Przeczytałem gdzieś właśnie, że Radwańska zdetronizowała Fibaka. Czuje się Pan zdetronizowany?
Czuję się szczęśliwy i dumny. Przez ostatnie lata mieliśmy w polskim tenisie wiele sukcesów, ale takiego jeszcze nie. Wygrana w tak prestiżowym turnieju, po zwycięstwach nad Halep, Muguruzą i Kvitovą. Zresztą sam Pan dobrze wie, jak podchodzę do sukcesów Agnieszki, bo obaj oglądaliśmy z trybun Warszawianki jej zwycięstwo nad Anastazją Myskiną w 2006 roku [w nie istniejącym już turnieju J&S Cup – red.]. Powiedziałem po tamtym meczu, że ona pobije wszystkie moje rekordy.
Właśnie pobiła kolejny.
Najpierw wyprzedziła mnie w liczbie turniejowych zwycięstw [singlowych – red.], bo ja mam na koncie piętnaście tytułów, a ona już siedemnaście. Za chwile pobije kolejny, bo to był jej 502 wygrany mecz, ja wygrałem 520. Wygrała Masters [taka była przez lata nazwa turnieju – red.], poprawiając moje osiągnięcie, bo ja 39 lat temu przegrałem w finale z Manuelem Orantesem. Cieszę się z tego zupełnie, jakby wygrał ktoś z mojej rodziny – tak bliski jest mi jej tenis. Ja też próbowałem techniką i sprytem. Może jedyna różnica, że jednak częściej atakowałem. Myślę, że to dobra wiadomość dla tenisa na świecie, że w dzisiejszych czasach wciąż można wygrywać czuciem, precyzją i techniką, a nie tylko siłą fizyczną. To sygnał dla tych wszystkich niższych i krucho zbudowanych dziewczyn.
Dla Radwańskiej to chyba z kolei sygnał, że kluczem do sukcesu jest odważniejsza gra, a nie tylko czekanie na to, co zrobi przeciwniczka?
Widzieliśmy statystyki: pięć niewymuszonych błędów Agnieszki, ponad 50 Kvitovej. Do tego bilans wygranych 41 do 15 dla Czeszki – to najlepiej pokazuje, że największymi atutami Agnieszki to spryt, regularność i genialna gra z kontry. Z Kvitovą inaczej zresztą zagrać nie mogła, bo z tego typu tenisistką nie można iść na wymianę ciosów. Zresztą nie tylko z nią, bo w pierwszej połowie roku próbowała grać bardzo ofensywnie i nie przynosiło to najlepszych efektów. Rozmawialiśmy o tym zresztą nie raz.
Czy wygrana w Singapurze to szczyt możliwości Radwańskiej, czy też może punkt przełomowy, po którym będzie jeszcze lepiej? Ja uważam, że ona będzie w przyszłym roku mierzyć w światową jedynkę. Spróbuje zebrać do Wimbledonu tyle punktów, że będzie mogła zdetronizować Serenę Williams, jeśli ta nie obroni tytułu w Londynie. To realne, bo Serena może nie mieć w przyszłym roku aż takiej motywacji, jak w tym, gdy walczyła o klasycznego Wielkiego Szlema
A co z innymi?
Szarapowa gra w kratkę, to samo Kvitova. Pierwsza ma w dodatku problemy ze zdrowiem. Poza Muguruzą nie ma poza tym aż tak wiele młodych, które napierają od dołu tak mocno, żeby mierzyć w numer jeden. Agnieszka nie ma zbyt wielu punktów do obrony na początku roku, więc może i powinna pójść w górę. Myślę, że turniej w Singapurze może być również dla niej taką mentalną odskocznią. Zmotywuje ją jeszcze bardziej, doda wiary we własne możliwości.
Co może pozwolić jej w końcu wygrać również turniej Wielkiego Szlema?
Tak myślę, choć nie wiem, czy to będzie już w Australii. Agnieszka co prawda dobrze czuje się w Melbourne, ale tak jak w moim przypadku idealnymi dla niej warunkami do gry jest hala.
Albo trawa…
Zgadza się, dlatego myślę, że bardziej realny jest sukces na kortach Wimbledonu. Wygrać w Londynie i zostać numerem jeden na świecie – takie powinny być teraz jej ambicje i założenia. Oczywiście, jeżeli uda się coś już w Australii to genialnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?