Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory do Europarlamentu 2014. Polityka niewierności

Ryszarda Wojciechowska
A.Grigiel/archiwum PP
Zdrada swojego środowiska politycznego i przejście do przeciwnika nie jest wyjątkiem. Skąd więc to oburzenie wywołane obecnością byłego spin doktora PiS na liście PO.

To przekroczenie politycznego Rubikonu. Największy POPiS-owy transfer ostatnich lat - grzmią politycy. I przyznają, że miejsce dla Michała Kamińskiego na liście PO do Parlamentu Europejskiego to dla nich przede wszystkim polityczny szok. Bo oto ten zasłużony bojownik w walce z Platformą teraz będzie dla tej partii "gryzł ziemię" w wyborach. Człowiek, który kiedyś wygrywał dla Jarosława Kaczyńskiego, obecnie ma zwyciężać dla Donalda Tuska.

W mediach wypomina mu się ostre słowa pod adresem obecnego premiera. Komentuje, że jest jak "Miś wędrowniczek", który ciągnie tam, gdzie miód, wyliczając mu wszystkie partie w jego politycznej karierze, od Narodowego Odrodzenia Polski począwszy, poprzez ZChN, AWS, Przymierze Prawicy, PiS i PJN. Przypominają mu, że jeszcze niedawno zarzekał się, że z list Platformy nie wystartuje.
Czy jednak ta sprawa zasługuje na tak wielkie polityczne oburzenie, skoro wielu z polityków ma za sobą podobne exodusy? Kamiński nie jest pierwszy ani ostatni, który zrobił polityczny skok w bok, woltę, mającą być ratunkiem przed odejściem w polityczny niebyt.

Leszek Miller, który dzisiaj wbija szpile Kamińskiemu, sam nie jest bez grzechu. Kiedy we wrześniu 2007 roku ogłosił, że wystartuje w okręgu łódzkim do Sejmu z list Samoobrony, również mocno szokował. Powodem jego decyzji był konflikt z ówczesnymi władzami SLD, którzy wycięli go z list Sojuszu do parlamentu. Miller był gotów nawet wystartować z ostatniego miejsca. Ale i na to zgody nie było. Stąd ten mariaż z Andrzejem Lepperem. Epizodyczny, ale wstydliwy. Szczęśliwie dla niego, nie został wtedy do Sejmu wybrany.

Dziś już niewielu pamięta, że Andrzej Urbański, polityk przez lata związany z braćmi Kaczyńskimi, w 1991 roku wszedł do Sejmu z list partii Porozumienie Centrum (Jarosława Kaczyńskiego), a następnie podczas trwania kadencji przeniósł się do klubu Polskiego Programu Liberalnego, którym kierowali politycy KLD, m.in. Jan Krzysztof Bielecki i Donald Tusk.
Barbara Labuda, posłanka Unii Wolności, zapoczątkowała na lewo migracyjne ruchy polityków solidarnościowej opozycji. W 1995 roku odeszła z Unii i poparła w drugiej turze prezydenckiej lewicowego kandydata Aleksandra Kwaśniewskiego. Została potem ministrem w jego kancelarii.

Dwa lata później w jej ślady poszła Katarzyna Piekarska, też wcześniej związana z Unią Wolności. Dziewczyna z warkoczem, jak o niej mówiono, trafiła z kolei pod skrzydła innego lewicowego polityka, Leszka Millera. Nagrodą była funkcja wiceministra MSWiA w lewicowym rządzie.
Ta polityczna zmiana barw nie miała jednak takiej siły rażenia jak przejście w 1999 roku Andrzeja Celińskiego, działacza solidarnościowej opozycji, do SLD. Po związaniu się z Sojuszem Celiński został wiceprzewodniczącym partii, a następnie w rządzie Leszka Millera był przez rok ministrem kultury.
Ryszard Czarnecki, dzisiaj europoseł i wierny żołnierz Prawa i Sprawiedliwości, też wykonał kilka skrętów w politycznym życiu. Zamienił znaczek ZChN na biało-czerwony krawat Samoobrony. Na tym krawacie wjechał do Parlamentu Europejskiego. Potem Samoobrona mu zbrzydła, więc przykleił się do PiS.

Zyta Gilowska, jak pamiętamy, porzuciła "brata" Donalda dla "brata" Jarosława. Z Platformą Obywatelską związana była niemal od początku istnienia tej partii. Przez kilka lat jako jej wiceprzewodnicząca miała niezwykle silną pozycję. Kiedy została oskarżona o nepotyzm, musiała się z partią pożegnać. Potem o Donaldzie Tusku mówiła w wywiadach, że ma skłonność do bycia kapryśnym i do okrucieństwa. Po odejściu z Platformy została "zagospodarowana" przez PiS. Najpierw jako wicepremier i minister finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a następnie jako minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

W ten partyjny wyścig zbrojeń, w to podkupywanie polityków wpisał się też minister Radosław Sikorski. W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza był ministrem obrony narodowej i silną kartą w talii braci Kaczyńskich. W 2007 roku podał się do dymisji, przede wszystkim ze względu na konflikt z mianowanym wbrew jego woli na wiceministra Antonim Macierewiczem. W tym samym roku kandydował do Senatu z list PO, jeszcze jako bezpartyjny. Ale już w grudniu zasilił szeregi partii i zaczął otwarcie mówić o dorzynaniu watahy, w której sam jeszcze niedawno był. Obecnie to jeden z najważniejszych polityków Platformy, minister spraw zagranicznych.

W 2007 roku polityczne przetasowanie przeżył też inny polityk Prawa i Sprawiedliwości Antoni Mężydło. Przeniósł się do PO, bo jak tłumaczył, przeszkadzało mu mocne zacieśnienie więzów między PiS a mediami ojca Tadeusza Rydzyka. Dodał, że nie mógłby startować z toruńskiej listy Prawa i Sprawiedliwości, gdyż nie odpowiadałoby mu towarzystwo niektórych osób. W tym samym roku z PiS do PO odszedł jeszcze inny polityk, Paweł Zalewski.

W ostatnich latach tylu działaczy z innych partii przechodziło do PO, że media nazwały to zjawisko przytułkiem Platformy dla polityków. W tym przytułku znaleźli się też tacy lewicowi działacze jak Danuta Hübner i Dariusz Rosati. Ale najgłośniejsze przejście zaliczył Bartosz Arłukowicz - lewicowa gwiazda komisji hazardowej, który nazywał Donalda Tuska plastikowym premierem. Do PO przeszedł w 2011 roku i ten transfer był poważnym ciosem w SLD. O jego odejściu koledzy z Sojuszu dowiedzieli się na krótko przed konferencją prasową premiera Tuska i Arłukowicza. Ten "cenny" nabytek dla PO został najpierw pełnomocnikiem rządu do spraw wykluczonych. A w nowym rozdaniu wyborczym premier Tusk powierzył mu tekę ministra zdrowia. Jako minister Arłukowicz ma bardzo złe notowania.

Spektakularnie przechodziła też do PO Joanna Kluzik-Rostkowska, dzisiaj minister edukacji narodowej w rządzie Donalda Tuska, a kiedyś minister pracy i polityki społecznej w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. W kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku zapewniała, że to najlepszy kandydat, jaki się Polsce może zdarzyć. Po porażce wyborczej wraz z kilkoma innymi politykami odeszła z PiS, zakładając PJN i wkrótce porzucając go dla PO.
Jak widać, Polska może być najważniejsza, ale pod warunkiem że przyszłość polityka rysuje się w niej jasno i klarownie. I pewnie ma rację Beata Kempa, która sama emigrowała z PiS do Solidarnej Polski, mówiąc, że w polityce nie ma miłości, wierności i uczciwości. Jak widzimy, nie ma.

Partyjni wędrowcy: Kamiński, Sikorski, Kluzik-Rostkowska (wszyscy z PiS do PO); Hübner, Rosati, Arłukowicz (z SLD do PO); Gilowska, Arciszewska-Mielewczyk (z PO do PiS) i Piekarska (z UW do SLD).

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki