Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyspa Nowakowska na Żuławach: Tu rządzi woda

Anna Szałkowska
Skutki "cofki" z 14 października br.
Skutki "cofki" z 14 października br. Anna Arent-Mendyk
Powódź, która się w ubiegłym tygodniu wdarła na Wyspę Nowakowską, przypomniała mieszkańcom Żuław, jak niebezpiecznego sąsiada mają tuż za miedzą, a ściślej mówiąc, za wałem.

Październik 2009 roku będzie kolejna datą w kalendarzu powodzi na Żuławach. Schemat jest taki sam: północny wiatr wpycha masy spiętrzonej wody z Bałtyku na Zalew Wiślany, a stamtąd do rzek - Elbląga, Tugi, Pasłęki. Wystarczy, że stany alarmowe zostaną przekroczone o kilkadziesiąt centymetrów i już mieszkańcy okolicznych terenów mogą się szykować do ewakuacji. O ile zdążą. Tak było w 1983 roku, kiedy doszło do zalania terenów ujścia Pasłęki oraz tragedii Wyspy Nowakowskiej. Dziesięć dni temu wyspa znów została zalana, podobnie jak tereny przy brzegach rzek Elbląga i Nowego Dworu Gd.

Powódź wojenna


Żuławiacy, szczególnie to najstarsze pokolenie, które przybyło tu tuż po wojnie, wiedzą, że z wodą nie ma żartów. Zimą 1945 roku wycofujący się z Żuław Niemcy wysadzili w powietrze wały chroniące przed zalaniem tereny położone poniżej poziomu morza. Powódź miała opóźnić ruchy wojsk sowieckich oraz umożliwić ewakuację miejscowej ludności. Skutkiem były największe zniszczenia i zalewy w historii Żuław, które przeszły do historii pod nazwą powodzi wojennej. Zatopiona została cała lądowa część obszaru delty Wisły. Zniszczony został polderowy ustrój wodny Żuław, który pokolenia miejscowych rolników, głównie potomków holenderskich mennonitów, utworzyły, utrzymywały i rozwijały przez wieki. Natura, tym razem z niszczycielską pomocą człowieka, przywróciła pierwotny i naturalny stan wodny tych terenów.

Jak domek z kart


Ogromnym wysiłkiem Żuławy ponownie osuszono i odwodniono, przywrócono dla ludzi - tym razem byli to przesiedleńcy z Wołynia i Wileńszczyzny oraz Kaszubi i Kociewiacy. 
Jednak i bez celowego niszczycielskiego działania ludzi życie nie było tu łatwe ani bezpieczne.

- Zanim się z mężem przeprowadziliśmy na Wyspę Nowakowską, mieszkałam na Żuławach blisko Wisły - wspomina Władysława Zielińska, mieszkanka Nowakowa. - To było zaraz po wojnie, tuż po zimie woda i płynąca po niej kra jeden z domów na międzywalu dosłownie zgruchotała jak domek z kart. Ludzie nie zdążyli się ewakuować. Z całej rodziny przeżyło tylko małe dziecko, które leżało w koszyku uniesionym na krze. Wtedy akcję też prowadzili żołnierze. Ich dowódca obiecał dwa dni urlopu śmiałkowi, który uratuje to dziecko. I uratowali.

Worki spojone gnojem


Pani Władysława na Wyspie Nowakowskiej spędziła swoją młodość i dorosłe życie.

- Na Żuławach trzeba było się nauczyć żyć z wodą - mówi kobieta. - Powódź w 1983 roku była naprawdę duża. Wojsko od razu wkroczyło do akcji. Na barkach przywoziło worki z piaskiem i gnój. Układali te worki, gnój traktując jako spoiwo. I faktycznie, spełniało swoje zadanie, bo między workami nie dochodziło do przesiąków. 
Innym mieszkańcom Nowakowa ostatnia woda też odświeżyła wspomnienia tej z początku lat 80. Wtedy warunki były podobne, choć niebezpieczeństwo większe.

- To była zima, styczeń, a wały na Wyspie Nowakowskiej woda przerwała nocą - wspomina Bolesław Klein, mieszkaniec Nowego Dworu Gd., który wówczas pracował w elbląskim Urzędzie Wojewódzkim.

- Co kilkadziesiąt lat natura przygotowuje niespodziankę. Wtedy woda, przerywając wały, wdarła się na wyspę. Najważniejsze było to, że się udało ocalić mieszkańców, ale niektórych ściągano z dachów.
Sporo zwierząt się potopiło: krowy, drób, trzoda chlewna. Tamtą wodę pamięta wielu, również Stanisława Pietroń, mieszkanka Nowakowa.

- Wtedy ewakuowali mnie stąd amfibią, wyszłam z domu tak, jak stałam. Na szczęście teraz było inaczej, ale przyznaję, bardzo się bałam.

Po tamtej powodzi podwyższono wały na Żuławach, aby już uniknąć takich kataklizmów. Dzięki temu teraz nie doszło do powtórki z tamtej tragedii.

Kto ma łódź, jest podejrzany

Pojawił się za to inny problem - opór mieszkańców przed opuszczeniem domów, nawet w obliczu zagrożenia życia.

- Nie chcieliśmy zostawić wszystkiego. Swojego domu po prostu się nie zostawia - mówi Elżbieta Olszewska.
To mieszkanka jednego z bardziej zniszczonych przez wodę domów w Nowakowie. Po chwili cicho dodaje: - No chyba że nie byłoby innego wyjścia.

Nowakowianie nie chcieli opuszczać swych domów, aby nie stracić tych resztek, które się im udało ocalić przed wodą. Wielu się bało amatorów cudzej własności. Mówią, że kilka lat temu złodzieje podpływali nocą na pontonach pod opuszczone przez mieszkańców domy i kradli.

- W 1983 roku też zdarzały się przypadki prób kradzieży - potwierdza pan Bolesław. - Zawsze w takich sytuacjach znajdą się ludzie, którzy przy okazji cudzego nieszczęścia chcą się wzbogacić. Zostali jednak szybko wyłapani, wyspa była dobrze zabezpieczona.

Z drugiej strony, chcąc uniknąć tej łatki złodzieja, niewielu Żuławiaków decyduje się na trzymanie łodzi przy domach, nawet ci mieszkający w sąsiedztwie rzeki.

- Przed wojną była niemal w każdym gospodarstwie - mówi starszy mieszkaniec Nowakowa. - Teraz? Kto ma łódkę, podejrzewany jest od razu o złodziejski proceder, kłusownictwo. Nikt się nie chce wychylać, więc łódek już nie ma. A szkoda, bo byłoby znacznie bezpieczniej.

Etos depresji

Październikowa powódź przypomniała mieszkańcom Nowakowa, Elbląga czy Nowego Dworu Gdańskiego, że mimo iż żyjemy w XXI wieku, nie zawsze wygrają z naturą. Jak powiedział Kazimierz Cebulak, cytowany we wspomnieniach żuławskich osadników zebranych przez Marka Opitza, Żuławy nie są nam dane raz na zawsze. 
- Jest tu etos depresji, ziemi, która się znajduje poniżej poziomu morza, którą człowiek tworzył, utrzymuje i pielęgnuje, ale jednocześnie może ją zatopić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki