Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystawa w Muzeum Regionalnym w Człuchowie. Szable, bagnety, pikielhauby...

Beata Gliwka
Beata Gliwka
W Muzeum Regionalnym w Człuchowie można obejrzeć wystawę "Pruska broń biała okresu cesarstwa 1871-1918". Zgromadzono na niej wiele unikatowych eksponatów.

Jest lipiec, rok 1918, I wojna światowa. Na froncie zachodnim trwa niemiecka ofensywa. Bitwa nad Marną to ostatnia szansa armii cesarskiej, żeby przejąć inicjatywę w walce z aliantami. A trzeba pamiętać, że naprzeciw Niemców stoją aż trzy armie - francuska, brytyjska i amerykańska. Jeden z pruskich żołnierzy właśnie biegnie w stronę okopów wroga. W ręku karabin, u boku saperka.

Zaczyna się atak, jednak szybko się załamuje. Żołnierz upada. Stracił karabin, kiedy w kolbę uderzył pocisk nieprzyjaciela. Wraz z karabinem przepadł i bagnet. Tymczasem artyleria francuska zaczyna bić w przedpole, na którym znajdują się Niemcy. Gdzie się schować? Żołnierz wskakuje do leja po pocisku artyleryjskim, ale zajęli go już koledzy. Musi sobie radzić sam. Saperka wgryza się w ziemię, tworząc jednoosobowe schronienie.

Dziura w ziemi ratuje chłopakowi życie, gdy dookoła rozpoczyna się piekło. Kiedy jednak piechota francuska rozpoczyna kontratak, żołnierz wpada w panikę - nie ma karabinu, nie ma bagnetu. Słyszy łomot. To koledzy z oddziału ruszają do uderzenia. Co teraz? Chwyta... saperkę. Znowu będzie w użyciu, tym razem jako broń. Uderza, zabija i ratuje życie swojemu właścicielowi po raz drugi...

Gra wyobraźni

- Żołnierze w okopach ostrzyli nie tylko przednią część saperki, służącą do kopania, ale także boczne. Dzięki temu narzędzie można było przekształcić w broń - historyk Marian Fryda, adiunkt Muzeum Regionalnego w Człuchowie, przejmująco opowiada o eksponatach, które można oglądać na wystawie "Pruska broń biała okresu cesarstwa 1871-1918" w człuchowskim muzeum. Ma na to własny patent. - Może to dziwnie zabrzmi, ale moim wielkim marzeniem od dawna, a była to klasa siódma szkoły podstawowej, było to, żeby przedmioty "mówiły". Ukazywała się wówczas gazeta harcerska "Świat Młodych". Na ostatniej stronie były tam komiksy. Mnie szczególnie zainteresował ten, w którym grupa uczonych wynalazła niezwykłe urządzenie. Wkładało się do niego jakiś przedmiot, a na ekranie ukazywała się jego historia. Przedmiot "opowiadał" swoje dzieje. Marzy mi się, żeby w przyszłości ktoś coś takiego wynalazł. Wierzę, że nie tylko żywe stworzenia, ale też każdy przedmiot ma swoją pamięć. Ileż moglibyśmy wtedy usłyszeć...

Na razie Marian Fryda radzi sobie bez maszyny. Pozwala, aby eksponaty, poczynając od bogatego zbioru szabli, "opowiadały" zwiedzającym swoją historię.

- Jak pani myśli, która z nich ma więcej do powiedzenia? Ta, nadgryziona zębem czasu szabla pruska z 1855 roku, którą się posługiwał jakiś żołnierz z 6 Pułku Artylerii Pieszej. Czy ta piękna szabla oficerska z 1896 roku? Która ma ciekawszą historię militarną? - pada pytanie.

- Pewnie ta bardziej zniszczona - sugeruję nieśmiało. Wybór jest słuszny.

- Pruska szabla wykonana została w 1855 roku, wzór 1811, a więc wzorowano ją na broni z okresu napoleońskiego. To szabla, która musiała się sprawdzić w praktyce, inaczej nie byłaby tak długo w użyciu - tłumaczy Fryda. - Nie bez powodu pistolety maszynowe Kałasznikowa produkuje się nieprzerwanie od 1947 roku. Po prostu jest to najskuteczniejsza broń. Podobnie było z szablami. Ta tutaj, mimo konserwacji, jest zniszczona, sponiewierana. Jej właściciel nieraz musiał odpierać atak nieprzyjaciela. A szabla oficerska? Na oko widać, że jest lżejsza i praktycznie nieużywana. Służyła raczej do parady. Gdyby miała opowiedzieć swoją historię, oprowadziłaby nas pewnie po salach balowych, paradach, pokazałaby, jak błyszczy w słońcu, kiedy jej właściciel salutuje. Czy mogłaby opowiedzieć o jakiejś potyczce, walce? Jeśli już, to raczej o honorowym pojedynku...

Wyłącznie do parady z pewnością służyła też pięknie zdobiona tzw. lwia szabla z około 1900 roku, z 53 Pułku Artylerii Polowej w Bydgoszczy. Na to, że należała do artylerzysty, wskazuje symbol - wygrawerowane dwie skrzyżowane armaty. Szable te stały się modne w I ćwierci XIX w. wśród oficerów pruskich. Ich cechą charakterystyczną było, jak sama nazwa wskazuje, zakończenie kapturka w formie lwiej głowy. W zbiorze szabel, pałaszy i szpad jest też m. in. słynna szabla wz. 1811, której konstrukcja została oparta na szabli angielskiej wz. 1796. Szabla ta, od nazwiska słynnego marszałka Gebharda Blüchera, pogromcy Napoleona pod Waterloo w 1815 roku, nosi nazwę blicherówka.

- To była bardzo niebezpieczna na ówczesne czasy broń . Wprowadzenie jej wywołało popłoch wojsk francuskich. Oficerowie i szeregowi protestowali przeciwko użyciu tych szerokich, potężnych szabel, które siały śmierć lub pozostawiały straszne rany. W połowie XIX wieku szable te wycofano z kawalerii. Trafiły do artylerii, a następnie do taborów - opowiada Marek Fijałkowski, starszy kustosz Muzeum Okręgowego w Pile, komisarz wystawy.

Śmiertelne piękno bagnetów

Równie zróżnicowane jak szable są bagnety. Mają rozmaite kształt i wielkość, poczynając od bagnetów tulejowych do karabinu Dreysego wz. 1841 i 1862, poprzez bagnety z mosiężnymi rękojeściami dla fizylierów wz. 1860 i saperów wz. 1865, po bagnety do najpopularniejszego, od 1871 roku aż do zakończenia II wojny światowej, karabinu Mauser i bagnetów zastępczych tzw. ersatzów, które pierwotnie wykonywano ze zdobycznych bagnetów francuskich, angielskich i belgijskich.
Dla niewtajemniczonego oka są tu długie ostrza w kształcie "rożna", klasyczne "sztylety", największy zaś respekt budzą szerokie "zębate" ostrza.

- Warto zauważyć, że niektóre bagnety były bardzo długie - podkreśla Marian Fryda. - Jest to między innymi pozostałość po czasach, kiedy kawaleria używała lancy. Chodziło o to, żeby razić przeciwnika z jak największej odległości. Kiedy do użycia wszedł karabin Mauser, który był karabinem stosunkowo szybkostrzelnym, atak na bagnety był już rzadkością. W przypadku muszkietów ładowanych od góry, gdzie szybkostrzelność była znacznie mniejsza, atak na bagnety był dużo częstszy. Długość bagnetu miała wówczas znaczenie.

Na wystawie zarezerwowano również miejsce dla zestawu noży okopowych oraz lancy pruskiej wz. 1893 z 1915 roku, która należała do 9 Pułku Strzelców Konnych z obecnego Czernichowska w obwodzie kaliningradzkim. Oglądać można też trzy sylwetki mundurowe z okresu cesarstwa, zestaw hełmów i zdjęcia przedstawiające żołnierzy z lat 1871-1918.

- To oryginalny mundur żołnierza pruskiego 149 Pułku Piechoty z Piły z okresu I wojny światowej - Marian Fryda wskazuje sylwetkę w kompletnym, choć mocno podniszczonym przez czas i... mole mundurze, w butach, z chlebakiem na plecach. Płaszcz, choć postrzępiony, nadal sięga kostek. - Patrząc na niego, przypomniałem sobie, jak sam doceniłem wartość takiego płaszcza. Na studiach mieliśmy Studium Wojskowe. Kiedy otrzymaliśmy mundury oraz płaszcze, chcieliśmy wyglądać w nich elegancko, więc poskracaliśmy je mocno, żeby robić dobre wrażenie - przecież dziewczyny patrzyły. Tylko kilku kolegów powiedziało "A co tam..." i zostawiło płaszcze długie do kostek. Potem, kiedy pogoniono nas zimą na poligon, okazało się, że ci w tych długich płaszczach usiedli sobie i byli jak w namiocie, a reszta, w kusych płaszczykach, dygotała. Żołnierze na froncie, których doświadczył "Dziadek Mróz", wiedzieli, że mundur musi być praktyczny.

Do munduru dochodziło, rzecz jasna, podstawowe wyposażenie - plecak, manierka, ładownice na naboje...

- Żołnierz miał przy sobie do 60 naboi, mógł więc trochę postrzelać. A chlebak, jak sama nazwa wskazuje, służył do noszenia... granatów - śmieje się historyk. - Tak się mówi w wojsku, ale rzeczywiście chlebak miał również takie przeznaczenie. Granaty z pierwszej wojny światowej były dość duże, a jeszcze podczas drugiej wojny Niemcy używali tak zwanych granatów trzonkowych. To była jakby puszka na drewnianym trzonku. Zawleczka to był sznureczek, który przechodził przez ten trzonek. Odkręcało się to jak zakrętkę w butelce, potem szarpało, następował zapłon, rzucało granat, a ten po paru sekundach wybuchał. Zresztą bywało z tym różnie. Czasem trzeba było chwilę odczekać.

Zdarzało się, że co bardziej nerwowy żołnierz rzucił za szybko, a przeciwnik, którego chciał trafić, zdążył granat złapać i odrzucić. Dopełnieniem muzealnej prezentacji są hełmy - od eleganckiej pikielhauby ze skóry, przez równie piękne metalowe hełmy kirasjerów, do praktycznych stalowych hełmów "z różkami". Te ostatnie wzbudziły naszą ciekawość...

- Zarówno pikielhauba ze skóry, jak ozdobne hełmy przeznaczone były raczej do parady. Niby jak miałyby chronić przed kulą czy nawet przed kawałkiem drzewa spadającym na głowę? - pada retoryczne pytanie. - Urazy głowy były wtedy najbardziej śmiercionośne. W 1916 roku Niemcy jako pierwsi wprowadzili do użytku hełmy stalowe. Prawie równolegle hełmy wprowadzili Anglicy. Przypominały one jednak bardziej talerz do zupy. Niemieckie zaś były głębokie, z kołnierzem schodzącym z tyłu na szyję, rzeczywiście chroniły żołnierza.

Eksponaty prezentowane na wystawie "Pruska broń biała okresu cesarstwa 1871-1918" pochodzą ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Pile. Część została użyczona przez kilku prywatnych kolekcjonerów z Piły i jednego z Jastrowia. Wystawę w Muzeum Regionalnym w Człuchowie można oglądać do 10 października tego roku. Warto tu zajrzeć, bo każdy, kto ją odwiedzi, może liczyć na ciekawe opowieści snute przez szable, mundury, a nawet wysłużoną żołnierską saperkę.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki