18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WYBORY 2011: Poseł Stanisław Lamczyk - zdeklarowany miłośnik kolei

Łukasz Kłos
Poseł Stanisław Lamczyk
Poseł Stanisław Lamczyk Janina Stefanowska
Mówią o nim "kolejarz". I rzeczywiście - poseł Stanisław Lamczyk sporą część swojej działalności poświęcił właśnie kolei. Od lat zabiega o przybliżenie Kaszub do Trójmiasta, lobbując na rzecz Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.

Na razie projekt kolejowego połączenia Kaszub z morzem ma charakter wirtualny. W terenie efektów niewiele. Jednak PKM SA sukcesywnie barwnymi wizualizacjami przekonuje wyborców, że śmiała wizja jest jak najbardziej ziszczalna. Trudno nie wierzyć, jeśli weźmie się pod uwagę, że przedsięwzięcie uzyskało solidny zastrzyk unijnej dotacji.

Fascynacje koleją przełożyły się także na pracę w sejmowej komisji infrastruktury.
- Lamczyk trafił do komisji zapewne ze względu na swoje techniczne wykształcenie - mówi Krzysztof Tchórzewski, wiceprzewodniczący z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. - Widać, że część ustaw mu nie leży, ale gdy w grę wchodzą ogólne przepisy, jak np. dotyczące ruchu drogowego, jest w pełni zaangażowany.

Sprawdzianem poselskich umiejętności była ustawa mająca umożliwić przekazanie dworców i przystanków kolejowych w ręce gmin. Przejęte za symboliczną złotówkę obiekty samorządy mogłyby wyremontować i przeznaczyć na cele publiczne.

- Z praktycznego punktu widzenia dworce już wcześniej mogły być przejmowane tytułem długów, jakie PKP miały w samorządach - twierdzi Tchórzewski. - Ustawa ułatwiła formalności. Lamczyk zaangażował się w budowę konsensusu między potrzebami kolei a oczekiwaniami samorządów. Myślę, że ustawa formalnie poprawiła istniejące już praktycznie możliwości.

WSZYSTKO NA TEMAT WYBORÓW 2011

Nowe zapisy miały sprawdzić się w Chojnicach (miasto jest częścią okręgu wyborczego Lamczyka). Tutejszy dworzec miał być pierwszym, jaki zostanie przekazany na nowych zasadach. Skończyło się na zapowiedzi. Kiedy "DB" pytał niedawno w ratuszu o dalsze losy transakcji, w odpowiedzi usłyszeliśmy, że warunki przejęcia nie są tak preferencyjne, jak to wcześniej zapowiadano. Przedsięwzięcie odłożono na czas nieokreślony.

Mimo prestiżowej porażki Lamczyk uważany jest za tego, który umie otwierać "warszawskie drzwi".
- Lokalni samorządowcy podkreślają, że z tych wszystkich posłów, którzy działają w okolicy, to warto iść właśnie do Lamczyka - mówi jeden z obserwatorów kaszubskiego życia publicznego.

Życzliwi podkreślają jego udział w pozyskaniu 100 mln zł na projekty związane z ochroną środowiska (gros z tego to projekty modernizacji kartuskiej i sierakowickiej kanalizacji). Złośliwi przypominają zamieszanie wokół PWSH Pomerania - uczelni założonej przez Lamczyka m.in. do spółki z żoną i Januszem Daszkiewiczem.

Ten ostatni zarzucał wspólnikowi w 2009 r. próbę siłowego przejęcia uczelni. Poseł miał w rekordowo krótkim czasie uzyskać przeniesienie uprawnień założycielskich uczelni na nową spółkę. Cała operacja miała odbywać się za plecami niektórych współwłaścicieli Pomeranii.

Lokalną gazetę "Czas Chojnic", która ze szczegółami opisała mechanizm przejęcia, Lamczyk pozwał po publikacji do sądu. Z kolei zainteresowanemu sprawą tygodnikowi "Wprost" tłumaczył, że działał w pełni legalnie. Podkreślał, że chciał w ten sposób uchronić uczelnię przed zadłużonym właścicielem (spółką Lamczyków i Daszkiewicza).

Jego współpracownicy podkreślają, że jest otwartym i szczerym człowiekiem.
- Lamczyk ma tę zaletę, że nie unika kontaktu z przeciwnikami politycznymi. Na przerwie potrafi podejść i sam zagaić rozmowę - mówi sejmowy kolega z komisji infrastruktury.

- Jest szczery i otwarty. Nie widzę w nim fałszywości, a przede wszystkim zawsze był gotowy pomóc - podkreśla Piotr Ołowski, polityk PO i były wojewoda pomorski.

Gdy przed kilkoma tygodniami przyszło Ołowskiemu wziąć udział w międzynarodowej konferencji organizowanej w ramach projektu "Baltic Master II" (ochrona wód Bałtyku), nie zostawił go samego. - Bez wahania zgodził się mi towarzyszyć. Dzięki temu Polska miała dodatkowego przedstawiciela w tej ważnej sprawie - podkreśla.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Z posłem Stanisławem Lamczykiem rozmawia Łukasz Kłos

Mówią, że potrafi Pan otwierać "warszawskie drzwi". To wrodzony talent czy raczej kwestia obszernej książki telefonicznej?

To umiejętność, na którą trzeba pracować cały czas. Dobra opinia, liczne rozmowy i przede wszystkim szczerość z politykami i urzędnikami otworzą każde drzwi w Warszawie. Ustrój administracyjny naszego państwa ma wiele mankamentów. Trzeba przebijać się przez gąszcz przepisów. Z drugiej strony trzeba aktywnie pozyskiwać środki. W tym staram się być pomocny. Efekt widać. Marszałek województwa pomorskiego na projekty związane z ochroną środowiska miał do rozdysponowania ok. 100 mln zł, a ja postanowiłem o dodatkowe pieniądze zawalczyć w Warszawie. Udało się pozyskać drugie tyle, dzięki czemu zrealizowaliśmy m.in. wyjątkowy program ochrony wód rzeki Słupi.

A może ma Pan jakąś "szafę Lesiaka", z której zawsze można zaczerpnąć jakichś dodatkowych argumentów?
(śmiech) Z pewnością ułatwia rozmowy fakt, że wielu moich kolegów pracuje dziś w "centrali". Chociaż nawet jak byłem posłem opozycyjnym, to udało mi się załatwić pieniądze na remonty obiektów sakralnych - kościoła w Sulęczynie, kolegiaty kartuskiej czy też klasztoru norbertanek.

Mimo wszystko kojarzy się Pan przede wszystkim z koleją. Bywa Pan nazywany "kolejarzem". Skąd to zamiłowanie do kolei żelaznych?

Wywodzę się z rodziny kolejarzy. Mój ojciec był pracownikiem kolei. Dziadek był maszynistą. Ich opowieści rozpalały wyobraźnię. Będąc dorosłym, chciałem działać na rzecz rozwoju kolei. Zaczęło się od lobbowania na rzecz projektu Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Te wszystkie happeningi, a także wasza pomoc - "Dziennika Bałtyckiego" - dały efekt.

Kilkaset milionów to będzie olbrzymi wydatek. PKM będzie się opłacała?
Wizja odbudowy połączenia Kartuz i Kościerzyny z Trójmiastem zrodziła się z licznych spotkań z ludźmi związanych z koleją. W 2006 r. zorganizowaliśmy pierwszy happening. Przyszli nawet ludzie, którzy pamiętali, jak parowozem jeździli do Wrzeszcza. To było niesamowite. Dziś wiemy, że kolej jest przyszłością - alternatywą dla transportu drogowego. To nie tylko szansa dla Kaszubów na łatwiejsze połączenia z Trójmiastem, ale też odwrotnie, przybliżenie Kaszubów dla gdańszczan, gdynian czy też turystów.

Ustawa o przejęciu dworców to sukces?
Oczywiście. Wkrótce zobaczymy jej efekt. Udało się wokół sprawy zbudować koalicję ludzi rozumiejących tę potrzebę.

A jednak nie udało się doprowadzić do przekazania dworca w Chojnicach...

Niech mi pan wierzy, że w przeciągu 2 tygodni transakcja dojdzie do skutku.

Ambitne założenie. 9 października stanie Pan do wyborów z 7 miejsca na liście. Dla Platformy to granica "brania" w tym okręgu. Obawia się Pan o swój mandat?

W poprzednich wyborach miałem 8 miejsce, w 2005 startowałem z 10. Konkurencja jest silna, ale siódemkę uważam za szczęśliwy numer. Ostatecznie zdecydują wyborcy. Myślę, że pomoże mi dorobek.

**

Aktywność posła:**

Jest autorem 52 oficjalnych wypowiedzi z sejmowej mównicy
Zgłosił 46 interpelacji, w tym większość samodzielnie; jedna z ostatnich dotyczyła biopaliw (poseł domagał się preferencyjnej akcyzy dla bioetanolu)
Zadał 21 pytań w tej kadencji - pierwsze dotyczyło trudności w budowie komisariatu w Brusach, a ostatnie związane było z rozwojem branży motoryzacyjnej

WSZYSTKO NA TEMAT WYBORÓW 2011

Życiorys

Mieszka w Somoninie, w powiecie kartuskim. Żona Maria zajmuje się rodzinnym biznesem. Jest ojcem trójki dzieci, Anny, Macieja i Aleksandry, oraz dziadkiem dwójki wnuków.

Stanisław Lamczyk z wykształcenia jest politologiem. Na swoim koncie ma też dyplom studiów technicznych w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Koszalinie (obecnie Politechnika Koszalińska). Tuż po studiach i ukończeniu stażu rozpoczął pracę w Rolniczej Spółdzielni "Radunia". W roku 1989 założył Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowe "Izobud" w Somoninie. Firma zajmuje się dystrybucją materiałów budowlanych. Obecnie prowadzi je żona posła. W wyniku rozwoju firmy w 1995 roku powstał oddział w Gdańsku Osowej, a w roku 2000 - w Chojnicach.

Obronił doktorat z zakresu nauk o polityce. W 2002 r. ukończył studia podyplomowe w ramach Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów (na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego). Jest współzałożycielem Powszechnej Wyższej Szkoły Humanistycznej "Pomerania" w Chojnicach, która powstała w 2003 roku.

W latach 1998-2002 był radnym gminy Somonino, a także członkiem Rady Społecznej Szpitala w Kartuzach. Pełnił też funkcję radnego w powiecie kartuskim.

Czynnie uprawia sport od najmłodszych lat. Trenował grę w piłkę ręczną w klubie Zawisza Bydgoszcz (1977), uprawiał bieg na 100 metrów, brał udział w mistrzostwach Polski w pływaniu. Obecnie głównie biega i pływa.

Współpracuje także z organizacją "Sztuka Życia" i razem z nią pomaga spełniać marzenia osób niepełnosprawnych.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki