Wolność - kocham i rozumiem, i wiem komu ją zawdzięczam

W tygodniu, w którym człowiek dowiaduje się, że to Jarosław Kaczyński i jego partia stoją na straży jego (człowieka) wolności, w dodatku dowiaduje się tej Dobrej Nowiny z ust samego prezesa, a ten na miejsce jej objawienia wybiera Gdańsk, wszelkie inne wiadomości muszą zejść na plan dalszy. Nawet jeśli to tydzień, w którym przypada prima aprilis.
Niestety, nasze narkomańskie umysły uzależnione są od stałego dopływu nowych informacji, gdzie gorszy news wypiera lepszy. A zatem korzystając z zapewnionej mi przez PiS i PJK wolności internetu, czytam, że CBA w związku z aferą Get Back zatrzymało aktora Piotra A.
- Świat się kończy - myślę sobie - skoro aktor, który zagrał człowieka, który został papieżem, trafia za kraty! Redaktor Terlikowski wie jednak, o czym mówi, kiedy alarmuje, że oto na naszych oczach odbywa się bezwzględny proces dewojtylizacji.
Ale nie, okazuje się, że to tylko redaktorzy opisującego aferę portalu, dzięki wolności (zagwarantowanej im wiedzą Państwo przez kogo), wykorzystali zbieżność inicjałów znanego aktora z innym, nie za bardzo znanym, ale za to skorumpowanym aktorem, żeby sobie zwiększyć klikalność.
Tymczasem Piotr Adamczyk ma się dobrze i w amerykańskim serialu „Madam Secretary” zagrał nacjonalistę, który został prezydentem Polski. Ma się rozumieć z miejsca dostał za to bęcki w wolnym (wiedzą Państwo dzięki komu) internecie za utrwalanie za granicą stereotypu Polaków jako skrajnie prawicowych antysemitów i rozkochanych w zamordyzmie populistów.
Serialu nie widziałem, więc trudno mi się wypowiadać, poza stwierdzeniem faktu, że aktor gra, co mu reżyser każe. Natomiast warto uświadomić sobie, że w minionym tygodniu światowe media zdecydowanie bardziej niż rolą Adamczyka interesowały się rekolekcjami w kościele parafialnym NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej w Gdańsku. Zdjęcia płonących książek i parasolek Hello Kitty nie tyle utrwaliły stereotypy o Polakach, co wyniosły je na nowy, rzekłbym - niebotyczny - poziom.