Wojsko wyjdzie na ulicę

Już wiadomo, że zadanie zostanie wykonane. Zgodzili się na to miejscowi żołnierze.

Parada wojskowa odbędzie się już 15 sierpnia i jak mówi Kaffka - będzie to pierwsza defilada w powojennych dziejach Tczewa. Co więcej, pierwsza w Polsce północnej!

- Pomysł zrodził się rok temu, gdy zauważyłem, że w tak ważne święto na ulicach miasta nic się nie działo - mówi Mirosław Kaffka. - Była za to wielka defilada w Warszawie. Nie chciałem więc stać z założonymi rękoma, tym bardziej że nasze miasto w stu procentach zasługuje też na taki przemarsz.

Tczew nie tylko zasłynął z wydarzeń historycznych związanych z wybuchem II wojny światowej na tczewskim moście, ale to również tu znajduje się jednostka wojskowa - 16 Tczewski Batalion Saperów. Do tego w naszym mieście swoją siedzibę mają liczne organizacje kombatanckie, zatem wskazane jest wręcz zorganizowanie uroczystości, która stworzyłaby okazję do oddania im honoru i szacunku.

Kaffka o swoim pomyśle opowiedział władzom miasta i powiatu. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Zwłaszcza że Włodzimierz Mroczkowski, obecny przewodniczący Rady Miejskiej w Tczewie, przez wiele lat stał na czele tej tczewskiej jednostki saperów. To on poszedł do ppłk. Zdzisława Świniarskiego, dowódcy batalionu, i przekonał go do pomysłu. Wojskowi zapraszają już nawet na święto.

- Wspólnie z państwem chcemy zorganizować mszę polową, zakończoną uroczystą defiladą, podczas której zostanie wystawiony sprzęt wojskowy - mówił na ostatniej sesji RM starszy chorąży Marek Antonowicz, pomocnik dowódcy ds. podoficerów.

Defilada ma przejść aleją Zwycięstwa. Teraz pomysłodawcy ustalają, jak ma ona wyglądać. Największe zainteresowanie, co zrozumiałe, skupia się na sprzęcie. Każdy jest ciekaw, co zaprezentują wojskowi.

- Tczewska jednostka posiada sprzęt typowo samochodowo-kołowy, saperzy mają materiał wybuchowy, ale trudno to przecież wziąć na defiladę - przyznaje Mroczkowski. - Niemniej jednak można pokazać kutry czy pontony na samochodach ciężarowych albo specjalistyczne auta do rozminowania terenu - pływające, na gąsienicach z echosondami do rozpoznawania dna. Trzeba jednak sprawdzić, czy sprzęt na gąsienicach może wyjechać ulicę, by nie zrobić żadnych szkód.

Maria Witkowska, dyrektorka Powiatowego Zarządu Dróg w Tczewie, gestora al. Zwycięstwa, nie widzi przeszkód, aby parada mogła się odbyć. - Nawet jeżeli przejedzie ciężki sprzęt, ale zaznaczam - powoli - to nie wyrządzi szkód - zapewnia. - Aleja Zwycięstwa ma jednak nową nawierzchnię, więc wykluczone, aby w defiladzie wziął udział sprzęt poruszający się na gąsienicach.

- Jakie mogą być tego skutki, już się przekonaliśmy podczas remontu jednej z ulic, kiedy to maszyna na gąsienicach zniszczyła nawierzchnię.
Niektórzy na defiladzie chcieliby zobaczyć też czołg, ale - jak tłumaczą pomysłodawcy - takiego w Tczewie i okolicach nie ma. Co prawda, można by ściągnąć go z Elbląga, ale - jak twierdzi Mroczkowski - tego nikt nie będzie robił. Na defiladzie ma się zaprezentować Tczew.

- To może śmigłowce z Pruszcza Gdańskiego? - dopytuje Kaffka.
- Śmigłowce są podporządkowane konkretnej dywizji i trzeba by wystąpić o specjalne pozwolenie u ministra obrony narodowej - tłumaczy Mroczkowski.
A więc, jeśli ktoś 15 sierpnia zobaczy wojskowy sprzęt na ulicach Tczewa, nie powinien się obawiać, że to wybuch kolejnej... wojny.