Wybory 2020. Dr Sławomir Sowiński: Nie widzę takich wyraźnych potknięć, które by zadecydowały o losach kampanii

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
Trudno dotrzeć pozytywnymi emocjami – radości, dumy, satysfakcji. Tu musi się pojawić próba budzenia irytacji, niepokoju, a nawet strachu – mówi politolog dr. hab. Sławomir Sowiński z Uniwersytetu kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Jest Pan rozczarowany kampanią w drugiej turze?

Polska polityka już dawno przestała mnie rozczarowywać. Przyzwyczaiłem się do jej osobliwości. Poza tym wiem, że za określonymi działaniami sztabów wyborczych stoją polityczne rachuby. I to one, w dużej mierze, decydują o przebiegu kampanii.

Spróbujmy jednak ocenić te dwa ostatnie tygodnie.

W drugiej turze liczą się niemal wyłącznie same emocje, mniej zaś racjonalne oceny, czy przekonania. A kandydaci, grając na emocjonalnej strunie, chcą skłonić trzy różne grupy wyborców, żeby w ciągu dwóch tygodni zmienili swoje decyzje polityczne. Pierwsza grupa to ci, którzy w pierwszej turze nie głosowali ani na Andrzeja Dudę, ani na Rafała Trzaskowskiego. I żeby tych wyborców przeciągnąć na swoją stronę, potrzebne są naprawdę poruszające emocje.

A druga grupa, do której próbują dotrzeć obaj kandydaci?

To ci, którzy nie głosowali w pierwszej turze. I ich też trzeba czymś poruszyć, by poszli głosować. I trzecia grupa – o czym nie mówi się głośno – to wyborcy, których kandydaci chcą zdemobilizować. I sztaby wysyłają do nich taki przekaz – skoro już nie chcesz głosować na naszego kandydata, to nie głosuj na kontrkandydata. Zostań w domu.

Czy, Pana zdaniem, była to kampania złych emocji? Agresywna?

Do tych trzech grup, o których mówiłem, trudno dotrzeć pozytywnymi emocjami – radości, dumy, satysfakcji. Tu musi się pojawić próba budzenia irytacji, niepokoju, a nawet strachu. Powinno nas to martwić, ale taka jest logika wyborczej gry i tak wyglądają kampanie w drugiej turze. Kiedy zaczynaliśmy naszą przygodę z prezydenckimi wyborami w 1990 roku, już w pierwszej turze pojawiły się niezwykle negatywne emocje między sztabem Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy.

A w kolejnych kampaniach było już tylko z górki?

Czy nam się to podoba czy nie, to jest pewien teatr polityczny, którym posługują się sztaby.

Czy nie uważa Pan, że po te straszaki częściej sięgał prezydent Duda? Straszył Niemcami, „grał” na homofobii.

Gdybym miał wskazać różnicę między kampanią prezydenta Dudy i prezydenta Rafała Trzaskowskiego, to ona na tym polegała, że prezydent Duda w drugiej turze, podobnie jak w pierwszej, prowadził kampanię „do bazy” – jak byśmy powiedzieli. Czyli taką, która miała przede wszystkim zmobilizować własny elektorat. Sztab prezydenta Dudy wyszedł bowiem z założenia, że w miejscowościach liczących do 20 tysięcy mieszkańców, które są takim matecznikiem prezydenta, mieszka prawie 15 milionów wyborców. A to wystarczy.

Taki był przepis na jego kampanię...

Tak. Wyborczy werbel skierowany był do tych wyborców. Miał ich poruszyć. Rafał Trzaskowski miał trudniejsze zadanie. Jego polityczny matecznik, czyli miejscowości powyżej 500 tysięcy mieszkańców, to zaledwie około 5,5 milionów wyborców. I on musiał prowadzić kampanię wychodzącą na zewnątrz, zbierającą wyborców z innych środowisk. Dlatego jego instrumentarium musiało być rozpisane na różne głosy. On sam używał w tej kampanii dużo mniej wyrazistych dźwięków. Wprowadzenie do kampanii małżonki też było próbą rozpisania jego kampanii na różne tony i nuty. Ale w przypadku kampanii Rafała Trzaskowskiego, emocji negatywnych również nie brakowało, tylko one były raczej suflowane przez jego zaplecze.

A prezydent Duda?

Te polaryzujące emocje, jak choćby fraza o „warszawce” i „krakówku” padały z ust Pana Prezydenta, który podgrzewał tym atmosferę wyborczą.

Czy zapamiętał Pan jakieś wpadki kandydatów?

Obserwatorzy kampanii wyborczych mają skłonność do szukania różnych politycznych skórek od banana, na których kandydaci mogą się poślizgnąć i wszystko przegrać. Ale ja nie widzę takich wyraźnych potknięć, które by zadecydowały o losach kampanii. Moim zdaniem, ta batalia między kandydatami przebiega inaczej. Orężem, który wykorzystuje sztab Andrzeja Dudy są transfery socjalne, jakie otrzymali wyborcy za czasów rządu PiS. A Rafał Trzaskowski odwołuje się do hasła – zmiana. Dobrze wyczuł, że konflikt polityczny PiS-PO, którym „karmi” się nasza scena polityczna od 2005 roku, jest już coraz bardziej anachroniczny. Że młodzi ludzie widzą, że ten konflikt ich nie dotyczy. I Rafał Trzaskowski próbuje ten wiatr zmiany złapać w swoje żagle.

Czym próbuje jeszcze przekonać wyborców?

Tym, że potrzebna jest równowaga polityczna w sytuacji, kiedy PiS ma niemal całkowitą władzę. I Rafał Trzaskowski w pałacu prezydenckim mógłby ją zapewnić.

W tej kampanii, zamiast debaty, mieliśmy wybory debatopodobne. Panu nie brakowało tego politycznego zwarcia obu kandydatów?

Jeśli coś z tej kampanii zapamiętamy, to właśnie brak debaty. Mam nadzieję, że poczucie zażenowania z tego powodu nas wszystkich będzie tak duże, że już nigdy debat nie będziemy pozbawieni.

iPolitycznie - 300 milionów Putina by skorumpować Świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Kto by nie wygrał patrzmy Polacy na ręce, kto i gdzie wyprzedaje nasze wspólne dobro...

"NAJWIĘKSZA TAJEMNICA NARODOWA – CICHA WOJNA O ZATAJANE BOGACTWA POLSKI.

"Nic tak nie pokazuje niewyobrażalnej podłości rządów „warszawskich” przez ostatnie lata, ich świadomego antypolskiego charakteru, świadomej eksterminacji i zmuszania do emigracji naszego narodu jak sprawa zatajanych niezwykłych bogactw Polski.

Przez zaprzedanie i głupotę rządzących jest blokowany szybki rozwoju Polski i dobrobyt całego społeczeństwa w tym naszych “elit”.

Polska jest najbogatszym krajem świata położonym w sercu Europy. Oczywiście na nasze bogactwa, które Pan Bóg dał Polakom jest wielu chętnych. Dla przykładu Niemcy w swojej konstytucji nadal uznają granice sprzed 1937 roku. Oszustwem rządów warszawskich jest wmawianie Polakom, że Niemcy uznały naszą granicę zachodnią.

Złoża metali w okolicach Suwałk takich jak tytan, wanad, żelazo i metale ziem rzadkich

Zasobność – 1 500 000 000 ton rudy (1,5 mld ton);

Wartość samego tytanu to 355 000 000 000 $ (355 mld $).

Całkowita wartość złoża przekracza 1 000 000 000 000 $ (bilion $).

W USA Mówimy trylion dolarów, bowiem Anglosasi na miliard mówią bilion.

Rzecz w tym, że prócz 50 milionów ton tytanu złoże to zawiera najwyższej jakości rudy żelaza (w całej Europie, włącznie ze Szwecją i Uralem złoża rud żelaza akurat pokończyły się) oraz ogromne ilości bezcennych dla techniki tzw. metali ziem rzadkich. Bez tych metali nie jest możliwa żadna nowoczesna produkcja elektroniczna czy militarna.

Złoża molibdenu, wolframu, miedzi pod Myszkowem (Jura Krakowsko-Częstochowska). Obok tych metali zawsze występuje złoto, srebro i selen

Zasobność – 726 000 000 ton rudy (726 milionów ton);

Wartość samego tylko molibdenu – 14 520 000 000 $ (14,52 mld $).

Złoża niklu pod Ząbkowicami Śląski. Obok niklu w złożach występuje złoto i platynowce:

Zasobność – 14 000 000 ton rudy (14 mln ton)..."

Polska leży wskutek unikalnego zbiegu czterech płyt tektonicznych na terenach idealnych do produkcji najtańszej i najczystszej energii elektrycznej, jaka powstaje z wyprowadzenia na powierzchnię gorących wód termalnych, albo rozgrzania wody o gorące skały do pary wodnej (geotermia) wystarczającej do napędu turbin elektrycznych.

Ten fenomen geotermalny jest w Polsce tak unikalny, że jego szacunkowa wartość w możliwości produkcji taniej energii elektrycznej i praktycznie darmowej energii cieplnej – w przeliczeniu na tony paliwa umownego – daje wartość co najmniej 70 razy większą niż wartość zasobów ropy i gazu pod dnem Morza Północnego!..."

https://globalna.info/2020/04/12/najwieksza-tajemnica-narodowa-cicha-wojna-o-zatajane-bogactwa-polski/

G
Gość

a w niedziele mecz Polska Niemcy !

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki