Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystawa "Zakopane w Sopocie". Trzej rzeźbiarze z papierosem

Gabriela Pewińska
Karolina Misztal
Z Marcinem Rząsą, rzeźbiarzem z Zakopanego, synem Antoniego Rząsy, jednego z bohaterów wystawy "Zakopane w Sopocie".

Wierzy pan w genius loci?
Istnieją miejsca wyjątkowe. W pewnych miejscach pewne rzeczy się udają, a w innych nie.

Czy takim miejscem dla Pana ojca było Zakopane?
Bez Zakopanego ojca by nie było, choć z Zakopanem się kłócił i zdarzały się chwile, gdy z Zakopanego uciekał. Zakopane może i miało swoje mankamenty, ale było dla ojca najlepsze. Próbował wyjechać stamtąd na studia do ASP w Warszawie, ale jego profesor, Antoni Kenar, namówił go, by w Zakopanem został.

I został.
Od września 1952 roku podjął pracę jako nauczyciel rzeźby w tej samej szkole, Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych, w której w maju jeszcze zdawał maturę. Kenar wiedząc, jakim człowiekiem jest mój ojciec, jaką ma wrażliwość, zdawał sobie sprawę, że warszawska, akademicka rzeczywistość socrealistyczna wejdzie w jego duszę walcem, i że ojciec temu nie sprosta. To Kenar uznał, że Zakopane jest dla ojca miejscem najlepszym.

Zakopane było właściwym miejscem dla trójki twórców, których wystawę prezentuje właśnie sopocka galeria sztuki.
Przyjechali do Zakopanego z bardzo podobnych okolic. Ojciec spod Rzeszowa, Kenar z Iwonicza, Hasior z Nowego Sącza. Ten bagaż dzieciństwa, atmosfera tamtych stron, dość przewrotna, bo z jednej strony malowniczy krajobraz z łagodnością pejzażu, urokliwe wioseczki i sady, z drugiej - przestrzeń, gdzie złe się czai w zakątku. Te różnice narodowościowe, czas, gdy wszystko się świetnie układa, a za chwilę na ostrzu noża staje. I pierwsza wojna światowa przez ten rejon się przetoczyła drastycznie, a i druga podobnie. I nagle to Zakopane, które pojawiło się w ich życiu jako oaza, tu mogli się spokojnie rozwijać. Dobre miejsce do życia, do pracy.

Kenar był dla Pana ojca, a i dla Hasiora mistrzem.
Gdy patrzę na prace Kenara, myślę sobie, że to niebywałe, że mamy w historii polskiej sztuki artystę o tak wielkiej kulturze plastycznej, o takiej erudycji. Może gdyby mieszkał w słonecznej Prowansji nie byłoby to dziwne, ale tu? Mój ojciec i Hasior, w swojej twórczości grają na najbardziej czułych strunach, ostro atakują widza ze wszystkich stron, wejście w przestrzeń prac Kenara to odpoczynek, bo jego twórczość jest bardzo elegancka, salonowa. Kenar jako profesor trzymał się zasady: w relacji mistrz - uczeń najważniejszy jest uczeń. Miał też niesłychaną zdolność rozwijania indywidualności każdego ze swoich uczniów, doskonale wiedział, co tym chłopakom w duszy gra.

Umiał dostrzec w każdym tę iskierkę, i mimo że dojrzewali twórczo obok siebie, każdy stawał się innym kwiatem. Często zdarza się, że gdy osobowość profesora jest tak silna, to wychowankowie stają się mniej lub bardziej udanymi jego klonami. W tym przypadku każdy z jego uczniów stał się osobnym artystą.

Coś jednak łączy twórczość Pana ojca i Hasiora.
Pani Kenarowa wspominała, że po śmierci męża obydwaj sobie nawzajem robili korekty. Przychodził Hasior do ojca i mówił: Wiesz Antek, prawdopodobnie Kenar powiedziałby to i to... Albo ojciec, oglądając prace Hasiora, sugerował: Wiesz Władek, Kenarowi to by się podobało... Patrząc na rzeźby ojca i prace Hasiora mam czasem wrażenie, że różnica w ich twórczości bierze się tylko z różnicy materiału, na którym pracowali. Z jednej strony portret, twarz autorstwa Hasiora zrobiona z grabi rolniczych, telewizora, światełek, a obok Pieta ojca. Patrzę na te pozornie różne prace i mam wrażenie, że obaj mieli tę samą modelkę, tylko inaczej o niej opowiedzieli.

Na wystawie fotograficzne portrety twórców. Kenar, Hasior, Rząsa, a każdy z papierosem.

Strasznie palili! Gdy ojciec bardzo podupadł na zdrowiu, lekarze namawiali go, by zrezygnował z używek. Tak jak odstawienie alkoholu nie stanowiło problemu, tak z papierosów, choć wiedział, że to go skutecznie zabija, nie potrafił zrezygnować. Gdy przygotowywaliśmy wystawę, znalezienie zdjęcia ojca bez papierosa było naprawdę sztuką.

Nie ma Pan wrażenia, że dla tamtego pokolenia artystów papieros to nie był po prostu papieros ?
Kiedy przypominam sobie ojca przy pracy to nie tego, który trzyma dłuto i rzeźbi, a wióry lecą. Ojciec przy pracy to był ojciec siedzący na krześle, palący papierosa za papierosem i patrzący na kloc drewna. Rzeźbił szybko, główna sprawa to była refleksja nad materią. Ja nigdy nie paliłem, ale mogę sobie wyobrazić, że palenie jest to moment, który pozwala się w specyficzny sposób skupić, może nawet daje wytchnienie.

Ta wystawa - niezwykła jak na ten snobistyczny Sopot tuż przed sezonem. Wprowadza niepokój.

Rzeczywiście, w atmosferze wakacyjnego słońca, białego, lśniącego mola ta ekspozycja może wydawać się mocna, ale warto ją zobaczyć. Ostatnie 25 lat utrzymuje nas w przekonaniu, że wszystko jest już poustawiane, poukładane, posprzątane i ten świat jest tak urządzony jak my sobie to wyobrażamy, jak my sobie zaplanujemy. I owe buńczuczne stwierdzenia, że się "historia skończyła"... Wydarzenia za naszą wschodnią granicą sprzed ostatnich paru miesięcy pokazują, że w tym "poukładanym" świecie coś jest tylko ledwie przypudrowane, że jedynie wydaje się nam, że jest pięknie, ale niestety wciąż wszystko to, co człowiek może człowiekowi złego zrobić, gdzieś pod powłoką drzemie...

W latach 50. i 60. Sopot, jak i Zakopane, był takim genius loci dla artystów. Czy tak jest dalej? Nie wiem. W tych radosnych, ślicznych dekoracjach wszyscy się bardzo poukładani zrobili... Może dlatego, że rzucili palenie?

(śmiech) Jakoś nasz kraj, mimo że się wciąż upiększa, zbrzydł, choć potencjał i możliwości, którymi dysponujemy mogłyby sprawić, że byłoby ładnie. Jakieś normy, pewna poprawność nas zabija, ale prawdopodobnie i to przeżyjemy.

Rozmawiała: Gabriela Pewińska

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki