18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystawa "Rdza" w gdańskim NCK. Fotografie pasyjek autorstwa Anny Jakubowskiej [ZDJĘCIA]

Gabriela Pewińska
Zdjęcia z wystawy "Rdza" prezentowanej w gdańskim NCK
Zdjęcia z wystawy "Rdza" prezentowanej w gdańskim NCK Anna Jakubowska
Umierające, pokaleczone, połamane pasyjki wzbudzały litość, wołały o pomoc, ale ja mogłam tylko dokumentować... O fotografiach z wystawy "Rdza" mówią gdańszczanie: Anna Jakubowska - autorka zdjęć i jej mąż, także fotograf, Krzysztof Jakubowski. Wystawę Anny Jakubowskiej można oglądać do 21 kwietnia (w godz. 10-18) w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku, przy ul. Korzennej 33.

Który był pierwszy?
Anna Jakubowska: Nie pamiętam. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy robiliśmy zdjęcia do wystawy i albumu "Pomorskie cmentarze". Moją uwagę przyciągnęły wiszące na cmentarnych krzyżach figurki Chrystusa, pasyjki. Zaczęłam im się baczniej przypatrywać, po jakimś czasie pochłonęły mnie bez reszty. Zauważyła pani, że w zasadzie rzadko kiedy im się przyglądamy? Że właściwie nigdy nie zwracamy na nie uwagi? Ja, gdy raz spojrzałam, nie mogłam przestać. Potem na jakimkolwiek cmentarzu byliśmy, już tylko szukałam Chrystusa... To były bardzo wzruszające poszukiwania. Rozczulające odkrycia.

Krzysztof Jakubowski: Opuszczony cmentarz w Kolibkach. Tam znaleźliśmy wiele zmurszałych, okaleczonych, poranionych ze starości Chrystusów. Jedną z figurek, by nie odpadła, czyjaś troskliwa ręka przywiązała do krzyża sznurkiem.

A. J.: To była dla mnie chyba największa inspiracja. Ta ingerencja człowieka w życie Ukrzyżowanego. Że troskliwie się rannym zajął, że nie wyrzucił do śmietnika, tylko uratował.

Pasyjka. W ofercie zakładów pogrzebowych to galanteria ozdobna. Do wyboru, do koloru. Małe, duże. Tanie, drogie. To towar. Tak jak klamka. Wieszak. Gwóźdź.
A. J.: Tak na te figurki patrzymy. Jak na produkt, często zapominając, że to przecież symbol. A zapominamy dlatego, że figurka ta to obraz powszechny. Jest wszędzie. Na każdym cmentarnym krzyżu. Ogromna, niewyobrażalna liczba Chrystusów! Ale kiedy człowiek raz przyjrzy się tej postaci baczniej, raz pochyli głowę, może zobaczyć rzeczy niewyobrażalne... Przerażające. Zastanawiające.

K. J.: Obserwowałem Anię, gdy fotografowała. To nie było zwyczajne robienie zdjęć, kiedy ustawia się aparat, ostrość, natężenie światła. To było coś więcej, przy jednym krzyżu potrafiła spędzić godzinę! To była cała sesja poświęcona jednej figurce!

A. J.: Mąż się czasem denerwował, bo nie mogłam się oderwać od tego fotografowania. Chrystus wciągnął mnie w swój świat do głębi. Chodziłam po cmentarzu i widziałam te połamane, z pourywanymi rękoma, bez nóg, dobite gwoździem, by nie odpadły, z wyżartym przez rdzę tułowiem, jakby to biblijne ukrzyżowanie nie miało końca.

K. J.: Trzeba jednak pamiętać, że intuicja autorki, natchnienie, mistyka, jakiej została poddana, musiała mieszać się z techniką fotograficzną, która jest niezbędna podczas robienia zdjęć. Nie można było zatracić się w tej metafizyce do końca. Ani się to udało.

A. J.: Te umierające pasyjki to był dla mnie symbol przemijania, ale i - paradoks - trwania, istnienia mimo wszystko. Wzbudzały litość, wołały o pomoc, ale ja mogłam tylko dokumentować, nie ingerować, bo to jest jego, tego Chrystusa na krzyżu, życie, które musi i tu się dokonać. Wciąż wracam do tych zdjęć, a archiwum mam przeogromne, nie mogę przestać ich oglądać. Co spojrzę, to mnie rozczulają, jak cierpiący ludzie.

K. J.: Ta wystawa porusza coś, co nas ostatnio trochę dręczy, myślę o naszym stosunku do Kościoła, do wiary. Jak się zmienia, jak coraz mniej w tym duchowości, mistyki, myśli. W nas samych wiara jak warstwy starej farby na tych figurkach, zaczyna odstawać, pod spodem jest rdza, nie wiadomo skąd ona się bierze.

A może to nie rdza, a krew?
K. J.: Być może, bo przecież krew ma ten sam, rdzawy kolor.

Ksiądz Krzysztof Niedałtowski zauważył we wstępie do katalogu wystawy: "Rdza - śmierć czy krew? Destrukcja czy nadzieja?".
K. J.: Nasz kolega, fotograf Andrzej Zembik napisał o tych zdjęciach: "Nie tylko z obcowaniem ze śmiercią człowieka mamy tu do czynienia, przede wszystkim z przemijaniem jego myśli, naszych wartości. Rdza, początek procesu, który jeszcze niedokonany, dzieje się"...

Wzruszają fotografie umierających figurek otulonych pajęczyną, jak lnianą tkaniną, całunem może...
A. J.: Robienie tych zdjęć było czasem jak ratowanie tym figurkom życia. Jak zatrzymanie procesu niszczenia, utrwalenie w pamięci. Chciałam, by ludzie spojrzeli na nie nie jak na ornament, ale symbol męczeństwa, cierpienia, bólu. Aura cmentarza takiemu patrzeniu sprzyja. Człowiek staje nad grobem, w tej ciszy śmierci i zapomina, że się samochód zepsuł, że zgubił portfel, że zapomniał kupić chleb. Wszystko to staje się w obliczu patrzącego na nas z krzyża Jezusa nieważne. Życie tu nabiera innego, właściwego wymiaru.

Patrzy Pani na to cierpienie ludzkie też trochę z innej strony. Przez całe życie pracowała Pani w służbie zdrowia. Robiła zdjęcia rentgenowskie.
A. J.: Przychodzili do mnie ludzie połamani bólem, przybici jak gwoździem do krzyża, wizją rozwijającej się choroby. Potrzebowali troski, dobrego słowa, uśmiechu, nadziei. Starałam się im to dać.

K. J.:
Patrzenie Ani na te figurki było trochę jak spotkania z tamtymi ludźmi. Tak samo jak z człowiekiem, musiała z Ukrzyżowanym złapać kontakt. I to był prawdziwy kontakt artysty z jego modelem.

A. J.: Żebym się przy nim zatrzymała, musiał coś w sobie mieć, musiał mnie wzruszyć, jakoś do siebie przywołać. To nie jest tak, że ktoś przychodzi na sesję, płaci i ja już chwytam za aparat. To za mało, żeby zrobić zdjęcie, czy będzie to kobieta na tarasie, figurka Chrystusa, okno czy stare drzwi.

K. J. : Do jednego ze słynnych malarzy przedwojennej bohemy przyszła kobieta z prośbą, by ją namalował. Malarz spojrzał i rzekł: "Nie widzę powodu". Tak jest z Anią i jej "modelami".
Chrystus na krzyżu to był powód. Starsze figurki, które były odlewane z cyny czy mosiądzu są dość trwałe, wytrzymałe, jedynie czas czy jakieś uderzenie spowodowało, że obraz koroduje. Ale te wykonywane z cienkiej blachy dosyć szybko ulegają korozji, poddają się. Wydawałoby się, że plastikowe figurki mogłyby nie ulec ni czasowi, ni aurze, a jednak i one pękają.

A. J.: Fotografowałam etapy rozpadania się plastikowego Jezuska przez długie miesiące. Ostatnio odpadł od krzyża tułów. Wcześniej noga. Niebawem znów pojedziemy na tamten cmentarz, zobaczymy, jaką czas dopisał do tego historię.

K. J.: Kiedy nadaliśmy tytuł tej wystawie, zacząłem szukać informacji o tym, czym, w znaczeniu chemicznym, jest rdza. To bardzo dziwne, bo proces rdzewienia dotyczy czegoś, co nas otacza, z drugiej strony jednak opiera się naszym zmysłom. To coś, co jest bezwonne, na pierwszym etapie nawet niewidzialne. Zastanawiające. Rdzewienie jest wynikiem połączenia tlenu i czasu. Cóż za paradoks! Z jednej strony rdzewienie, które wywołuje tlen to śmierć dla materii, z drugiej strony bez tlenu nie ma życia!

Czyli cud!
K. J.: Jeszcze dochodzi do tego element czasu, czegoś, co jest w zasadzie nieodczuwalne. Działanie czasu mniej odczuwamy my sami, bardziej nasz organizm. To tak jak z tym plastikowym Chrystusem. Figurka się wykrusza, ale obraz nie znika. Zostaje cień na krzyżu.

A. J.: Nie ma go, a jest.

K. J.: Cień, czyli wizerunek fotograficzny. Cień, który został na skutek działania światła utrwalony. To jest coś takiego jak Całun Turyński. Nie bez powodu święta Weronika jest uznawana za patronkę fotografów.

Robienie tych zdjęć, to było trochę jak droga krzyżowa?
K. J.: Kiedy Ania fotografowała pasyjki, to był czas, gdy ja przechodziłem swoją drogę krzyżową. Nagle ciężko zachorowałem na serce. Przeszedłem trudną operację. Nie było wiadomo, jak to wszystko się skończy.

A. J.: Robienie tych zdjęć było więc dla mnie jak cicha modlitwa. Myślę, że jeśli ktoś choć raz inaczej spojrzy na tę postać Chrystusa na krzyżu, nigdy już nie będzie patrzył na swoje życie tak samo. Nagle uświadomi sobie naszą kruchość, ten "plastik", z którego jesteśmy zbudowani. Taka jest po prostu kolej rzeczy, nas też dopadnie rdza. Ale kiedy człowiek się z tym oswoi, bardziej się cieszy, że jest.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki