Z winy pijanych kierowców w 2020 r. zginęło 216 osób, a niemal 1,9 tys. zostało rannych. Każdy ranny to osobna historia walki o powrót do zdrowia, pracy, normalnego funkcjonowania. W wielu przypadkach - walka skończona tylko częściowym sukcesem.
Dla wielu wypadek oznacza zmianę na całe życie, brutalne ograniczenie możliwości i perspektyw życiowych. Po tragicznym wypadku, w którym pijany kierowca zabił rodziców trójki dzieci, pojawia się wysyp pomysłów na nowe narzędzia walki z pijanymi kierowcami. Zaostrzenie kar, konfiskata samochodu, wypłata dożywotniej renty lub alimentów dla dzieci ofiar wypadków. Co najważniejsze - w zgłaszanych pomysłach widać wyraźnie, że nie tylko wysokość kar ma znaczenie, ale znacznie więcej uwagi poświęcone jest odpowiedzialności materialnej sprawców wypadków i próbom naprawienia sytuacji poszkodowanych. To ważny i dobry kierunek.
Ale wprowadzenie takich zmian w prawie nie wystarczy. Bo my wszyscy jako społeczeństwo mamy do odrobienia jeszcze jedną lekcję - lekcję odpowiedzialności. Każdy sprawca przestępstwa zakłada, że uda mu się uniknąć odpowiedzialności. Dlatego ewentualne kary nie zawsze są wystarczającym „straszakiem” zapobiegającym przestępstwu.
Każdy z nas powinien zdobyć się na odwagę i reagować, gdy widzi, jak osoba pijąca chwilę wcześniej alkohol wsiada za kierownicę.
Stan pijanego kierowcy - otumanienie alkoholem, a przynajmniej ograniczenie możliwości logicznego myślenia - nie pomaga w racjonalnej ocenie sytuacji. Dlatego potrzebne jest jeszcze coś, coś znacznie ważniejszego niż zmiana przepisów. Musi skończyć się przyzwolenie (a przynajmniej obojętność) części społeczeństwa w stosunku do pijaków wsiadających za kierownicę. W ramach walki z alkoholizmem w czasach PRL na ścianach klubów, restauracji, dyskotek pojawiały się tabliczki „edukacyjne” z napisem „Z pijanym nie tańczę”. Dziś ten slogan i widok prostych w formie tabliczek może budzić uśmiech albo być źródłem żartów.
Jednak dziś powinniśmy sięgnąć do tego hasła w wersji zmodyfikowanej. „Z pijanym nie jadę”, a może „Nie pozwolę jechać pijanemu”. Nie zamierzam zrzucać odpowiedzialności za wyczyny pijanych kierowców na ich przyjaciół, rodziny, partnerów czy dorosłe dzieci. Ale każdy z nas powinien zdobyć się na odwagę i reagować, gdy widzi, jak osoba pijąca chwilę wcześniej alkohol wsiada za kierownicę.
„Wujku, nie możesz jechać” - czy każdy z nas potrafi się zdobyć na takie postawienie sprawy? „Stary, bierz taksówkę, nie pchaj się za kółko” - czy każdy z nas zwróci się tak do swojego przyjaciela? „Nigdzie nie jedziesz, zabrałem ci kluczyki, przenocuj u mnie” - czy często sięgacie po takie argumenty w rozmowie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi po długim wieczornym spotkaniu?
Niezależnie od tego, jak będzie zmieniać się prawo, my wszyscy musimy wysyłać jasny sygnał - „z pijanym nie jadę”. Nie tylko w dosłownym znaczeniu odmowy wsiadania do samochodu z pijanym kierowcą, ale też tolerowania takich zachowań w swoim otoczeniu. Politycy niech zmieniają prawo. My wpływajmy.
[video]16316 [/video]
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?