Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrana runda o zdrowie Aleksa

Jolanta Gromadzka - Anzelewicz
Aleks ma za sobą pierwszy etap leczenia, teraz przez dwa tygodnie będzie uśpiony. Mama Justyna nie odstępuje go na krok.
Aleks ma za sobą pierwszy etap leczenia, teraz przez dwa tygodnie będzie uśpiony. Mama Justyna nie odstępuje go na krok. Grzegorz Mehring
Pionierski zabieg, który przeprowadzili w ostatnią środę lekarze z Kliniki Chirurgii Dzieci i Młodzieży AM w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku, dał trzymiesięcznemu Aleksowi z Sieradza szansę na powrót do pełnego zdrowia. Gdańscy chirurdzy dziecięcy podjęli się jako pierwsi w Polsce i - jak wynika z medycznych doniesień - jako drudzy na świecie przeprowadzenia operacji niedrożności przełyku chłopca.

Ośrodek w Szpitalu Wojewódzkim słynie w całym kraju z nowatorskich, a przede wszystkim małoinwazyjnych operacji u dzieci - ograniczających ingerencję chirurga w organizm dziecka, minimalizujących jego cierpienie i bezpiecznych.

Nic więc dziwnego, że właśnie na Wybrzeżu szuka dla swych dzieci ratunku coraz więcej rodziców z całej Polski. Tak jak Justyna i Rajmund, czyli mama i tata Aleksa. Historia ich walki o możliwość leczenia w Trójmieście pokazuje jednak, że w naszym kraju prawo rodziców do wyboru szpitala i lekarzy, którym gotowi są zaufać, jest tylko teoretyczne.

Gdyby nie determinacja Justyny i Rajmunda, Aleks musiałby leczyć się na miejscu, w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. To również świetny szpital, tyle że nie wykonuje się w nim takich zabiegów jak w Gdańsku.

Mały Aleks urodził się z tzw. długoodcinkową niedrożnością przełyku. Dr hab. med. Piotr Czauderna, szef chirurgii dziecięcej w Gdańsku tłumaczy, że przy tej wadzie rozwojowej odległość między dwoma odcinkami przełyku, które się ze sobą nie łączą, dzieli odległość większa niż 2,5 cm.

Badania przeprowadzone w łódzkim Centrum Zdrowia Matki Polki dzień po narodzinach Aleksa wykazały, że u niego ta odległość przekracza 4 cm. - To trudny i skomplikowany przypadek - przyznaje doc. Czauderna. Przy małych odległościach, a tak zdarza się u dzieci z tą wadą najczęściej, udaje się zwykle połączyć oba końce przełyku w trakcie jednego zabiegu.

W Centrum Zdrowia Matki Polki założono Aleksowi rurkę do żołądka (fachowo - gastrostomię) przez którą mama zaczęła podawać mu mleko. W przeciwnym razie nie byłoby jak dziecka karmić. Lekarze próbowali leczyć chłopca, ale bez większych efektów.

Tata chłopca, z zawodu strażak, zaczął szukać informacji o chorobie synka w internecie, mamie wpadł w ręce artykuł o nowatorskich operacjach w Gdańsku opublikowany w naszej gazecie.
- Napisaliśmy e-maila do docenta Czauderny, poprosiliśmy o pomoc - opowiada Justyna. Zgodził się bez wahania. I wtedy zaczęły się problemy.
- Aleksa trzeba było przewieźć karetką, ewentualnie samolotem sanitarnym - relacjonuje jego mama. Tylko one wyposażone są w aparaturę niezbędną do ratowania chorego dziecka. Aleks rósł, co prawda, jak na drożdżach i czuł się dobrze, trudno było jednak przewidzieć, co może stać się po drodze. A Łódź od Gdańska dzieli ponad 400 km.

Tymczasem łódzki szpital odmówił wydania zlecenia na przewóz małego pacjenta do Gdańska. - Usłyszeliśmy, że nie ma wskazań, że oba szpitale są na tym samym poziomie i że Aleks z powodzeniem może być leczony na miejscu - wspomina Justyna. - Płakaliśmy z bezradności.

W ciągu dwóch następnych tygodni objechali wszystkie szpitale i pogotowia w Łodzi. Gotowi byli pokryć koszty karetki wraz z fachową obsadą. Nadaremnie. Wszędzie słyszeli, że to niemożliwe, że wbrew przepisom.

I zapewne musieliby zrezygnować z operacji w Gdańsku, gdyby nie pomoc kolegów Rajmujda - dowództwa Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sieradzu oraz Andrzeja Wiśniewskiego, kierownika tamtejszego pogotowia.

Dzięki Stowarzyszeniu Przyjaciół Medycyny Ratunkowej w Sieradzu oraz Związkowi Zawodowemu Strażaków "Florian" Aleks trafił w końcu pod opiekę lekarzy w Gdańsku. - Mieliśmy do wyboru kilka metod leczenia chłopca - przyznaje doc. Piotr Czauderna.

- Można czekać aż oba odcinki przełyku podrosną, by po naciągnięciu je połączyć. W przypadku Aleksa czekano na to trzy miesiące, ale nic to nie dało. Można też próbować zastąpić przełyk dziecka jego żołądkiem czy jelitami, ale odległe powikłania, które mogą wystąpić nawet po wielu latach, do tego zniechęcają. - Wielkie nadzieje budzi natomiast metoda opracowana przez amerykańskiego chirurga, Johna Fokera.
- Jest to leczenie wieloetapowe, które polega na stopniowym wydłużaniu obu odcinków przełyku aż do ich zespolenia - tłumaczy dr Mariusz Sroka, adiunkt kliniki. Dr Sroka poznał prof. Fokera podczas zjazdu w Heidelbergu. Zaprosił go do Gdańska, profesor przyjechał. Na świecie zoperował swoją metodą 80 dzieci. Efekty tych zabiegów są bardzo dobre.

- Metoda prof. Fokera jest jednak bardzo żmudna i uciążliwa - przyznaje doc. Czauderna. Głównie dlatego, że wymaga kilku operacji, a w trakcie każdej trzeba dziecku otwierać klatkę piersiową. To je bardzo obciąża i naraża na niebezpieczeństwo.

- Tego właśnie chcieliśmy uniknąć i to udało się nam w przypadku Aleksa - cieszy się doc. Czauderna. Chirurdzy zoperowali chłopca torakoskopowo, czyli przez trzy malutkie dziurki, przez które wprowadzili tor wizyjny i miniaturowe narzędzia. Pierwszy taki zabieg przeprowadzili lekarze w Holandii, drugi odbył się w środę w Gdańsku. A wszystko po to, by oszczędzić Aleksowi cierpienia. I by chłopiec wyzdrowiał jak najszybciej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki