Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za dobrymi pomysłami pójdą dobre projekty. ROZMOWA z prof. Edmundem Wittbrodtem

Marek Adamkowicz
Rozmowa z prof. Edmundem Wittbrodtem, nowo wybranym prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, Pan jednak to zrobił startując w wyborach na stanowisko prezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, o które, przypomnę, ubiegał się bezskutecznie w roku 2004.
Rzeczywiście kandydowałem, ale do rzeki nie wszedłem. Nie można więc mówić o drugim wejściu. Przez ostatnich osiemnaście lat pełniłem mandat senatora i jednocześnie obowiązki profesora, a teraz „tylko” profesora Politechniki Gdańskiej. Zgodziłem się kandydować dopiero po długich namowach ze strony osób, które szanuję i są dla mnie bardzo ważne. To było dla mnie bardzo istotne, bo przewodniczenie zrzeszeniu wiąże się z dużą odpowiedzialnością.

Sytuacja faktycznie jest inna, ale łatka osoby zaangażowanej politycznie pozostała. W dyskusjach kuluarowych przed wyborami pojawiały się głosy, że to niedobrze dla zrzeszenia, zwłaszcza gdy prezes jest związany z Platformą Obywatelską, która dzisiaj jest opozycją parlamentarną.

W ostatnich latach byłem związany z PO, ale chciałbym przypomnieć, że do polityki próbowałem wejść jako kandydat... ZKP! To było w 1993 roku, kiedy bez powodzenia ubiegałem się o mandat senatora. Uzyskałem go w kolejnych wyborach, startując z poparciem Akcji Wyborczej Solidarność, a później Bloku Senat 2001. Przez Platformę Obywatelską byłem popierany w 2005 roku. Dopiero w 2011 roku byłem kandydatem, będąc w Platformie. Więc ta droga polityczna nie była taka prosta i oczywista, jak to niektórym dzisiaj się wydaje. Z drugiej strony, w zrzeszeniu przynależność do jakiejkolwiek partii politycznej od wielu lat nie jest ważna. Są u nas ludzie z różnymi poglądami. Nikt nie próbuje uprawiać w zrzeszeniu polityki partyjnej, bo łączy nas to, co chcemy wspólnie osiągnąć dla rozwoju regionu.

W dzisiejszym ZKP pojęcie „region” wcale nie jest oczywiste. Dla jednych to Kaszuby, dla innych całe Pomorze z jego subregionami. To zróżnicowanie przekłada się na działalność organizacji...

Zostałem wybrany prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, dlatego - odwołując się do nazwy organizacji - podkreślałem, że dla mnie ważne jest całe Pomorze. Kaszuby, co oczywiste, są mi bardzo bliskie, ale nie możemy zapominać o innych częściach - Kociewiu, Krajnie, Borach Tucholskich itd. W zrzeszeniu jest miejsce dla każdego, komu zależy na realizacji celów statutowych, a przede wszystkim „rozbudzaniu szerokiej inicjatywy dla wszechstronnego rozwoju kulturowego, społecznego i gospodarczego całego Pomorza”. To oznacza, że powinniśmy postawić na otwartość, zarówno wewnątrz naszego środowiska, jak i na tych, którzy działają poza nim. Żeby coś robić dla dobra regionu nie trzeba być w ZKP, ale współpracując na pewno osiągniemy więcej.

Nie wszystkim takie podejście się spodoba. Niektórzy chcieliby, żeby zrzeszenie ograniczyło się do spraw kaszubskich, a przynajmniej na nich się skoncentrowało.

Moja koncepcja przeważyła, co potwierdził wynik wyborów. Nie mam wątpliwości, że działając z otwartością na innych osiągniemy więcej niż zamykając się na własnym podwórku. Potrzebne jest budowanie wspólnoty wokół ważnych dla Pomorza spraw. Ważne są język i kultura kaszubska, ale równie istotne są sprawy fundamentalne - obywatelskość, samorządność, demokracja. Musimy mieć coś ważnego do powiedzenia, żeby inni chcieli nas słuchać.

Ramy swojej działalności nakreślił Pan podczas Zjazdu Delegatów, na którym został Pan wybrany prezesem ZKP.

Powiedziałem wówczas o czterech obszarach, w których Zrzeszenie powinno być aktywne. Jednym z nich jest edukacja, ale rozumiana szerzej i integralnie. Chodzi bowiem nie tylko o edukację formalną w szkole, ale też nieformalną, obejmującą dorosłych. Musimy wykorzystać ogromny potencjał drzemiący w pokoleniu 60 plus. Fenomen uniwersytetów trzeciego wieku pokazuje jak wiele starszych osób jest głodnych wiedzy i poznawania świata. Drugim ze wspomnianych obszarów jest kultura, również traktowana jako wielki projekt kulturowy. Mamy w tej dziedzinie ogromne doświadczenie oraz dorobek. Inni też mają coś nam do przekazania. W różnorodności jest nasze bogactwo, którym powinniśmy się dzielić. Nasi wielcy poprzednicy, z Lechem Bądkowskim na czele, apelowali, abyśmy zawsze stali twarzą ku przyszłości. Pamiętni tego, powinniśmy dbać o takie sprawy, jak kształtowanie demokratycznych postaw obywatelskich czy rozwijanie samorządu, budowanie wspólnoty. Są to sprawy, które nie tylko dotyczą każdego z nas, ale też mają szczególne znaczenie właśnie w naszych czasach.

Dlaczego?

Bo, niestety, nic nie jest dane raz na zawsze. Poza tym obecnie jesteśmy - w niespotykanym dotychczas stopniu - podzieleni, zwłaszcza gdy chodzi o życie społeczne i polityczne. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, słuchać siebie nawzajem, dyskutować na argumenty, uczyć się mieć do siebie zaufanie. Widoczne są też próby centralizacji, ingerowania w działalność organizacji pozarządowych. Moim zaś marzeniem jest, żeby zrzeszenie pokazało, że można inaczej. Moglibyśmy być wzorem dla innych.

Obawiam się, że trudno będzie to zrealizować. W ostatnich latach wiele niekaszubskich środowisk odwróciło się od zrzeszenia. Wydaje się, że niełatwo będzie odzyskać ich zaufanie. Może się też okazać, że plany, o których Pan mówi, są zbyt ambitne, czyli nie do zrealizowania.

W minionych latach nieco zapomnieliśmy, że zrzeszenie jest nie tylko kaszubskie, ale i pomorskie. Tak nie powinno być. Nawet w parlamencie powołany został, obok zespołu kaszubskiego, zespół kociewski. Musimy odzyskać zaufanie do siebie. Plany mam ambitne, ale tak powinno być. Nawet jeśli nie wszystko uda się zrealizować do końca. Wierzę, że uda się tak dobrać skład Zarządu Głównego, aby jak najwięcej udało się zrealizować. A w zrzeszeniu mamy wielu wspaniałych i rozważnych działaczy. Za dobrymi pomysłami pójdą dobre projekty, a w ślad za tym pojawią się i pieniądze, i możliwości organizacyjne. Najważniejsze, żeby mieć wizję i chęć pracy, a tego mi nie brakuje.

Prof. dr hab. inż. Edmund Wittbrodt, ur. 1947 r. w Rumi. Profesor zwyczajny Politechniki Gdańskiej.
W przeszłości był m.in. rektorem Politechniki Gdańskiej, ministrem edukacji narodowej, senatorem i eurodeputowanym. Działacz Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, współzałożyciel Instytutu Kaszubskiego w Gdańsku. Inicjator powołania Rumskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Laureat licznych nagród, w tym Nagrody Naukowej Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza za rok 1997. Honorowy Obywatel Miasta Rumi, Zasłużony dla Powiatu Wejherowskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki