Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szczęsny - rolnik jak celebryta. Niespodziewanie dostał ofertę zakupu działki

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Krzysztof Piotrkowski \ Glos Pomorza \ Polskapress
Rolnik niespodziewanie dostał ofertę zakupu działki. 980 m kw. w Warszawie, za 2,5 mln zł. Okazało się, że to propozycja dla piłkarza, Wojciecha Szczęsnego. Tak samo nazywa się ów gospodarz.

Wojciech Szczęsny z Pniewa (gmina Okonek) w Wielkopolsce jest rolnikiem. Ma 175 hektarów. Czasem czuje się jak celebryta. Wtedy ma pole nie tylko pod uprawy, ale też pole do popisu.

Tak było z mailem z biura nieruchomości. Firma zachęcała do zakupu działki budowlanej o powierzchni 980 metrów kwadratowych. Za, bagatela, 2,5 miliona złotych. - Takie oferty przestały mnie dziwić: znowu nadawca pomylił adresata - uśmiecha się Wojciech Szczęsny, rolnik. - Wiadomość miała pewnie trafić do piłkarza, Wojciecha Szczęsnego. Takich milionów na gos podarstwie nie zarabiam, jak on na piłce.

Z innymi ofertami pan Wojtek, rolnik, nie-piłkarz, też się spotyka. - Dziennikarz gazety sportowej zadzwonił z prośbą o udzielenie wywiadu. Wyprowadziłem go z błędu. No gdzie ja tam, rolnik, gwiazdorzył będę?!

Tutaj było śmiesznie, ale zbieżność nazwisk (z imionami w parze, rzecz jasna) bywa kłopotliwa. Pan Sebastian podróżował z żoną i dziećmi. Został zatrzymany przez drogówkę pod Jasłem w województwie podkarpackim. Zapowiadała się rutynowa kontrola. Było, jak w filmie. Gangsterskim takim.

Policjanci poprosili mężczyznę o dokumenty. Długo się im przyglądali. Po chwili coś jeszcze sprawdzali w swoich monitorkach. Mundurowi kazali panu Sebastianowi wyjść z samochodu. Musiał oprzeć się o maskę auta, był przeszukany. Na sygnale i w eskorcie pojechał do komendy. Żona i dzieci czekały wciąż w aucie. Funkcjonariusze niczego jej nie powiedzieli. Zresztą mężczyźnie - tak samo nie.

Trzy godziny trwała weryfikacja zatrzymanego. Wyszło na jaw, że kierowca-Sebastian, który aktualnie siedzi w komendzie, to nie przestępca-Sebastian, ścigany przez Interpol, międzynarodową organizację policji.

Funkcjonariusze - sprawcy zamieszania - wyjaśniali później, że sprawdzali dokumenty pana Sebastiana w przenośnym terminalu. Pech chciał, że zerwało się połączenie interne towe z bazą danych. Jedyne rozwiązanie stanowiła wizyta w komendzie, gdzie można było zweryfikować, czy zatrzymany nie jest tym poszukiwanym. - Możemy przeprosić za niedogodność, ale nie mamy wyboru. Musimy takie sytuacje dokładnie sprawdzać - tłumaczył potem pomyłkę sam rzecznik Komendy Głównej Policji.

Liczenie bezdomnych w Bydgoszczy

Przypadek z Bydgoszczy. Podczas nocnego liczenia bezdomnych strażnik miejski poprosił pana Leszka, koczującego w altance działkowej, o podanie numeru PESEL. Mundurowy wprowadził ten numer do systemu. Personalia się zgadzały. Potwierdziło się również, że mężczyzna, jak przekonywał, nie posiada zameldowania. Strażnik zauważył jednak niezapłacony mandat.

- Jaki mandat? - zdziwił się pan Leszek.

- Dla kierowcy - sprecyzował funkcjonariusz.

Kontrolowany mężczyzna oburzył się, bo w życiu prawa jazdy nie miał. Prawda była taka: jest jeszcze jeden bydgoszczanin o identycznych personaliach, urodzony tego samego dnia, miesiąca i roku. I ma do zapłacenia mandat.

Teraz Koszalin. Pan Piotr, skromny pracownik, pewnego dnia dostał nakaz zapłaty. Sprawa dotyczyła zaległych faktur za artykuły spożywcze. Imię i nazwisko się zgadzały. Data urodzenia oraz adres także były prawidłowe. NIP jednak był inny. Pan Piotr zorientował się, że przesyłka powinna trafić do właściciela sklepów spożywczych, który identycznie się nazywa. Napisał odręcznie wyjaśnienie do sądu, że on nie jest tym Piotrem, o którym mowa. Myślał, że sprawa załatwiona. Mylił się. Z sądu przyszło pismo z wezwaniem do uzupełnienia braków formalnych sprzeciwu. Pan Piotr musiał więc wynająć adwokata i przed sądem udowodnić, że nie jest dłużnikiem.

Niekiedy już same imiona są źródłem kłopotów. Tych rodzinnych również. Torunianka się rozwiodła. Sama wychowywała córkę. Poznała wdowca, który także miał córkę. Koszty ślubu i wesela w 2020 roku. Tyle zapłacimy za suknie ślubna i menu dla gośc Otóż i jedna, i druga to Julia. Urodzone w tym samym roku. Matka jednej i ojciec drugiej nastolatki doszli do wniosku, że pierwsza nadal będzie Julią (bo jest o kilka miesięcy starsza od swojej imienniczki), natomiast druga - Julką.

Podobnych zbiegów okoliczności sporo, bo i ludzi, noszących jednakowe imiona i nazwiska, wcale nie tak mało.

Państwo Nowakowie

A propos nazwisk: Nowak i Kowalski od lat mieszczą się w czołówce najpopularniejszych w Polsce. W najnowszym, z 2020 roku, wykazie nazwisk żeńskich, występujących w rejestrze PESEL, z uwzględnieniem nazwisk osób zmarłych, widnieje obecnie 140 251 pań Nowak oraz 90 460 pań Kowalskich. Na podium jest jeszcze pani Wiśniewska, z wynikiem 71 262. Dalej uplasowały się panie Wójcik, Kowalczyk, Kamińska, Lewandowska, Dąbrowska, Zielińska. Pierwszą dziesiątkę zamyka pani Szymańska.

Wśród panów prym wiedzie pan Nowak (143 437). Gdyby za najpopularniejsze nazwisko w kraju przyznawać medale, to pan Kowalski otrzymałby srebrny (mamy 92 540 Polaków noszących to nazwisko), zaś pan Wiśniewski - brązowy medal (72 658). Poza pierwszą męską trójką znaleźli się panowie Wójcik, Kowalczyk, Kamiński, Lewandowski, Dąbrowski, Zieliński oraz Szymański.

Bouba i kiki

Ponoć nazwisko wywiera wpływ na nasze życie. Tak twierdzą m.in. amerykańscy naukowcy. Według nich, istnieje związek pomiędzy nazwiskiem a takimi aspektami, jak otrzymanie lepiej czy gorzej płatnej pracy, większa bądź mniejsza szansa na dostanie się na uczelnię, predyspozycje do zrobienia - albo i nie - kariery.

Jest coś takiego, jak efekt bouba - kiki. Niemiecki psycholog, Wolfgang Köhler, jako pierwszy przeprowadził eksperyment. Był 1929 rok. W ramach badania uczestnikom pokazano dwa rysunki. Jeden przedstawiał figurę o ostrych krawędziach i wyglądał, jak gwiazda. Drugi miał zaokrąglone krawędzie i przypominał kleksa, plamę. Badacze wymyś lili dwa nic nieznaczące wyrazy, właśnie bouba i kiki.

- Który z tych kształtów to według ciebie bouba, a który to kiki? - naukowcy zapytali każdego badanego. Ponad 95 procent respondentów wskazało, że bouba to kształt przypominający plamę, a kiki to ten ostry.

Poglądów wyrabianie

Doświadczenie z lat 20. minionego wieku można przełożyć na „sferę” nazwisk. Do każdego, słysząc je po raz pierwszy, przypisujemy pewne znaczenie, z czymś się kojarzy.

Tak, jak pan Wojtek Szczęsny jest kojarzony z bramkarzem, chociaż jest rolnikiem. - Mam tyle pracy na polu, że nawet meczów nie oglądam. Ani piłki nożnej, ani innych - kwituje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Szczęsny - rolnik jak celebryta. Niespodziewanie dostał ofertę zakupu działki - Gazeta Pomorska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki