Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wysypisko w Gdańsku Szadółkach: Brak odpowiedzialnych za fetor. 400 milionów poszło w... śmieci?

E. Oleksy, Ł. Kłos
Anna Arent -Mendyk/Archiwum
Ledwie rok po uroczystym otwarciu zmodernizowanego Zakładu Utylizacyjnego w gdańskich Szadółkach nowoczesne maszyny, dzięki którym dokuczliwy fetor unoszący się nad południowymi dzielnicami Gdańska miał zniknąć, są do wymiany. Śmieciowy kontrakt podpisali Dariusz Sylwestrzak z zakładu w Szadółkach i Tomasz Woroch z Hydrobudowy. Obaj unikną jednak odpowiedzialności, bo od lat nie zajmują już funkcji prezesów.

Ustalenie osób odpowiedzialnych za warte 400 mln zł zlecenie zajęło nam 10 minut. Kiedy to samo pytanie zadaliśmy miejskim urzędnikom, ci kazali nam czekać ponad 6 godzin.

Władzom Gdańska z trudem przychodzą odpowiedzi na niewygodne pytania dotyczące inwestycji, która miała być dumą miasta, a nie wyszła. A jeszcze cztery lata temu - 6 sierpnia 2008 r. - gdy podpisywano wielomilionowy kontrakt, nie brakowało chętnych do firmowania przedsięwzięcia swoją twarzą.

Dziś, gdy pytamy, czy władze miasta są zadowolone z działań podejmowanych przez obecny zarząd Zakładu Utylizacyjnego, nie otrzymujemy odpowiedzi.
- Prezydent przebywa obecnie z wizytą służbową w Stanach Zjednoczonych - stwierdził krótko Antoni Pawlak, rzecznik prasowy Pawła Adamowicza.

Zakład Utylizacyjny w całości należy do samorządu Gdańska. Ponadto magistrat ma obowiązek nadzorować, czy składowisko odpadów działa prawidłowo.

Warta 400 mln zł inwestycja już po pół roku od uroczystego otwarcia zaczęła szwankować. Dziś działa praktycznie na pół gwizdka, a okoliczni mieszkańcy cierpią z powodu nieznośnego fetoru. Nie działają podstawowe urządzenia sortowni oraz kompostowni.

Winnych za ten "śmierdzący problem" próżno szukać. Dariusz Sylwestrzak, ówczesny prezes ZU, stracił stanowisko w atmosferze skandalu wiosną 2009 r. Zaś Tomasz Woroch zrezygnował z funkcji prezesa Hydrobudowy już trzy miesiące po podpisaniu kontraktu. Sama Hydrobudowa ogłosiła upadłość w czerwcu bieżącego roku.

Trwają gorączkowe poszukiwania firmy, która weźmie na siebie ciężar naprawy wadliwych urządzeń. Jeszcze w tym miesiącu władze ZU mają przyjąć gości z Niemiec. Nawet jeśli rozmowy przebiegną pomyślnie, to nie można się spodziewać, że uciążliwości zostaną zminimalizowane w tym roku.

Tymczasem od lipca przyszłego roku w życie wejdzie tzw. podatek śmieciowy. Wszystkie gdańskie odpady będą musiały trafiać na Szadółki, a nie - tak jak dzieje się to teraz - także na tańsze wysypiska np. w Tczewie czy Kościerzynie. Niemal pewne jest, że opłaty za wywóz śmieci wzrosną. Choć ciągle nie wiadomo o ile, bo Gdańsk jeszcze nie wybrał nowej metody ich naliczania.

- Pytanie tylko, czy gmina chcąc dostosować się do wymogów ustawy, która nakłada na nią obowiązek wprowadzenia nowego systemu, nie porywa się z motyką na słońce - mówi Jaromir Falandysz, opozycyjny radny z PiS. - Skoro składowisko w Szadółkach już teraz nie jest w stanie normalnie pracować, to można sobie wyobrazić, co się będzie działo, gdy zacznie do niego trafiać o wiele więcej śmieci niż teraz. Odpowiedzialność za niekompetencję zarządzających zostanie de facto przerzucona na mieszkańców, którzy płacąc podatek śmieciowy sfinansują kolejne naprawy urządzeń w Szadółkach.

Tymczasem, w Zakładzie Utylizacyjnym na Szadółkach doszło do kolejnej awarii. Jakiej? Czytaj na gdansk.naszemiasto.pl

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki