Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykorzystywanie pracowników w duńskich stoczniach? Sopocka firma Dimakt tylko pośredniczy

Jacek Wierciński
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne T.Bolt
Sopocka firma Dimakt wykorzystuje Polaków pracujących w duńskich stoczniach - denerwuje się jej były pracownik. - My tylko pośredniczymy w poszukiwaniu pracowników, ale warunki nie są takie, jak wynika z relacji - przekonuje spółka.

- Latem wyjechałem do pracy w duńskiej stoczni. Warunki, z którymi się tam spotkałem, były po prostu skandaliczne - uważa pan Maciej. - Pokoje, w których byliśmy zakwaterowani, miały być na cztery osoby, na miejscu okazało się, że mieszka w nich po 10 i więcej osób, mieliśmy dwie toalety na 46 osób, a zarobki wynosiły 54 korony za godzinę, gdy według duńskiego prawa powinno to być co najmniej 138 koron. Nie było dodatkowych pieniędzy za pracę nocną i weekendy, za wszystko naliczane były też wysokie kary - wypicie piwa - 5 tys. zł, grzejnik w pokoju odkręcony na więcej niż trzy kreski - 5 tys. zł, otwarte okno i włączony grzejnik - 5 tys. zł, zgubiony widelec - 500 koron, czyli ponad 250 zł.

- W pokojach rzeczywiście mieszkało po 10 osób, ale to był wyjątek wynikający ze szczególnej sytuacji danego kontraktu. To nie Hilton, ale normalne cywilizowane warunki - przekonuje Michael Lauritsen z sopockiej spółki Dimakt, który podkreśla, że firma jedynie pośredniczy w kontraktach, jakie pracownicy podpisują z Duńczykami. - To prawda, warunki pracy w przemyśle stoczniowym w Danii przypominają wojsko, ale takie kontrakty pracownicy podpisują z firmą, z którą współpracujemy. Istnieje odpowiedzialność za przedmioty, które otrzymują od nas pracownicy, ale służy jedynie temu, by dbali o nie i nie zdarzyło się, by ktoś rzeczywiście musiał zapłacić. Jedyny naprawdę ostro przestrzegany przepis to ten o zakazie spożywania alkoholu, ale wynika on z BHP, nie złej woli.

Pan Maciej sytuacją próbował zainteresować duński odpowiednik naszego urzędu pracy. - Bezskutecznie - pisałem e-maile w języku angielskim, bo duńskiego nie znam, byłem odsyłany i przekierowywany, ale ostatecznie żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Udało mi się sprawą zainteresować jedną z tamtejszych telewizji, która nakręciła nawet program na ten temat, po którym warunki podobno się poprawiły, ale było to już po moim wyjeździe - mówi.

W ubiegłym roku, w sopockiej spółce kontrole trzykrotnie prowadziła Okręgowa Inspekcja Pracy w Gdańsku. - Efektem był skierowany do sądu wniosek o ukaranie, ale wykryte nieprawidłowości nie były poważne. Chodziło o przypadek niepoprawnego zgłoszenia zatrudnienia i niewniesienia pracownika do systemu ubezpieczeniowego - mówi Joanna Zedlewska, rzeczniczka OIP.

- Problemów związanych z pracą za granicą jest bardzo wiele, a tym, którzy ze swoimi kłopotami zgłaszają się do nas, zawsze staramy się pomóc - mówi Andrzej Matla z Działu Zagranicznego NSZZ Solidarność. - Pamiętajmy, że rynek pracy w Skandynawii jest bardzo uzwiązkowiony, a tamtejszym związkowcom zależy na tym, by nie dochodziło do dumpingu społecznego, czyli sytuacji, gdy obcokrajowcy pracują na warunkach odbiegających od tamtejszych standardów. Zachęcamy polskich pracowników, by wstępowali do związków zawodowych w krajach, w których pracują, a w trudnych sytuacjach o pomoc prosimy naszych zagranicznych kolegów.

[email protected]

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki