Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy muszą chcieć sukcesów

Zbigniew Brucki
Już tylko o przysłowiową pietruszkę i prestiż jedynie walczyć będą szczypiornistki Latochy Sambora Tczew w kolejnej fazie rozgrywek ekstraklasy rozpoczynającej się w sobotę. Tczewski beniaminek przystąpi do play-out pod wodzą nowych, starych szkoleniowców, Eugeniusza Kwiatkowskiego i Roberta Karnowskiego. Po fazie zasadniczej rozgrywek PGNiG Superligi Kobiet zastąpili oni na ławce trenerskiej duet, Krzysztof Sibiga i Leszek Elbicki, któremu zarząd tczewskiego klubu podziękował za pracę po tym, jak Latocha Sambor zakończył ten etap bez remisu choćby i tylko z dwoma punktami na koncie otrzymanymi walkowerem za mecz z wycofaną z rozgrywek Zgodą Ruda Śląska.

Dlaczego szczypiornistki Sambora na parkiecie nie zdobyły w 22 meczach jednego choćby "oczka"? Wielu ma na ten temat swoje teorie, pewnie zbieżne, ale i różniące się szczegółami od siebie. Inne przyczyny porażek znajdują zapewne kibice, inne działacze, jeszcze inne poprzedni i obecni trenerzy tej drużyny. My zresztą też mamy swoją teorię i opinię na ten temat, zbieżną zresztą z wieloma osobami, z którymi rozmawialiśmy.

By szukać powodów takiej, a nie innej sytuacji, w jakiej jest tczewski beniaminek, trzeba by się cofnąć w czasie do mety ubiegłego sezonu. Kiedy szczypiornistki Sambora zrobiły sobie, trenerom, działaczom i władzom miasta prezent na obchodzone akurat 750-lecie Tczewa - zapanowała euforia. Ale tylko niektórzy zaraz zadawali sobie pytanie: co dalej? Klub był nieprzygotowany organizacyjnie ani finansowo, by wziąć na barki choćby tylko start w ekstraklasie. O tym, że trzeba zrobić wszystko, by ekstraklasa zagościła w Tczewie dłużej niż sezon, tylko przebąkiwano.

Brak własnych środków i w miarę możnych sponsorów sprawiły, że w Samborze zamiast natychmiast oglądać się za wzmocnieniami, czekano (czy musiano?) aż magistrat wysupła kasę na grę w ekstralidze. Zanim więc ta kasa została przyznana (250 tys. zł do końca ub. roku i obiecane drugie tyle na tegoroczne granie) na tzw. rynku nie było już klasowych zawodniczek, które mogłyby znacząco poprawić oblicze drużyny, ani trenerów, którzy chcieliby się podjąć karkołomnego zadania utrzymania superligi dla Tczewa, dysponując zespołem, który został uzupełniony, powtarzaliśmy to zresztą dobitnie, uzupełniony, a nie wzmocniony innymi zawodniczkami.

Kiedy już były pieniądze z magistratu, znaczną ich część przyznano na stypendia dla zawodniczek, które awans wywalczyły. Stało się więc coś niepojętego. Dwadzieścia kilka piłkarek brało co miesiąc określone z góry pieniądze niezależnie od tego, czy grały w pierwszej drużynie (Sambor ma jeszcze rezerwy), siedziały na ławce rezerwowych, trenowały, chorowały, były kontuzjowane, czy po prostu nie mieściły się w kadrze. A w klubie narzekano, że na wzmocnienia nie ma pieniędzy.

Można też zadać sobie pytanie o przygotowanie zespołu do sezonu. Na ten temat na pewno inne zdanie będą mieli ci, którzy za to odpowiadali, i ci, którzy po nich później przejęli pałeczkę i też nic nie ugrali.
Nie będziemy ich cytować, by nie szkodzić choćby dziewczynom. Bo one grały i grają jak umieją. Jedne wkładają w to więcej serca, inne mniej, ale generalnie, jak mówi porzekadło - tak krawiec kraje, jak mu materiału staje...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki