Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Fułek i Jacek Karnowski - to była szorstka przyjaźń

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Wojciech Fułek i Jacek Karnowski
Wojciech Fułek i Jacek Karnowski R. Kwiatek/Archiwum
Po latach współpracy rozchodzą się drogi Jacka Karnowskiego i Wojciecha Fułka. Podzieliły ich tylko polityczne ambicje czy coś więcej?

Od dwudziestu lat razem. Wymieniani jednym tchem jako osoby, które się najbardziej przyczyniły do obecnego rozwoju Sopotu. Teraz stoczą jednak "bratobójczy" bój o stanowisko prezydenta miasta. Jacek Karnowski na wieść, iż Wojciech Fułek chce być jego kontrkandydatem, we wtorek zdymisjonował go z funkcji swego zastępcy.

Obaj byli członkami zwycięskiego komitetu wyborczego, który w 1990 roku objął całkowitą władzę samorządową w Sopocie. Karnowski, jeden z najmłodszych wtedy kandydatów na radnego, uważany był za zdolnego i ambitnego. Fułek, ze sporym już dorobkiem zawodowym, leczył się po ciężkim wypadku samochodowym, dopiero co wygrał walkę z chorobą nowotworową. Mimo to obaj dali się namówić na pracę w samorządzie.

- Pierwsza, pionierska kadencja, to były romantyczne czasy - wspomina jeden z radnych z tamtego okresu. - Tworzyliśmy sopocki samorząd w nowej, wolnej Polsce. Większość decyzji zapadała kolegialnie, dyskusje nad wieloma sprawami trwały do bladego świtu.

Sytuacja zmieniła się jednak po dwóch pierwszych kadencjach. Jacek Karnowski szybko urósł w siłę, z wiceprezydenta miasta stając się w 1998 roku prezydentem Sopotu. Już wtedy zaczął pracować na opinię człowieka, który woli czyn niż długotrwałe debaty, a do niego ma zawsze należeć ostatni głos.
Na swojego zastępcę wybrał bardziej doświadczonego Fułka. Współpraca między panami układała się dobrze, choć jak zauważają obserwatorzy sopockiego życia politycznego - przyjaciółmi nie byli.
Wojciech Fułek to potwierdza. - Nasze relacje zawsze były czysto zawodowe. Nie odwiedzaliśmy się w domach, nie chodziliśmy razem do lokali na mieście, mieliśmy inny krąg przyjaciół. Utrzymywaliśmy relacje tylko zawodowe, te jednak były bardzo dobre i pierwsze dwie kadencje na stanowisku wiceprezydenta po 1998 roku wspominam jako wyjątkowo owocne.
Nić tego zawodowego porozumienia doskonale pamięta Cezary Jakubowski, który zanim przed czterema laty zdecydował się ustąpić z funkcji wiceprezydenta Sopotu, był najbliższym współpracownikiem Karnowskiego i Fułka.

- Oni niemal zawsze mówili jednym głosem - twierdzi Jakubowski. - Jeśli na posiedzeniach Zarządu Miasta wynikały jakieś kontrowersje, zazwyczaj to ja wywoływałem takie tematy. Często trudno mi jednak było przekonać Karnowskiego i Fułka do swoich wizji, bo ich myślenie o sprawach miasta było podobne.
W kończącej się kadencji najdłużej bliskim współpracownikiem Karnowskiego i Fułka na stanowisku wiceprezydenta był Paweł Orłowski. Obecny poseł Platformy Obywatelskiej mówi, iż atmosfera między oboma politykami zaczęła gęstnieć od co najmniej roku - jak twierdzi, z winy Fułka. - Sprawiał wrażenie, jakby nie myślał o zarządzaniu miastem, a tylko o zbliżającej się kampanii wyborczej, w której jak się potem okazało, ma zamiar wziąć udział - mówi Orłowski. - Przychodząc do urzędu, początkowo miałem do niego neutralne nastawienie, dzieliliśmy przecież nawet sekretariat. Szybko jednak moja opinia o Fułku zaczęła się zmieniać. Promował się do tego stopnia, iż zdarzały się sytuacje wręcz komiczne. Po fakcie dowiadywaliśmy się, iż jako wiceprezydent obejmował patronat honorowy nad różnymi imprezami kulturalnymi i sportowymi, choć zwyczajowo w samorządzie jest to przywilej prezydenta. Przyjmował zaproszenia do udziału w telewizyjnych debatach z prezydentem Gdańska i Gdyni, nie pytając Jacka Karnowskiego, czy on przypadkiem nie miałby ochoty wystąpić.
Nieporozumień było zresztą więcej. Paweł Orłowski wspomina także, iż zdarzały się skargi na Fułka.
- Nadzór nad sprawami, które mu podlegały, był coraz gorszy, niektóre obowiązki wykonywać musieli za niego inni pracownicy. Wątpliwości budził także dobór wydarzeń kulturalnych, które zaczęły się kojarzyć tylko ze średniej jakości rozrywką, a nie ze sztuką. Niektórzy sugerowali Jackowi Karnowskiemu wprost, aby Fułka usunął, prezydent nie chciał jednak tego robić. Ale ostatnie wydarzenia - zgłoszenie się do wyborów przez Fułka i ataki na Karnowskiego ze strony założonego przez Fułka komitetu "Kocham Sopot", nie pozostawiły już innego wyboru - mówi Orłowski.
Wojciech Fułek całą sprawę widzi inaczej i twierdzi, iż nigdy wobec Karnowskiego nie zachowywał się nielojalnie.

- Dla Karnowskiego mój start w wyborach nie może być zaskoczeniem - uważa. - Już trzy lata temu, kiedy zadeklarował, iż nie będzie się ubiegał o reelekcję, zapowiedziałem, że wystartuję. Nie moja wina, że Karnowski się potem rozmyślił. Ja nie mogłem już zrezygnować, bo podjąłem zobowiązania, między innymi wobec członków "Kocham Sopot". A swoją pracę do końca wykonywałem dobrze, o czym świadczą przyznawane nawet w tym roku nagrody.

Fułek dodaje, że jego wizja miasta różni się od filozofii Karnowskiego.
- Powoli czas kończyć wielkie inwestycje, bo one więcej dają turystom niż mieszkańcom, tych drugich narażając głównie na hałas - mówi. - Trzeba więcej uwagi zwrócić na takie sprawy jak bezpieczeństwo czy problemy społeczne. Karnowski do podobnych deklaracji podchodzi spokojnie.
- Każdy może mieć pomysł na Sopot, ale to ocenią wyborcy - mówi.
Jacek Karnowski o swojej współpracy z Wojciechem Fułkiem nie chciał się szerzej wypowiadać. Właśnie popłynął promować Sopot w Szwecji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki