Handel ściśle kontrolowany
W XVII i XVIII w. na wyspach Oceanu Indyjskiego oraz na ziemiach nad Indem i Gangesem usadowili się Anglicy i Holendrzy, wypierając stamtąd Portugalczyków. Tereny te stały się dla wspomnianych narodów źródłem bogactwa, ale też przedmiotem zazdrości innych. Między innymi Karola VI, cesarza niemieckiego, który - tworząc w 1722 r. wschodnio- i zachodnioindyjską kompanię - pragnął utorować handlowi niemieckiemu drogę do kolonii zamorskich. Na wieść o tym Anglia, Zjednoczone Niderlandy, Francja i Hiszpania wystąpiły przeciw owym zamiarom, powołując się na jeden z paragrafów pokoju westfalskiego zawartego w 1648 r. w Monastyrze (Münster). Zabraniał on południowym, czyli austriackim, Niderlandom zajmować się handlem w Indiach. Ponieważ te pokojowe starania nie przyniosły rezultatu, Anglia, Francja, Niderlandy, Prusy i Hanower w 1725 r. podjęły decyzję o zbrojnym wystąpieniu przeciw Austrii. Po długich pertraktacjach, dwa lata później, zawarto w Paryżu pokój tymczasowy, w wyniku którego Karol VI miał zawiesić działalność swoich kompanii do czasu osiągnięcia porozumienia.
Paszporty od Augusta II
Paryska ugoda dotknęła kupców niemieckich, którzy w ciągu kilku lat zdołali na Dalekim Wschodzie nawiązać stosunki handlowe. Niejednemu z nich trudno było zamknąć interes, rezygnując z obfitego zysku. Wyjście z sytuacji znalazł Jan Adam Pruner, burmistrz Linzu w Górnej Austrii, poseł stanów prowincjonalnych, zamożny kupiec mający rozległe stosunki polityczne. Z pomocą przyjaciół w Wiedniu i Dreźnie uzyskał on od króla Polski Augusta II paszporty dla siebie i załogi oraz banderę polską dla dwóch uzbrojonych statków. Okręty kupił w Kadyksie w południowej Hiszpanii, zaś uzbrojenie sprowadził z Triestu. Jeden ze statków, Koń Morski, liczył 200 beczek pojemności i posiadał 18 armat. Drugi, Neptun, liczył 300 beczek pojemności i 24 armaty. Oba, zaopatrzone w Kadyksie w żywność i pieniądze, wiosną 1729 r. wyruszyły ku brzegom królestwa Bengalu.
Jakież było zdziwienie Anglików i Holendrów, kiedy w październiku tegoż roku u ujścia Gangesu ujrzeli zakotwiczone okręty, na których powiewały bandery z wyobrażeniem orła. Zaczęły się spieszne zbrojenia, które zaniepokoiły załogi przybyłych statków. Ich "polscy" oficerowie postanowili jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie. Do dyrektorów kompanii angielskiej i holenderskiej wysłali okólnik, w którym wymieniali właściciela statków, tłumacząc, że przybyli w celach handlowych, a chronią ich paszporty polskie, bowiem Rzeczpospolita, nie mając żadnych zatargów z mocarstwami zwierzchnimi kompanii, posiadała wszelkie prawo do swobodnego korzystania z morza, dróg morskich i handlu zamorskiego. Chociaż wyjaśnienie to nie spotkało się ze zrozumieniem, "Polacy" kontynuowali swoją podróż, nabywając w ciągu paru miesięcy żądane towary. Kiedy na początku 1730 r. Koń Morski zakotwiczył u brzegu Gangesu, opodal floty angielsko-holenderskiej, doszło do zbrojnego starcia. 2 lutego cztery okręty, dwie galery i kilka szalup uderzyło na "polski" statek. Jednostkę zdobyto, a dowódcę, Dominika Bracy, wraz z załogą odprowadzono do faktorii angielskiej. Neptun zaś uniknął napaści, a jego kapitan, Jan Krzysztof Blanco, zaczął szukać pomocy pod banderą cesarską faktorii niemieckiej. Wkrótce też, na innym statku, wrócił do Europy, aby powiadomić kupca Prunera o nieszczęściu.
Daremne żale kupca
Pruner swoje straty próbował powetować na drodze dyplomatycznej. Poprzez swoich pełnomocników zażądał w Warszawie pośrednictwa dworu polskiego dla uzyskania zadośćuczynienia. Sprawę przedstawiono podkanclerzemu Janowi Lipskiemu. W memoriale skierowanym do niego wyłuszczono skargę, podniesiono sprawę obrazy polskiego majestatu, odwołano się do poczucia godności króla i Rzeczypospolitej. Jednym słowem - nadano zdarzeniu wielkie rozmiary. Podkanclerz z kolei zwrócił się z prośbą o pomoc do przebywającego na dworze pełnomocnika holenderskiego, Karola van Rumpfa. Ten po przeanalizowaniu sytuacji i zasięgnięciu informacji wytłumaczył mu, jak niewłaściwie postąpił król polski, mieszając się do spraw handlu zamorskiego, dlatego nie sposób jest domagać się zadośćuczynienia. Rumpf, któremu zależało na usprawiedliwieniu swoich rodaków i rządu w Indiach Wschodnich, wyśledził nawet osoby, które pośredniczyły w Dreźnie w uzyskaniu opieki Augusta II w wyprawie "polskiej". Głównym sprawcą był podobno niejaki hr. Callemberg, pozostający w stosunkach handlowych z Prunerem, pełniący przez jakiś czas obowiązki ministra pełnomocnika dworu elektoralnego saskiego przy dworze wiedeńskim, mający "wysokie" znajomości. Za pośrednictwem ministrów wiedeńskiego, saskiego i francuskiego i dzięki uprzejmości podkanclerzego Lipskiego udało się mu pozyskać polskie paszporty i banderę.
Cała ta sprawa zapewne nie doszłaby do polskich uszu i nikt dotąd by o niej nie słyszał, gdyby nie nabrała charakteru dyplomatycznego. Karol van Rumpf opisał ją w memoriale wysłanym z Warszawy do Hagi w styczniu 1731 r. pt. "Zniewaga bandery polskiej na wodach Gangesu w Indiach Wschodnich, w państwie Wielkiego Mogoła w 1730 r.". Na dokument natrafił w II połowie XIX w. Adolf Pawiński (1840-1896), profesor historii na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim oraz archiwista, przeglądając niderlandzkie archiwum w Hadze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?