Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianka Monika Słowik została nową szefową stadniny koni w Michałowie

Hanna Wieczorek
Monika Słowik
Monika Słowik Tomasz Hołod, Polska Press
Monika Słowik, wieloletnia szefowa Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych oraz Stada Ogierów Książ, została powołana na P.O. prezesa słynnej stadniny koni arabskich w Michałowie.

- Na jak długo? - uśmiecha się Monika Słowik. - Do czasu rozstrzygnięcia konkursu na nowego prezesa.

I zaraz dodaje, że nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie udziału w konkursie.

- Jestem tutaj pierwszy dzień - mówi. - Dla mnie ta nominacja także była zaskoczeniem. Muszę zobaczyć, czy podołam nowym obowiązkom.

Przez większość życia nowa szefowa stadniny koni w Michałowie była związana z Partynicami. Tu, jeszcze w podstawówce, jeździła konno i rozpoczęła pracę po ukończeniu Wydziału Zootechniki na Akademii Rolniczej we Wrocławiu (dzisiaj Uniwersytet Przyrodniczy).

- 1 kwietnia 1993 roku zostałam kierownikiem toru na Partynicach, który był jeszcze wtedy zakładem należącym do Służewca - wspomina. - Dwa lata później, kiedy Partynice przejęła gmina Wrocław, zostałam dyrektorem Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych, a od 2013 roku kieruję Stadem Ogierów Książ.

Wrocławski Tor Wyścigów Konnych przeżywał trudne chwile, kiedy Monika Słowik zaczęła nim kierować. Wyścigów właściwie nie było, w 1992 roku konie przyjechały tylko na trening, a potem odjeżdżały do Warszawy.

Dopiero w 1994 roku udało się reaktywować wyścigi koni półkrwi, a potem stopniowo na Partynice zawitały araby i konie pełnej krwi angielskiej, reaktywowano także najbardziej prestiżową gonitwę „Wielka Wrocławska”.

Dzięki Monice Słowik we Wrocławiu w 2004 roku zaczęły się ścigać kłusaki francuskie i do dzisiaj odbywają się tu ich gonitwy.

Miłośnicy wyścigów konnych zapamiętali szefową Toru także dzięki jej kapeluszom. Nie dość, że na najważniejsze gonitwy sama nosiła jeden ze swojej sporej kolekcji kapeluszy, to jeszcze udało się jej przekonać panie, by postarały się o wystrzałowe nakrycia głowy. Bywalcy wyścigów pamiętają doskonale także, że szefowa kochała psy i zawsze miała co najmniej jednego. Dzięki temu na teren wyścigów można było wchodzić z psem na smyczy. Oczywiście, pod pewnymi warunkami, „byle nam nie kopały na bieżniach wyścigowych” - jak mawiała.

Kapelusze to jednak przede wszystkim anegdota, ponieważ Partynice wymagały olbrzymiej pracy. W ciągu dziesięciu lat udało się tam wyremontować zabytkowe obiekty (trybunę główną i boczną, okrąglak, biuro to0ru) i zbudować nową stajnię na 40 koni, dwie kryte ujeżdżalnie, kryty lonżownik.

- Najbardziej jestem dumna wcale nie z remontów, a z budowy stajni i krytych ujeżdżalni - mówi.

Monika Słowik nie ma na razie doświadczenia w hodowli koni arabskich.

- Nie zajmowałam się koniami arabskimi - przyznaje. -Z arabami miałam jedynie do czynienia na torze wyścigowym, a nigdy się nie zajmowałam ich hodowlą. Są fachowcy od tego i trzeba się nimi podpierać. I wylicza, że na stażach była już w Jaroszówce i Golejewku, gdzie hoduje się folbluty, potem zajmowała się głównie końmi półkrwi.

- Stres? Oczywiście - mówi Monika Słowik. - Będę starała się pracować jak najlepiej, na pewno zajmie mi to dużo czasu, bo ja to prostu lubię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki