Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabić może nawet jedno użądlenie. Uczulenia na jad owadów może wystąpić u każdego człowieka

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Marcin Pinkosz, po ukąszeniu osy trafił do szpitala. - Na początku był tylko ból - wspomina
Marcin Pinkosz, po ukąszeniu osy trafił do szpitala. - Na początku był tylko ból - wspomina
Wiosna to trudny czas dla uczulonych na jad os i pszczół. Każdego roku w Gdańsku odczulanie przechodzi pół tysiąca osób dorosłych i trzydzieścioro dzieci."Na początku był tylko ból" - wspomina jeden z ukąszonych.

W lipcu minie rok od dramatycznej śmierci Jerzego Janeczka - znanego w Polsce m.in. z trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Stawki większej niż życie", czy "07 zgłoś się". Janeczek był uczulony na jad pszczół z czego zdawał sobie sprawę. Pech chciał, że tamtego lipcowego dnia aktor stanął na pszczole, bosą nogą, a ta go ukąsiła w stopę. Aktor natychmiast podał sobie adrenalinę, a jego żona zadzwoniła na pogotowie. Karetka przyjechała, a ratownicy stwierdzili, że sytuacja jest opanowana. Później jednak stan zdrowia Janeczka zaczął się pogarszać. Ponownie wezwano karetkę. Aktor niestety zmarł w szpitalu. Osa zabiła też, tyle że kilka lat wcześniej, inną znaną aktorkę - Ewę Sałacką, jedną z najpopularniejszych aktorek filmowych i serialowych w latach 80. i 90. Gwiazda odeszła w kwiecie wieku, na własnej działce, w wyniku wstrząsu anafilaktycznego, którego doznała po ukąszeniu przez osę. Osierociła 12-letnią córkę.

- Uważa się, że w naszej szerokości geograficznej 5 do 10 proc. populacji osób dorosłych i około 1-2 proc. dzieci ma różnego rodzaju uczulenia na jad owadów błonkoskrzydłych - wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Krzysztof Kowal z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, przewodniczący Sekcji Immunoterapii Alergenowej PTA. - Natomiast silne reakcje anafilaktyczne, zagrażające życiu dotyczą 1-2 proc. populacji ogólnej, czyli ok. 400 tys. mieszkańców naszego kraju.

Marcin Pinkosz, miał 17 lat i był uczniem drugiej klasy LO, gdy został użądlony prze osę.

- Pamiętam ten dzień doskonale - 24 października 2015 roku. Stałem na przystanku czekając na autobus, gdy poczułem że coś mnie ugryzło. Okazało się, że to osa. Początkowo pojawił się tylko ból, świąd i niewielki obrzęk w miejscu użądlenia. Po 45 minutach objawy zaczęły narastać. Ze szkoły zabrało mnie już pogotowie. W szpitalu dostałem wapno i kroplówkę. Testy wykazały uczulenie na jad osy stopnia IV. Zimę jakoś przeżyłem. Przyznam się jednak, że wiosną bałem się przebywać na terenach zielonych. Zawsze miałem przy sobie strzykawkę z adrenaliną. W maju następnego roku rozpocząłem odczulanie. Składało się ono z dwóch etapów: wstępnego i podtrzymującego. Pierwszy etap trwał kilka tygodni i skończył się uzyskaniem tolerancji na dawkę jadu, która jest następnie w fazie podtrzymującej podawana co 4-6 tygodni, przez trzy do pięciu lat.

Marcin mieszka w dużym mieście, więc wyprawa do szpitala nie stanowiła dla niego problemu. O wiele gorzej jest, gdy chory mieszka na tzw. prowincji.

Po ponad trzech latach odczulanie Marcina Pinkosza przerwała pandemia. Badania wykazały, że z klasy IV Marcin „spadł” do klasy III . Ryzyko ogólnoustrojowej reakcji organizmu zmniejszyło się, nie zmalało jednak do zera. Marcin bezwzględnie powinien dokończyć kurację.

Spadł z drabiny

- Przyjmuje się, że zdrowy, dorosły człowiek jest w stanie znieść blisko sto ukąszeń pszczoły, ale z kolei osoby z alergią u których występują reakcje immunologicznie uwarunkowane mogą zginąć nawet po jednym użądleniu - twierdzi prof. dr hab. n. med. Marek Jutel, kierownik Katedry Immunologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i prezydent Europejskiej Akademii Alergologii i Immunologii Klinicznej (EAACI),

Dla ilu osób użądlenie przez owady może skończyć się tragicznie dokładnie nie wiadomo. Prof. Jutel mówi o 20 zgonach rocznie z tego powodu. Przypuszcza jednak, że jest ich 4-5 razy więcej, gdyż wiele zgonów z powodu użądleń nie jest raportowanych. I nigdy nie będziemy wiedzieli, ile tak naprawdę osób umiera z powodu użądlenia. Jeżeli bowiem ktoś ginie jadąc na rowerze albo po tym, jak spadł z drabiny, żaden lekarz nie bierze takiej ewentualności pod uwagę. Takie zgony określa się je jako zgony nagłe o nieustalonej przyczynie. Niedoszacowane są również dane dotyczące liczby osób uczulonych w Polsce na jad owadów błonkoskrzydłych, głównie dlatego, że znaczna ich część nie zgłasza się do lekarza i stara się unikać kolejnych użądleń i nie poddaje się badaniom diagnostycznym.

Główną rolę odgrywa ekspozycja

- Uczulenia na jad owadów błonkoskrzydłych może wystąpić u każdego człowieka bez względu na to ile ma lat. U małego dziecka, nastolatka, osoby dorosłej i seniora - twierdzi prof. Kowal. Tego rodzaju alergia różni się zasadniczo od typowej alergii atopowej w której większą rolę odgrywają czynniki genetyczne, ponieważ cała populacja jest eksponowana w ten sam sposób. Przykładowo - jeżeli teraz, w końcówce maja będziemy wychodzić na dwór to wszyscy będziemy wdychać alergeny pyłków traw a jedynie część z nas się na nie uczuli. Dla odróżnienia alergia na jad owadów błonkoskrzydłych jest nieatopowa, ważniejszą rolę odgrywa w niej ekspozycja. Dla przykładu u pszczelarzy, którzy są bardziej narażeni na użądlenia ten rodzaj alergii występuje o wiele częściej niż u osób, które nie mają nic wspólnego z pszczelarstwem. Jeśli dziecko będzie żądlone przez osy czy pszczoły ma duże szanse się uczulić i następnie reagować na jad owadów alergicznie. Alergia na jad jest tzw. odpowiedzią immunologiczną nabytą co oznacza, że wpierw musimy mieć kontakt z alergenem, żeby wystąpiło uczulenie. Właśnie z uwagi na to, że ta ekspozycja jest istotna dlatego w przypadku alergii na jad owadów uczulenia mogą zdarzyć się przez całe życie a u osób starszych, nawet w wieku 60 czy 70 lat. U ludzi starszych objawy tej alergii występują często i są na dodatek bardzo groźne. A im dłużej człowiek żyje, tym ma większe szanse, że osa czy pszczoła go dopadnie.

Burzliwe objawy

Objawy kliniczne u uczulonych na jad owadów błonkoskrzydłych są bardzo różne. Od obrzęku i zaczerwienienia skóry w miejscu użądlenia do wstrząsu anafilaktycznego. Zazwyczaj pojawia się duży obrzęk i zaczerwienienie skóry w miejscu, w którym doszło do użądlenia. Następnie może dojść do reakcji ogólnoustrojowej. Bardzo szybko rozprzestrzeniają się zmiany skórne, dochodzi do pokrzywki, zaczerwienienia, świądu całego ciała. Przy ciężkich objawach uczulony może mieć problem z oddychaniem spowodowany obrzękiem krtani czy napadem astmy, bóle brzucha, wymioty. Może też dojść do objawów ze strony układu sercowo-naczyniowego takich jak: tachykardia, zawroty głowy, uczucie osłabienia, spadek ciśnienia tętniczego, omdlenie, utrata przytomności, a nawet, w niektórych sytuacjach zgon.

- Ośmiu Polaków na stu po ukąszeniu przez osę, pszczołę lub szerszenia rozwija objawy alergiczne, tzn. dostaje kataru, ma uczucie zatkanego nosa, objawy duszności z kaszlem, pokrzywkę, świąd, rumień skóry, ale mogą też pojawić się objawy ze strony przewodu pokarmowego - ból brzucha, biegunka lub z układu krążenia jak kołatanie serca i spadek ciśnienia, Te ostatnie są szczególnie niebezpieczne i mogą doprowadzić do śmierci pacjenta - tłumaczy prof. Marita Nittner-Marszalska z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii UM we Wrocławiu.

Paraliżuje ich strach

Jak twierdzi Grzegorz Baczewski, po. Prezesa Fundacji Centrum Walki z Alergią - najbardziej narażone na reakcje alergiczne po użądleniu owadów błonkoskrzydłych są osoby pracujące, nie w zamkniętych pomieszczeniach, a na powietrzu. Nie tylko pszczelarze, ale także rolnicy, sadownicy, leśnicy, sportowcy. Również dzieci, które wiosną i latem większość dnia spędzają w parku, w lesie, na plaży czy na placu zabaw. Na szczęście, nawet silne reakcje miejscowe, w przypadku użądlenia w ramię czy udo nie stanowią zagrożenia dla życia chorego, w przeciwieństwie do użądlenia w okolicę głowy a zwłaszcza szyi ponieważ mogą prowadzić do groźnej duszności.

- Końcówka marca, początek kwietnia to ostatni moment, kiedy osoby uczulone czują się spokojniejsze, nie mają dużych obaw o swoje życie - przyznaje prezes Baczewski. - Kończy się dobry sezon a zaczyna czas lęków i ograniczeń. Zdaniem Grzegorza Baczewskiego - wielu pacjentom świadomość, że są uczuleni na jad owadów błonkoskrzydłych, że każde takie użądlenie może skończyć się śmiercią, bardzo utrudnia życie.

- U sporej grupy chorych rozwijają się zaburzenia lękowe, a nawet fobie, które rzutują na codzienną egzystencję. Osoby takie unikają wychodzenia z domu, zakupy robią w sklepach całodobowych, po północy. Czasami fobia jest tak nasilona, że sam odgłos bzyczenia owada uruchamia u nich reakcję paniczną - podkreśla Baczewski. - Chory unika wyjść z domu, nie towarzyszy bliskim w wyjazdach wakacyjnych, zabawach z dziećmi na świeżym powietrzu.

Immunoterapia czyli odczulanie

W alergii na jad owadów, podobnie jak w każdym rodzaju alergii stosuje się trzy sposoby leczenia - tłumaczy prof. Krzysztof Kowal.

- Pierwszy, naszym zdaniem najważniejszy polega na unikaniu alergenu. Nie zawsze jest to możliwe, a czasem jest wręcz niemożliwe. Jeżeli nie możemy uniknąć ekspozycji na alergen to pozostaje albo stosować leczenie objawowe albo immunoterapię alergenową. Leczenie objawowe to - w zależności od tego jakie objawy wywołuje kontakt z alergenem, musimy zastosować. Dla przykładu chorzy, u których obserwuje się bardzo silną reakcję anafilaktyczną po użądleniu przez osę czy pszczołę muszą mieć przy sobie adrenalinę. Adrenalina pozwala przeżyć, jest jak koło ratunkowe, które rzucamy rozbitkowi po to, by móc go wyciągnąć na suchy ląd. Trzeci sposób, czyli immunoterapia alergenowa popularnie zwana odczulaniem, jest metodą zapobiegawczą. Jej zadaniem jest zmienić widzenie świata przez układ immunologiczny chorego. Metoda ta zmienia naturalny przebieg choroby, doprowadzając do tolerancji użądlenia przez danego owada.

Immunoterapia alergenowa polega ona na podawaniu, w odpowiedni sposób, ekstraktów alergenów, na które chory jest uczulony. Dzięki temu organizm wytwarza tolerancję na uczulający go alergen.

Musi zgłosić się do szpitala

- Problem w tym, że w Polsce - w przeciwieństwie do innych krajów wielu chorym bardzo trudno z niej skorzystać bo aby przyjąć szczepionkę odczulającą pacjent musi zgłosić się do szpitala. I to nie raz a od ośmiu do dwunastu razy w ciągu roku, przez trzy do pięciu lat, bez możliwości rezygnacji - wyjaśnia prezes Baczewski.

Powodem jest brak refundacji preparatów odczulających w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Ten brak nie sposób uzasadnić merytorycznie. W Europie zdecydowana większość chorych odczulana jest w ambulatoriach. W szpitalach odczulani są tylko chorzy z najcięższymi reakcjami, u których istnieje potrzeba dokładniejszej obserwacji po podaniu immunoterapii.

Jak wyjaśnia alergolog immunoterapia na jad owadów błonkoskrzydłych podawana jest w postaci iniekcji. Do dyspozycji alergologów pozostają dwa rodzaje preparatów.

- Pierwsze, to preparaty rozpuszczalne w wodzie o natychmiastowym uwalnianiu, drugie, to preparaty o wydłużonym uwalniany typu DEPOT. Te ostatnie, z uwagi na dużo wyższy profil bezpieczeństwa, dopuszczone są do stosowania w warunkach ambulatoryjnych - tłumaczy ekspert. Niestety, Ministerstwo Zdrowia do tej pory nie dopuściło do refundacji aptecznej a co za tym idzie, możliwości stosowania preparatów DEPOT w warunkach ambulatoryjnych. Rocznie odczulanych z powodu alergii na jad jest w Polsce ok. 3 000 osób. To kropla w morzu potrzeb. Szacuje się, że liczba kwalifikujących się do leczenia jest kilkukrotnie wyższa.

W poradni tylko odpłatnie

95 proc. z nich musi korzystać z terapii w warunkach szpitalnych. Tylko tutaj cały proces odczulania jest dla pacjenta bezpłatny.

- Z odczulania w poradniach specjalistycznych korzysta ok. 5 proc. uczulonych. To osoby, które są w stanie udźwignąć koszty wieloletniej terapii. W przypadku odczulania ambulatoryjnego refundowane jest bowiem samo podanie immunoterapii, ale preparat pacjent musi sobie kupić w aptece.

Nie każdy szpital ma w swojej ofercie leczniczej immunoterapię alergenową. W Polsce jest ona dostępna tylko w 30 szpitali. O ile w dużych miastach dostęp do niej jest łatwy o tyle pacjenci z mniejszych miejscowości muszą każdorazowo dojeżdżać na leczenie, nawet kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę.

- Poza tym, w szpitalach traci się kilka godzin czekając na podanie immunoterapii, co łączy się z koniecznością wzięcia dnia wolnego od pracy. To są duże koszty. W podaniu ambulatoryjnym podanie łącznie z całą wizyta to czas ok. 1 godziny - zaznacza Baczewski. - Jeśli się zważy, że odczulanie pacjentów to długotrwały proces, to okazuje się że liczba dni nieobecności w pracy może sięgać nawet dwunastu rocznie. Przeważnie odczulana jest osoba dorosła, ale kiedy odczulane jest dziecko, to te koszty należy liczyć podwójnie - wyjaśnia. Dodaje: Umożliwienie leczenia również w poradniach, których jest zdecydowanie więcej niż szpitali prowadzących odczulanie, sprawia, że pacjenci będą mieli do nich łatwiejszy dostęp i poniosą mniejsze koszty związane z dojazdem.

Fundacja chce to zmienić

- W innych krajach poza Polską lekarze mają dostęp do immunoterapie o przedłużonym działaniu, typu DEPOT. Opierają się one na powolniejszym zwiększaniu dawki a każda immunoterapia, którą się wykonuje wolniej, wiąże się z mniejszą ilością cięższych reakcji anafilaktycznych. Dlatego też takie formy odczulania są dla pacjenta bezpieczniejsze i mogą być prowadzone w ambulatoriach. Preparaty, które są produkowane w formie DEPOT nie są w Polsce refundowane - podkreśla prof. Kowal.

- Dla pacjentów szczególnie istotne jest zagwarantowanie w pełni bezpłatnego leczenia w ambulatorium. Jako Fundacja od blisko dwóch lat zabiegamy o to, żeby preparat odczulający typu DEPOT podlegał refundacji nie tylko w lecznictwie szpitalnym, ale też w poradniach. Obecne rozwiązanie ogranicza dostęp do leczenia ratującego życie wielu chorym, co jest niezwykle niesprawiedliwe - tłumaczy Baczewski.

Zdaniem Fundacji Centrum Walki z Alergią sytuację mogłaby zmienić decyzja administracyjna, zgodnie z którą odczulanie na jad owadów prowadzone by było w poradniach specjalistycznych. Pełną ochronę przed groźną reakcją na jad osy udaje się uzyskać u 90-100 proc. pacjentów, a w przypadku alergii na jad pszczoły - u ponad 80 proc.

- Na Pomorzu z odczulania na jad owadów błonkoskrzydłych w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym korzysta rocznie ok.500 osób dorosłych i ok. 30 dzieci w Szpitalu Dziecięcym na Polankach - szacuje prof. dr hab. n. med. Marek Niedoszytko, kierownik Kliniki Alergologii. - Jedni pacjenci rozpoczynają kurację, inni ją kończą. Takich, którzy ją zakończyli w UCK jest już grubo ponad tysiąc. Metodę leczenia tego typu alergii za pomocą jadu owadów wymyślono dopiero pod koniec lat 70 w Stanach Zjednoczonych. Wcześniej próbowano odczulać chorych za pomocą całego zmielonego owada.

W Gdańsku pierwszych pacjentów zaczęli odczulać lekarze w Szpitalu AMG przy ul. Łąkowej w 2001/2 roku, na szerszą skalę wprowadzono je jednak dopiero w Klinice Alergologii, która powstała w roku. Szczególną troską objęta jest w klinice grupa chorych z mastocydozą, których nie osiągają trwałej odporności po odczulaniu na jad owadów.

Czy jestem uczulony?

Aby właściwie ocenić czy jad owadów nam nie zagraża warto posłużyć się tzw. uogólnioną, czterostopniową skalą odczynów według L.H. Müllera: Stopień I objawia się - uogólnioną pokrzywką, świądem skóry, osłabieniem lub niepokojem. W stopniu II oprócz któregokolwiek z wyżej wymienionych objawów występują najmniej dwa z następujących -obrzek naczynioworuchowy, uczucie ucisku w klatce piersiowej, nudności, wymioty, biegunka, ból brzucha, zawroty głowy.

W stopniu III - dodatkowo co najmniej dwa z następujących objawów; duszność, świszczący wydech, zaburzenia mowy, chrypka, osłabienie, splątanie, lęk przed śmiercią. Skrajnie niebezpieczny jest stopień IV w którym oprócz jakiekolwiek z wyżej wymienionych objawów pojawiają się co najmniej dwa z następujących: spadek ciśnienia tętniczego krwi, zapaść, utrata przytomności, nietrzymanie moczu i stolca, wreszcie sinica.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki