Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kasy Towarzystwa Przyjaciół Sopotu zniknęło ponad 150 tys. zł

Kamila Grzenkowska
T. Bołt
Z kasy Towarzystwa Przyjaciół Sopotu w ciągu kilku lat zniknęło ponad 150 tys. złotych - twierdzi nowy dyrektor towarzystwa, a zarząd tłumaczy, że na pewno wszystko da się wyjaśnić. Ma to zrobić była pracownica TPS, która pełniła obowiązki dyrektora, ale teraz jest na zwolnieniu lekarskim.

Deficytu doliczył się nowy dyrektor TPS Krzysztof Kuczkowski, który objął to stanowisko wiosną tego roku. Okazało się też, że towarzystwo miało długi na ok. 50 tys. zł, gdyż przez kilka lat nie płaciło niektórych rachunków, m.in. za media czy też świadczeń do ZUS (nawet z 2008 r.). Tę sumę jednak nowej dyrekcji udało się już uregulować. Gdzie podziało się 150 tys. zł - na razie nie wiadomo. Sumę tę uznano za straty, gdyż nie ma na nią pokrycia w żadnych dokumentach. Nowy dyrektor, a także zarząd towarzystwa czekają na wyjaśnienia jednej z pracownic, która przez kilka miesięcy pełniła obowiązki dyrektora TPS, po tym jak z pełnionej funkcji zrezygnowała dotychczasowa szefowa.

Sprawa ujrzała światło dzienne podczas wtorkowej debaty kandydatów na prezydenta Sopotu, organizowanej przez redakcję "Dziennika Bałtyckiego". Obecny prezydent Jacek Karnowski zarzucił swojemu byłemu zastępcy Wojciechowi Fułkowi, że pieniądze zniknęły w czasie, kiedy pełnił on funkcje wiceprezydenta m.in. ds. kultury. Ten jednak bronił się, że to europoseł Jan Kozłowski jest prezesem TPS i to on jest za to odpowiedzialny.

-Budżet zawsze był zamykany z małym deficytem - przyznaje Wojciech Fułek, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Sopotu. - Co roku zarząd otrzymywał sprawozdania finansowe towarzystwa, które były dla nas wiarygodne.

Fułek przyznaje, że być może część pieniędzy była wydawana przez dyrekcję pochopnie. - Nie wiem, czy to były świadome działania - mówi Fułek.

- Ponoć pieniądze szły na jakieś ogniska muzyczne - dodaje Jan Kozłowski, prezes TPS.
Zdaniem władz towarzystwa do zadłużenia przyczyniała się m.in. lokatorka mieszkania komunalnego, które znajdowało się na strychu Dworku Sierakowskich. Mieszkanka nie płaciła za media, które obciążały licznik TPS (siedziba towarzystwa znajduje się w zabytkowym Dworku Sierakowskich).

Z kolei obecny dyrektor (zatrudnia go zarząd TPS) Krzysztof Kuczkowski zwraca uwagę na to, że TPS brakuje pieniędzy na utrzymanie zabytkowego budynku i wynagrodzenia.
- Na konkretne wydarzenia artystyczne przyznawane są granty. Gorzej z bieżącą działalnością - przyznaje Krzysztof Kuczkowski. Jacek Karnowski przypomina, że TPS dostało w tym roku od miasta 400 tys. zł dotacji na swoją działalność, w poprzednim roku - 300 tys. zł. Miasto jest właścicielem Dworku Sierakowskich.

- To patowa sytuacja. Miasto może dać towarzystwu dotacje na projekty, ale nie na długi. Po to jest zarząd, by szukać sponsorów dla działalności stowarzyszenia - mówi Karnowski.

Brak wyjaśnień
O deficycie i nieprawidłowościach w finansach towarzystwa jego zarząd wie już od kilku tygodni.
Jednak zarówno Wojciech Fułek, jak i Jan Kozłowski, do dziś nie złożyli zawiadomienia w prokuraturze w tej sprawie. Liczą na to, że przebywająca obecnie na zwolnieniu lekarskim była pracownica pełniąca obowiązki dyrektora wyjaśni, gdzie wydano brakującą sumę i nie trzeba będzie powiadamiać odpowiednich służb.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki