Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykorzystaj kryzys

Piotr Dominiak
Po polsku ten slogan nie brzmi tak dobrze jak po angielsku: Never waste a good crisis! Może trzeba powiedzieć: Nigdy nie marnuj szansy, jaką stwarza poważny kryzys! Ale to za długie i nie nadaje się do postawienia na biurku przed każdym pracownikiem.

To hasło opisuje bardzo dobrze to, co osiągnęły w ciągu ostatnich 4 lat islandzkie linie lotnicze Icelandair. W zeszłym tygodniu miałem okazję być w siedzibie tej firmy w Reykjaviku i wysłuchać bardzo ciekawej prezentacji przedstawicieli jej władz.

Te 4 lata to był dla islandzkiego przewoźnika czas niezwykle trudny. Tak jak cała gospodarka tego małego wyspiarskiego państwa, został bardzo mocno dotknięty przez globalny kryzys finansowy, który zaczął się w 2008 roku.

Islandia była właściwie pierwszym krajem, który popadł w ogromne tarapaty. Jak w pigułce ujawniły się tam wszystkie grzechy świata współczesnych finansów, wynikające z chciwości bankierów, ich naiwnego optymizmu co do przyszłości, kompletnego oderwania sfery finansów od sfery realnej gospodarki.

Wiele islandzkich firm, ale też i gospodarstw domowych w krótkim czasie stanęło niemal na progu bankructwa. Nic dziwnego, że popyt na przeloty lotnicze gwałtownie zmalał. I gdy po 2 latach pojawiły się pewne, słabe jeszcze, oznaki ożywienia, wybuchł wulkan.

Myśmy się wtedy mniej tym przejęli, bo przeżywaliśmy traumę po katastrofie smoleńskiej. Dla Icelandair to była tragedia.
Nie dość, że wcześniej skurczył się znacznie rynek wewnętrzny, to po wybuchu pasażerowie zagraniczni zaczęli szerokim łukiem omijać lotnisko w Keflaviku. A był to ważny port przesiadkowy dla lotów transoceanicznych.

Kryzys finansowy i wulkaniczny pył sprawiły, że nigdy wcześniej w światowych mediach nie pisano tyle o Islandii. Największe publicity w historii. Tyle że generujące negatywne skojarzenia. Ale jednak publicity. Postanowiono więc wykorzystać szansę i korzystając z publicystycznego boomu zmienić charakter przekazów na pozytywny.

Muszę przyznać, że nie znałem wcześniej działań podjętych tuż po wybuchu przez zarząd i pracowników Icelandair. Zaledwie w ciągu kilkudziesięciu godzin przenieśli oni operacje firmy (loty i bezpośrednie nimi zarządzanie) do Szkocji. Z Islandii do Glasgow błyskawicznie przemieszczono kilkudziesięciu pracowników, którzy jadąc tam nie wiedzieli, jak długo będą poza domami i jak wiele godzin przyjdzie im pracować w ciągu każdego dnia. Bez szemrania zgodzili się na transfer, a potem na obniżenie zarobków.

Można zapytać, czy mieli inne wyjście? Prawda, ale też duże, chyba decydujące znaczenie miał fakt, że managerowie firmy bardzo szybko wdrożyli plan awaryjny i zapoznali z nim pracowników. Wszyscy wiedzieli, co się dzieje, co firma zamierza i czego od nich oczekuje. Nastąpiła niesłychana mobilizacja.

Prawdopodobnie na niewiele by się zdała, gdyby nie włączenie się do akcji państwa, a można nawet nieco górnolotnie powiedzieć - społeczeństwa. Zaczęła się akcja "Inspired by Iceland". Rozpoczęto zmasowaną promocję kraju jako miejsca atrakcyjnego turystycznie, ciekawego, dającego szansę osobom przedsiębiorczym, sprawnego węzła komunikacji powietrznej.

Wulkany tu czasem wybuchają (raczej jednak rzadko), ale czyż nie jest to fascynujący kraj - taki mniej więcej przekaz płynął z najróżniejszych komunikatów. Użyto w tej akcji nie tylko i nie przede wszystkim tradycyjnych mediów, ale głównie internetu. Strona inspiredbyiceland.com istnieje cały czas.

Ale jednocześnie na portalach społecznościowych zamieszczano mnóstwo wypowiedzi, filmików z udziałem znanych, nie tylko w Islandii, postaci zachęcających do odwiedzenia tego kraju. Zaapelowano do mieszkańców, by wysyłali do swoich znajomych z całego świata maile zapraszające do Islandii, przedstawiające jej walory. W krótkim czasie takich maili wysłano kilka milionów (Islandia ma około 330 tysięcy mieszkańców).

Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka

Powszechna mobilizacja przyniosła imponujące efekty. W 2011 roku liczba przyjeżdżających na wyspę turystów wzrosła o 17 proc. W poprzednim roku spadła, więc taki pojedynczy wynik nie był jeszcze czymś nadzwyczajnym. Ale w tym roku (2012) turystów znowu przybędzie o kolejne 17 proc. A to już jest nie byle co.

Poza rybołówstwem i przetwórstwem aluminium to właśnie turystyka ma największy udział w tamtejszym PKB. Czy trzeba dodawać, że jednym z najważniejszych beneficjentów tego sukcesu jest Icelandair? Jego reklamy trafiały i trafiają nadal na podatny grunt, przygotowany przez ogólnospołeczną promocję.

Postawieni pod ścianą Islandczycy potrafili przekuć kryzys w sukces. Pewnie w "normalnych" czasach takiej mobilizacji by nie było. Z całą pewnością nie oznaczało to dla nich akceptacji kosztów, jakie wszyscy muszą ponosić, by wydobyć cały kraj (do tego jeszcze daleka droga), a nie tylko jedną firmę, z kłopotów. Ale wystarczająco duża część obywateli przyjęła postawę aktywną.

Czy to byłoby możliwe w większym kraju? W bardziej zróżnicowanej gospodarce? Warto się nad tym zastanawiać. A hasło może warto powiesić sobie nad łóżkiem.

CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki