
W Waśkach zginął pracownik fermy należącej do bratanka hierarchy... Powoli nabiera rozpędu śledztwo, o którym dotychczas szeptano po kątach. A sprawa jest niebagatelna, bo ma dotyczyć jednego najbardziej znanych producentów drobiu na Białostocczyźnie, a na dodatek osoby blisko spokrewnionej z jednym z wpływowych hierarchów kościelnych. 5 września ubiegłego roku doszło do tragicznego w skutkach wypadku na terenie farmy drobiu w Waśkach (gm. Narew).

Jeden z pracujących tam nocą pracowników został śmiertelnie porażony prądem. Zabić go miał jakiś niezabezpieczony, zwisający kabel.

- Pracował wcześniej w  Pronarze, ale rzucił tę pracę po miesiącu - mówi mieszkanka sąsiedniej wsi. - Dobry chłopak był, ale za kołnierz nie wylewał.

Według relacji świadków, zanim go po kilku godzinach odnaleziono, indyki zdążyły mu już wydziobać oczy!

 

To nie jedyny problem, jaki ma właściciel farmy.

 

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, iż śledczy podejrzewają go też o wywożenie padliny do lasu i, o zgrozo, przerabianie jej na paszę dla własnego drobiu!

- Z tą wywózką padliny to też były przysłowiowe jaja. W gminie mówią, że w „pomoc” farmerowi zaangażowali się miejscowi duchowni i miejscowi urzędnicy - opowiada nam inna osoba, znająca sprawę... - Najgorsze jest to, że w usunięcie padliny z lasu, kiedy o sprawie zrobiło się głośno, próbowano zaangażować nawet strażaków z OSP. Ale ci pokazali „środkowy palec”.

Hajnowska prokuratura, która nadzoruje postępowanie powierzone hajnowskiej policji, jest wstrzemięźliwa w udzielaniu informacji w tej sprawie. Podobnie zresztą jak policja.

 

- W tej sprawie proszę rozmawiać z prokuraturą - ucina krótko nasze pytania sierż. szt. Joanna Węcko z KPP w Hajnówce.

 

- W czasie tego postępowania żadnej osobie nie przedstawiono zarzutów popełnienia przestępstwa - mówi szef prokuratury  rejonowej Jan Andrejczuk. - Okoliczności śmierci pracownika i zbadanie związku przyczynowego pomiędzy nieprawidłowościami w prowadzeniu farmy drobiu zostaną ustalone w czasie postępowania. Niewiele więcej dowiemy się również z powiatowego inspektoratu weterynarii w Hajnówce.

- Byliśmy poproszeni przez policję o pomoc przy czynnościach, jakie wykonywali funkcjonariusze - mówi krótko dr Jan Dynkowski.

Dotyczyło to na pewno przebadania rodzaju paszy, jaką na fermie karmi się indyki. To m.in. należy do zadań ustawowych każdego inspektoratu weterynarii.

 

Na pomoc w rozwikłaniu tej wielowątkowej historii ruszyli policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Potwierdza to nam kom. Kamil Sorko z zespołu prasowego. Ale nie zdradza, co konkretnie „wojewódzcy” robili na farmie.  

- On ma na własność setki hektarów ziemi. To prawdziwe panisko i nic mu nie zrobią - twierdzą niektórzy ludzie w gminie Narew. - Poza tym jest powiązany rodzinnie z ważnymi osobistościami  Kościoła, a ci jak wiadomo wiele mogą. Na pewno mu się upiecze. Taki jest świat.

- Nie sądzę. Sprawa zaszła zbyt daleko, żeby ją można było zamieść pod dywan - sprzeciwia się takiemu myśleniu kobieta, z którą rozmawialiśmy. - Wcześniej na tej farmie podobno wybuchł też pożar. Ludzie mówili, że to nie był przypadek...

 

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zabił go prąd, a indyki wydziobały mu oczy - Gazeta Współczesna

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki