Od sprintera do bobsleisty z pierwszymi sukcesami po kilku miesiącach
- Z pierwszym treningiem na lodzie, z pierwszą wywrotką, którą miałem w drugim ślizgu w życiu, mogę śmiało powiedzieć, że się zakochałem w tym sporcie. Wiem, jak to wygląda. To poczucie adrenaliny jest zupełnie inne, niż w lekkoatletyce. W tej akurat dyscyplinie mam tylko pozytywny stres, a zero negatywnego. W lekkoatletyce bywało inaczej. A to sprawia, że czuję się spełniony w bobslejach - zapewnia z przekonaniem Seweryn Sosna.
To nie jest tak, że sukces na mistrzostwach świata juniorów w bobslejach zdobywa się na pstryknięcie palców. Seweryn Sosna nie zaczynał bowiem w październiku 2022 roku "od zera". Wcześniej reprezentant AZS-u AWFiS-u Gdańsk uprawiał sprinty.
- Biegałem 100 metrów. Wyniki miałem średnie, w granicach 11 sekund. Dla niektórych to szybko, a dla innych wolno. Do rekordu świata (9,58 Usaina Bolta – przyp. aut.) dużo brakowało, więc nie wiązałem przyszłości z tą dyscypliną. Postanowiłem ją zmienić. Padło na bobsleje - wyjaśnia nam 20-latek.
Okazało się, że przeskok z dyscypliny kojarzącej się z latem na dyscyplinę wybitnie zimową, w górskiej scenerii nie będzie karkołomny. Sportowiec z Gdańska miał bowiem pewne predyspozycje.
- Spotkałem mojego bardzo dobrego kolegę Bartosza Sienkiewicza. Zobaczyłem, jak robił swój trening. Zauważyłem, że jest wiele podobieństw do ćwiczeń sprinterskich, że większy nacisk jest na siłownię poza sezonem. W sezonie dużo bowiem trenuje się na lodzie. A ja zawsze wyróżniałem się większą siłą od swoich rówieśników. To pomogło w wyborze tej dyscypliny. Bob waży około 200 kg i trzeba go szybko rozepchnąć na lodzie. Posiadałem dwie kluczowe umiejętności – siłę i szybkość - wylicza Seweryn Sosna.
Bobslejowego toru w Polsce wciąż brak
Fizyczne możliwości to jedno, ale na Pomorzu ze świecą szukać toru bobslejowego. Ba, takiej infrastruktury nie ma w całym kraju, więc reprezentanci najczęściej obierają kierunek na tor w łotewskiej miejscowości Sigulda. Pewnym rozwiązaniem jest też infrastruktura... w OPO Cetniewo we Władysławowie. - Mamy tam swoją, płaską ścieżkę na tartanie. Zakupiona jest już ścieżka pochyła, na której będziemy mogli rozpychać nasze trenażery. A to będzie miało większe przełożenie na prawdziwe wyniki na lodzie. Czy te zastępcze treningi się sprawdzają? Gdyby był tor bobslejowy w Polsce, to na pewno większość czasu w roku spędzalibyśmy na nim. Musimy radzić sobie w innych miejscach praktycznie w sezonie. Zgrupowania u nas zaczynają się od października. Wtedy również rozpoczyna się sezon. W Lillehammer mamy pierwszy Puchar Europy. Możemy ćwiczyć na torach bobslejowych tylko podczas treningów do zawodów i w krótkich okienkach pomiędzy pucharami. W Polsce skupiamy się na różnego rodzaju ćwiczeniach, które pozwalają nam ukierunkować trening pod bobsleje - tłumaczy Sosna.
Debiutancki sezon w wykonaniu gdańszczanina trzeba zaliczyć na wielki plus. Okazało się bowiem, że idealnie odnalazł się w nowej rzeczywistości.
- Na mistrzostwach świata juniorów do lat 23 udało nam się z Aleksym Boroniem (pilot - przyp. aut.) zdobyć drugie miejsce. W klasyfikacji juniorów do 26 lat mieliśmy ósme miejsce. Zostaliśmy wyróżnieni przez związek i mogliśmy wystartować na mistrzostwach świata seniorów. Zyskaliśmy bardzo dużo obycia, zajmując 22 lokatę. Nie udało nam się dostać do finałowej dwudziestki, co by oznaczało czwarty, finałowy ślizg, ale wyciągnęliśmy z tego występu dużo doświadczeń. Pomogło to nam w radzeniu sobie ze stresem i obyciu z zawodnikami klasy światowej - mówi rozpychający w kadrze narodowej A.
I wylicza największe różnice pomiędzy ściganiem się w bobach dwuosobowych i czteroosobowych.
- Dwójki bobslejowe to tak naprawdę zupełnie inny sport niż czwórki. Dla przykładu w dwójkach, jako rozpychający lub hamulcowy, to niczego nie widzę na torze. Natomiast w czwórce, jako drugi bądź trzeci zawodnik widzimy co się dzieje. Upadki w czwórce są bardziej drastyczne. Tutaj też trudniej wskoczyć go boba, z pozycji drugiego lub trzeciego. Dlatego, że wskakujemy od bumperów boba bezpośrednio do wnętrza sań. Tylko czwarty zawodnik może wskoczyć na wprost. Najbardziej komfortowe są dwójki, ale większa adrenalina jest w czwórkach. Powiem szczerze, że wolę czwórki, bo adrenalina to hormon, którego bardzo pożądam - śmieje się Seweryn Sosna.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?