Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wzbogacimy się umiarkowanie

Redakcja
O tym, co przyniesie ten rok w gospodarce, rozmawiamy z profesorem Henrykiem Ćwiklińskim z Uniwersytetu Gdańskiego. - Za rok będziemy mogli powiedzieć sobie , że po tych 12 miesiącach jesteśmy bogatsi?

- Tak, będziemy się bogacić, ale w tempie dotychczasowym, jak w roku ubiegłym. Przewiduje się, że wzrost PKB osiągnie dynamikę na poziomie 3 procent lub bardzo niewiele wyższą. Gospodarka w bieżącym roku będzie się rozwijać w sposób zrównoważony. To bardzo ważne, ponieważ zaskakujące, duże zmiany - tak na plus, jak i minus - nie są sprzyjające.

- Zaskoczeniem ubiegłorocznym była deflacja, czyli spadek cen. Analitycy w prognozach tego nie przewidzieli.

- To prawda. Niskie ceny to efekt czynników leżących poza naszym krajem, czyli taniejącej w szybkim tempie ropy naftowej. Jej niskie notowania przekładają się na niższe koszty wielu firm, zatem mogą one wzmóc konkurencję cenową. Sądzę, że w tym roku będziemy na granicy deflacji i inflacji, z przechyłem na tę drugą na niewysokim poziomie około 1 procenta. Także ceny ropy naftowej powinny kształtować się na niskich poziomach około 50-60 dolarów za baryłkę. To dobry sygnał dla gospodarki.

- Także dla naszych portfeli. Stabilne ceny korzystnie odbiją się na naszych portfelach. Płace realne wzrosną. W dużym stopniu?

- Koszty pracy zauważalnie nie wzrosną. Głównie dzięki zachowaniu obciążeń okołopła- cowych na ubiegłorocznym poziomie. Presja na podwyżki będzie ze strony pracowników wyższa, ale realnie wynagrodzenia będą rosły w tempie porównywalnym do ostatnich lat, czyli gdzieś na poziomie 4 procent.Firmy są w dobrej kondycji, mają zasoby finansowe, ich wyniki są dobre, ale wyższym podwyżkom nie będzie sprzyjać właśnie bardzo niska dynamika cen. Odpadnie zatem jeden z argumentów dla znacznego podnoszenia wynagrodzeń.

- Realnie będziemy mieli jednak więcej pieniędzy, będziemy mogli więcej wydawać. A to będzie chyba w dużej mierze decydowało o tempie wzrostu gospodarczego?

- Jak najbardziej, zwłaszcza że warunki do oszczędzania nie są zachęcające. Bezpieczne instrumenty jak lokaty czy obligacje są tak nisko oprocentowane, że właściwie nie mają sensu. Popyt wewnętrzny będzie decydujący dla rozwoju gospodarki. Drugim mocnym czynnikiem będzie eksport. Złoty będzie słabszy niż rok temu, waluty będą droższe. Eksporterzy więcej zarobią za towary i usługi lokowane za granicą. Nawiązując do niskiej inflacji, nie można pominąć polityki pieniężnej. W mojej ocenie dobrym posunięciem jest utrzymywanie przez Radę Polityki Pieniężnej podstawowej stopy procentowej na poziomie 2 procent. Zejście dużo niżej, co postulują niektórzy dla pobudzenia wzrostu, niosłoby zagrożenie braku pola manewru, gdyby koniunktura siadła i deflacja się pogłębiła. Tak mamy jeszcze rezerwę dla niewielkiej obniżki, a wydaje się ona realna.

- Nawiązując do eksportu, sytuacja na Wschodzie nadal jest niestabilna. Eksport w tym kierunku znacznie osłabł .

- Co do rozwoju sytuacji na Wschodzie przewidywanie jest obarczone dużą dozą niewiadomych. Ale patrząc na miesiące wstecz, polskie firmy pokazały, że mają spore umiejętności marketingowe i potrafią szukać nowych rynków zbytu, zastępujących rosyjski. Potwierdza to polepszający się bilans płatniczy naszego kraju.

- Wciąż jest jednak minusowe.

- Najważniejsze nie jest to, czy jesteśmy eksporterem netto. Ważne jest, że oprócz towarów importujemy kapitał inwestycyjny. Jest to m.in. zasługa faktu, że jesteśmy wprawdzie krajem rozwijającym się, ale stabilnym gospodarczo.

- Eksport zależy od kondycji naszych głównych odbiorców, czyli krajów strefy euro.  Ich gospodarki w tym roku odbiją się?

- Wzrost gospodarczy  UE jest nadal niski. W tym roku na tle całej Wspólnoty szybciej rosnąć będą, w tempie podobnym do Polski, kraje na dorobku niemające wspólnej waluty. Sama strefa euro może liczyć na wzrost na poziomie około 1 procenta. Euroland wciąż nie wykaraskał się z problemów swoich południowych członków, głównie Grecji, której sytuacja gospodarcza jest zła. Widać, że pompowanie miliardów euro być może zapobiegło głębokiej recesji, ale z pewnością nie wyleczyło Europy. Oczywiście dla nas korzystne byłoby, aby zwłaszcza gospodarka niemiecka wyraźnie się odbiła, ale status quo także nie jest złe. Zatem przewiduję raczej spokojny rok. W dłuższej perspektywie może pojawić się zagrożenie znalezienia się w sytuacji często dotykającej kraje średnio rozwinięte o dochodzie 16-17 tysięcy dolarów per capita, gdzie proste rezerwy wzrostu jak niskie koszty pracy zostały wyczerpane. By kontynuować szybszą niż rozwinięty Zachód ścieżkę wzrostu, potrzebny jest wzrost innowacyjności i konkurencyjności naszej gospodarki. Tutaj wiele zależy nie tylko od działań na szczeblu centralnym, ale też od inwestycji naszych przedsiębiorstw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki