Decyzja wojewody jest dziwna i zarazem absurdalna. Lechia ukarana została za odpalone race i wywieszenie transparentu z podobiznami powieszonych na drzewach Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka, Jerzego Urbana i Adama Michnika. Te wydarzenia miały miejsce podczas meczu z Legią Warszawa, a więc już blisko dwa miesiące temu. Wojewoda Stachurski karę nałożył teraz i ma ona obowiązywać podczas meczu z Pogonią Szczecin (początek 15 lutego o godzinie 15.30). Na to spotkanie wojewoda zamknął sektory U, V, W, X, 21, 22, 23 i 24 na Trybunie Zielonej, sektory M, N, O, P, Q, R, S, T, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19 i 20 na Trybunie Żółtej (z wyłączeniem osób niepełnosprawnych poruszających się na wózkach inwalidzkich i ich opiekunów) oraz sektory I, J, K, L, 7, 8, 9 i 10 na Trybunie Niebieskiej.
W obronie Lechii stanęła Ekstraklasa SA, spółka prowadząca rozgrywki.
- Uważamy, że zastosowana przez wojewodę kara jest niewspółmierna do skali zdarzenia - mówi Marcin Animucki, wiceprezes zarządu Ekstraklasy SA. - Zachowanie kibiców podczas meczu Lechia - Legia było niedopuszczalne i spotkało się zarówno z potępieniem z naszej strony, jak i z konsekwencją w postaci kary dyscyplinarnej nałożonej przez komisję ligi. Sprzeciwiamy się treściom politycznym oraz nawoływaniu do przemocy i nienawiści na stadionach Ekstraklasy. Jednak naszym zdaniem, w Gdańsku nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa na imprezie masowej. Poza tym zamknięcie stadionu niemal dwa miesiące po incydencie i na krótko przed startem rundy wiosennej sprawia, że trudno jest zrozumieć sensowność zastosowanej kary.
Ekstraklasa SA trzyma stronę Lechii w sporze z wojewodą. A klub z Gdańska już zapowiedział, że będzie się odwoływał od decyzji Ryszarda Stachurskiego.
- Możemy wspierać Lechię w działaniach do złożenia odwołania - przyznaje Seweryn Dmowski, doradca zarządu Ekstraklasy SA, w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". - Ta decyzja jest nieadekwatna do stanu rzeczy. Jej uzasadnienie utwierdza, że jest pole do odwołania. I wiem, że Lechia przygotowuje w tym celu bardzo obszerny wniosek.
Wojewoda podjął decyzję, która jest najłatwiejsza dla niego, o której jest głośno, a jednocześnie do niczego nie prowadzi. I to w sytuacji, kiedy zagrożenie bezpieczeństwa na PGE Arenie widział chyba tylko on sam. O ile w ogóle był na meczu Lechii z Legią, a nie tylko przeczytał o nim w prasie.
- Wojewoda argumentuje zamknięcie sektorów brakiem reakcji i stanem zagrożenia. Absolutnie się z tym nie zgadzamy. Odpalanie rac nie jest legalne, ale nie stanowi zagrożenia. Tym bardziej transparenty, które były haniebne, i taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. A środek zapobiegawczy w postaci imprezy masowej bez publiczności może mieć zastosowanie tylko wtedy, kiedy istnieje realne zagrożenie. Na PGE Arenie go nie było - uważa Dmowski.
Za swoje czyny karę powinni ponosić winni, zamiast wprowadzania odpowiedzialności grupowej.
- W normalnym kraju powinno się wyciągać konsekwencje wobec tych, którzy łamią prawo. Uważnie śledzimy, jak z chuligaństwem walczono w innych krajach. Nikt nie rozwiązywał tego problemu przez zamykanie stadionów. Często podawany jest przykład Wielkiej Brytanii, a tam karano sprawców. Nikomu do głowy nie przyszło zamykać stadiony dla ludzi, którzy chcą obejrzeć mecz - kończy Dmowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?