18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WYBORY 2011: Jerzy Budnik z Wejherowa w parlamencie zasiada nieprzerwanie od 14 lat

Joanna Kielas
Jerzy Budnik był w mijającej kadencji szefem Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich
Jerzy Budnik był w mijającej kadencji szefem Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich Joanna Kielas
Jerzy Budnik - wejherowianin z urodzenia, w jego przypadku w rubryce "zawód" należałoby chyba wpisać poseł, ponieważ w sejmowych ławach - jako jeden z niewielu parlamentarzystów - zasiada nieprzerwanie od 14 lat.

- Chodzi, pilnuje, monitoruje, jednym słowem popycha sprawy do przodu - tak o pośle Jerzym Budniku wypowiada się Dorota Muża-Szlas, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej I Stopnia w Wejherowie. Placówka ta, jako jedna z niewielu, podlega bezpośrednio pod Ministerstwo Kultury, obecnie jest w trakcie rozbudowy i budowy sali koncertowej i tych właśnie spraw pilnuje w Warszawie Budnik.

- Na pewno można o pośle Budniku powiedzieć, że to sprzymierzeniec naszej placówki, jego bezpośredni kontakt z ministrem Zdrojewskim pomaga nam - dodaje Radosław Kamiński, dyrektor Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. - Piszemy wiele wniosków do ministerstwa o dofinansowanie i z reguły są one oceniane pozytywnie. Oczywiście są one oceniane przez niezależne komisje, ale na końcu zatwierdza je właśnie minister.

Wszystko na temat WYBORÓW 2011

- Bo według mieszkańców w regionie poseł jest takim właśnie "załatwiaczem" spraw w Warszawie - wyjaśnia Jerzy Budnik. - Jeśli coś dotyczy spraw na szczeblu ponadregionalnym, to ludzie uderzają z tym do posła. Ja się od tego nie uchylam, gdzie mogę, tam interweniuję. Jednak decentralizacja w naszym kraju postępuje coraz bardziej i spraw, które trzeba załatwić na szczeblu centralnym jest w terenie coraz mniej.

Jerzy Budnik w mijającej kadencji był członkiem dwóch komisji sejmowych: Obrony Narodowej oraz Regulaminowej i Spraw Poselskich. Tej ostatniej, bardzo intrygującej media, przewodniczył. Bo właśnie przez komisję regulaminową przechodzą wszystkie występki posłów, ich kłopoty, sprawy dyscyplinarne i konflikty. Z pewnością Jerzy Budnik jako szef komisji wie niemal wszystko na temat tego, co dany poseł ma na sumieniu i mógłby tą wiedzą zadziwić niejednego dziennikarza. Jednak nic z tego.

- O pracach tej komisji należy mówić jak najmniej - twierdzi Budnik. - Ona z zasady rozstrzyga bardzo delikatne sprawy osobiste, trudne, których nie wolno mi nagłaśniać. Działamy bez rozgłosu, błysków fleszy i kamer, choć mało kto zdaje sobie sprawę, że załatwienie niejednej trudnej sprawy zajmuje mnóstwo czasu. Ja broniłem się przed szefowaniem tej komisji, decyzję taką podjęły władze naszego klubu, bo szukano osoby z doświadczeniem życiowym, rozważnej i roztropnej. Ale to nie jest łatwa funkcja i jeśli zostałbym wybrany na posła kolejnej kadencji, jeszcze bardziej broniłbym się przed szefowaniem tej komisji.

Rozmowa z Jerzym Budnikiem

Jak wspomina przewodniczący - kłopoty posłów są różnorakie; od popełnionych wykroczeń czy wręcz czynów karalnych po kłopoty na linii poseł - Kancelaria Sejmu, czy w środowisku lokalnym danego parlamentarzysty.

- Więc wysłuchuję takiego posła, którego bardzo boli fakt, że burmistrz jego miasta go nie lubi, że na ważnych spotkaniach to nawet sołtysa publicznie przedstawią z wielką atencją, a jego obecność pomijają milczeniem, co go wręcz oburza . Takimi przykładami (oczywiście bez nazwisk) Budnik sypie jak z rękawa.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Drugą komisją, w której zasiada Budnik to Komisja Obrony Narodowej. Posła z Wejherowa interesują tutaj szczególnie zagadnienia związane z Marynarką Wojenną. Jak mówi, kocha widok marynarskiego munduru, który przypomina mu od razu Wejherowo (to tutaj mieści się jedna z jednostek MW).

Rozmowa z Jerzym Budnikiem

- Obecny stan i kondycja naszej marynarki nie są najlepsze, konieczna jest zarówno modernizacja floty, jak i jednostek nabrzeżnych, jaką jest chociażby wejherowskie Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia MW - wyjaśnia Budnik. - Jest też sprawa uratowania Stoczni Marynarki Wojennej oraz kwestia przetrwania Akademii Marynarki Wojennej. Bo z powodu profesjonalizacji armii potrzeba nie tylko mniej żołnierzy, ale też mniejszej liczebnie kadry dowódczej. Były już zakusy, by zlikwidować gdańską uczelnię i utworzyć jedną centralną szkołę wojskową, ewentualnie z oddziałami terenowymi.
Tymczasem, moim zdaniem, należy bronić obecnego modelu akademii, która może także przeprowadzać nabór na kierunki cywilne, co prowadzi do zachowania potencjału kadry i daje możliwość prowadzenia badań.

Wejherowianin od zawsze

Jerzy Budnik urodził się 30 maja 1951 roku w Wejherowie, w rodzinie robotniczej Grzegorza i Urszuli Budnik. W rodzinnym mieście ukończył szkołę podstawową, a następnie Liceum Ogólnokształcące im. króla Jana III Sobieskiego. W 1975 r. uzyskał tytuł magistra na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego (kierunek administracja). Jeszcze w czasie studiów związał się ze Stowarzyszeniem PAX. W organizacji tej - w latach 1975 - 1982 pracował kolejno na stanowiskach kierownika oddziału w Wejherowie, kierownika organizacyjnego w oddziale wojewódzkim, a od czerwca 1981 r. do stanu wojennego jako przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego. Należał do założycieli Koła NSZZ Solidarność przy PAX w Gdańsku, a od marca 1981 r. był jego przewodniczącym.

Po wprowadzeniu stanu wojennego został odwołany z funkcji przewodniczącego Zarządu Wojewódzkiego, a następnie pozbawiony pracy. W latach 1982 r. do 1983 r. zatrudniony był w Energobloku -Wybrzeże na budowie Elektrowni Jądrowej Żarnowiec, później pracował w Wojewódzkiej Dyrekcji Inwestycji Oddział Północ w Wejherowie. Prowadził też własny zakład stolarski, nawiązując w ten sposób do tradycji rodzinnych. W 1990 r. wybrany został na stanowisko prezydenta Wejherowa. Urząd ten piastował przez dwie kolejne kadencje, tj. do 1998 r., będąc równocześnie radnym Rady Miasta. W 1997 r. Budnik został posłem Sejmu RP III kadencji z ramienia Akcji Wyborczej Solidarność, w wyborach w 2001 roku wszedł do Sejmu IV kadencji z listy Platformy Obywatelskiej.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Niskie miejsce mnie dopinguje

Z posłem Jerzym Budnikiem rozmawia Joanna Kielas

Co zrobi Pan, jeśli nie zostanie posłem kolejnej kadencji? 14 lat spędzonych w Sejmie to szmat czasu...
Będę szukał swojego miejsca, jestem jeszcze za młody na emeryturę. Zdaję sobie sprawę, że jestem zdany tylko na decyzję wyborców, szczególnie w obecnej sytuacji, gdy przydzielono mi tak niskie miejsce na liście wyborczej [Budnik jest dopiero 8 na liście w swoim okręgu - dop. red.]. Ale jestem pełen nadziei. Gdy pierwszy raz zostałem wybrany posłem, startowałem z 12 miejsca i zyskałem 4 wynik premiowany mandatem w okręgu. Niskie miejsce na liście to dla mnie motywacja do prowadzenia aktywnej kampanii.

Wszystko na temat WYBORÓW 2011

Ze statystyk sejmowych wynika, że brał Pan udział od początku kadencji w 7745 głosowaniach, czyli w ponad 98 proc. wszystkich głosowań. Ładny wynik...
Bo jestem obowiązkowym człowiekiem. Dopiero w tym roku, po 14 latach posłowania wziąłem 3 dni zwolnienia lekarskiego, bo byłem po zabiegu medycznym w wejherowskim szpitalu i lekarz odradził mi jazdę ze szwami do Warszawy. Te 2 proc. opuszczonych głosowań to głównie przez moją nieuwagę. Bo ktoś z tyłu zapyta: - Jerzy, a o co chodzi? W tym czasie przegapiam naciśnięcie przycisku głosowania.

Ale statystyka aktywności poselskiej nie wygląda już tak imponująco. Liczby interpelacji i zapytań złożonych przez Pana plasują posła z Wejherowa w środku sejmowej stawki.
Ja sam interpelacji nie wymyślam. To zawsze jest wynik czyjejś interwencji w moim biurze: zgłaszają się samorządy, różne podmioty, osoby prywatne. Z drugiej strony patrząc, interpelacje to domena posłów opozycji. To oni patrzą na ręce władzy. Zaś w kwestii samych wystąpień - w dużym klubie, jakim jest Platforma Obywatelska, nie jest łatwo dojść do głosu. Podczas debat zaledwie kilku posłów z jednego klubu zabiera głos, bo czas debaty jest ograniczony. A władze klubu dbają o równowagę - by podczas kadencji każdy z posłów choć raz mógł zabrać głos. Dlatego posłowie z mniejszych klubów mogą pochwalić się lepszą statystyką wystąpień sejmowych, a ci z większych - mniejszą.

W 2010 roku zgłosił Pan jedynie dwie interpelacje: do ministra zdrowia w sprawie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i do premiera w sprawie reformy samorządowych kolegów odwoławczych. Malutko...
Tylko dwie w roku? Aż nie mogę w to uwierzyć. Ale widocznie potrzeby większej liczby interpelacji nie było.

A co udało się osiągnąć?
Jest wiele takich spraw. Pilnowałem rozbudowy szkoły muzycznej w Wejherowie w tym zakresie, by z powodu panującego kryzysu nie obcięto środków na tę inwestycję, by nie stanęła ona w miejscu. I udało się, w tym roku roboty kończą się. Na prośbę pani naczelnik wejherowskiego urzędu skarbowego koordynuję sprawę rozbudowy tej instytucji, która ma obecnie bardzo trudne warunki lokalowe. Sprawa jest o tyle trudna, że środki na inwestycję są, ale jest problem z działką, bo skarbówka graniczy z terenem wojskowym i nieruchomość należy pozyskać od wojska. Rozmowy trwają.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki