Prace wykonano profilaktycznie, by nie powtórzyła się sytuacja sprzed kilku miesięcy. Wtedy to holownik "Vivero", spychany silnymi wiatrami, osiadł na mieliźnie i został zepchnięty dosłownie na sam brzeg.
- Już raz w tym roku tor pogłębiano, ale jak się okazuje niewystarczająco - mówi Kazimierz Undro, kapitan władysławowskiego portu rybackiego. - Dlatego Urząd Morski w Gdyni powtórzył prace.
Pogłębiarka wybrała piasek do głębokości siedmiu metrów.
Jak się okazało, w niektórych miejscach dno było zaledwie cztery metry od tafli Bałtyku. A w pewnym miejscu na skutek sztormowych prądów utworzył się wręcz podwodny pagórek. Duże jednostki, zwłaszcza przy sporym obciążeniu i niskim stanie wody, miały więc poważne problemy z wejściem do portu.'
- Zdarzało się, że nawet kuter rybacki szorował po dnie - przyznaje Undro. - A wówczas jednostka może stracić sterowność i zdryfować jak "Vivero" na plażę albo, jeszcze gorzej, na betonowy falochron.
Piasek z władysławowskiego dna morskiego się nie zmarnował. Pogłębiarka "Łęgowski" przewoziła go kilka kilometrów wzdłuż Półwyspu Helskiego i wyrzucała blisko brzegu na wysokości Chałup.
- W ten sposób mogliśmy już zabezpieczać mierzeję przed jesiennymi sztormami - tłumaczą pracownicy UM.
W tych miejscach mierzei, gdzie jest ona szczególnie wąska, prowadzona jest co roku operacja polegająca na tłoczeniu rurami piasku z dna na morską plażę, aby powstała w ten sposob naturalna zapora przed sztormami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?