Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojacy Naczelnika Kościuszki. Co robią członkowie tej grupy rekonstrukcji historycznej?

Marek Adamkowicz
FOT. ZE ZBIORÓW A.ZWOIŃSKIEGO
Grup odtwarzających wojsko z czasów napoleońskich jest w naszym kraju sporo. Osób, zajmujących się polską wojskowością z XVIII wieku, nie ma już tak wiele. Dlatego na uwagę zasługuje to, co robią członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej Biały Orzeł.

Dla jednych zajmowanie się rekonstrukcją historyczną to dziecinada, bo jaki może być sens paradowania w staroświeckich mundurach i udawania dawnego wojska. Ci, którzy lubią tego rodzaju przebieranki, nie mają jednak wątpliwości, że ich hobby ma głębszy sens.

To sposób na zdobywanie wiedzy i... edukowanie społeczeństwa, chociaż swoje znaczenie ma też aspekt rekreacyjny. Rekonstruktorzy traktują swoją pasję jako odskocznię od codzienności, nie gorszą niż łowienie ryb czy uprawianie ogródka.
- Wyjazdy na inscenizacje dają możliwość zrelaksowania się - zapewnia Rafał Walczyk, członek GRH Biały Orzeł. - Co z tego, że czasami trzeba jechać cały dzień na drugi koniec Polski? Najważniejsze, że chociaż człowiek musi pokonać kilkaset kilometrów, to nie myśli o pracy, o swoich problemach.

Pasja, która łączy
Rekonstrukcją historyczną interesują się ludzie rozmaitych profesji. Rafał Walczyk pracuje w stoczni, jego kolegami z grupy są m.in. celnik, emeryt i uczeń. Jest też Adam Zwoiński, pracownik cywilny w jednostce wojskowej, który ma niemałe doświadczenia rekonstruktorskie.
- Zająłem się tym hobby w 2005 roku - opowiada pan Adam. - Początkowo interesowały mnie czasy napoleońskie, zwłaszcza historia 7 Pułku Księstwa Warszawskiego, ale w pewnym momencie zacząłem poznawać dokładniej okres wcześniejszy, czyli wiek XVIII.
W GRH Biały Orzeł te dwie epoki, a w zasadzie trzy, płynnie się przenikają. W zależności od potrzeb, rekonstruktorzy przywdziewają mundury z czasów saskich, z lat panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego albo okresu wojen napoleońskich.
- Jako grupa Biały Orzeł działamy krótko, od jakichś dwóch lat - przyznaje Adam Zwoiński. - Ostatnio więcej uwagi poświęcamy wojsku polskiemu sprzed rozbiorów, ale jeśli jest taka potrzeba, to odtwarzamy też czasy Napoleona.
Szczególną frajdę sprawia rekonstruktorom pokazywanie żołnierzy insurekcji kościuszkowskiej.
- Panuje powszechne przekonanie, że w powstaniu udział brali tylko kosynierzy, a to przecież nieprawda! - podkreśla Adam Zwoiński. - Rzeczpospolita miała jeszcze wtedy regularne wojsko, do którego kosynierzy byli tylko dodatkiem!
Jeszcze mniej osób kojarzy wojnę polsko-rosyjską w obronie Konstytucji 3 maja, chociaż to właśnie wtedy, w 1792 r., książę Józef Poniatowski pobił Moskali pod Zieleńcami. Na pamiątkę tego zwycięstwa ustanowiono order Virtuti Militari.
Zdaniem historyków, wojsko polskie w XVIII w. było nieliczne, słabo wyszkolone i marnie opłacane. Nie można jednak odmówić mu kolorytu. Wystarczy przywołać nazwy ówczesnych jednostek - prawdziwa poezja. Ot, weźmy na przykład 2 Regiment Pieszy im. Królewicza, 6 Regiment Łanowy Jego Królewskiej Mości i Rzeczypospolitej czy Regiment Pieszy pod im. Konfederacji Wolnych, choć akurat ten ostatni przykład dotyczy wojsk Targowicy.

W grupie raźniej
GRH Biały Orzeł nie jest liczna. W jej działalność w miarę regularnie angażuje się sześć osób, w tym jedna kobieta (ale z mężem!). Przejściowo ludzi było więcej. Niestety, odeszli. Dlaczego? Zazwyczaj okazywało się, że stracili zapał albo brakowało im czasu. Rafał Walczyk ma na ten temat wyrobione zdanie: - Jak ktoś jest dobrze zorganizowany, znajdzie czas i na hobby - przekonuje.
Niewielka liczebność bynajmniej nie deprymuje pasjonatów z Białego Orła. Mówią, że świat miłośników rekonstrukcji historycznej na nich się nie kończy. Gdańsk, ale też Pomorze, to miejsce, gdzie miłośników tego rodzaju przebieranek bynajmniej nie brakuje. Istnieje tu kilka grup, które odtwarzają rozmaite epoki. Są średniowieczni rycerze, wojacy pruscy i napoleońscy, żołnierze polscy z Września '39. Są też osoby, wcielające się w role gdańskich mieszczan z początku XIX w.
- W środowisku rekonstruktorów w zasadzie znamy się wszyscy, przynajmniej z widzenia - przyznaje pan Adam. - To bardzo ułatwia realizowanie pasji. Wiadomo, do kogo się zwrócić, gdy trzeba uszyć mundur, a kto potrafi zrobić rozmaite dodatki. Każdy żołnierz musi mieć przecież chlebak, manierkę, przybory osobiste.
No i karabin, a właściwie muszkiet, który jest zawsze najdroższym elementem wyprawki.
- Po prostu pomagamy sobie - mówi Rafał Walczyk.
Co ważne, w grupie jest też łatwiej pogłębiać swoją wiedzę o odtwarzanej epoce. Zwłaszcza że czasami trzeba ją skonfrontować z publicznością, opowiedzieć jej o historii albo wyposażeniu wojskowym.
- Nasze opowieści zawsze dostosowujemy do odbiorcy - zaznacza Adam Zwoiński. - Inaczej rozmawiamy z ludźmi, którzy mają pojęcie o odtwarzanej przez nas epoce, inaczej z tymi, którym wszystko trzeba tłumaczyć od podstaw.
Osobna sprawa to prezentacje w szkołach, które zresztą członkowie Białego Orła bardzo sobie cenią. Takie spotkania dają bowiem dzieciom i młodzieży możliwość poznania, by nie powiedzieć: posmakowania, historii własnego kraju. Rekonstruktorzy mają wtedy poczucie wypełniania patriotycznej misji, a to już powód do dumy.
- Wiedza Polaków o czasach przedrozbiorowych jest niewielka - ocenia pan Adam. - Bywało, że widząc mundury wojsk koronnych pytano się nas, czy jesteśmy Austriakami! Oczywiście, zawsze wyjaśniamy, że tak wyglądało wojsko polskie. Ludzie bardzo się wtedy dziwią.

Smak przygody
Na szczęście, nie trzeba niczego tłumaczyć, kiedy jest się wśród swoich. Pojawia się wtedy coś, co można określić jako esprit de corps - duch oddziału. Widać to najlepiej podczas imprez, na które zjeżdżają pasjonaci z całej Polski, ba!, z całej Europy! Życie płynie wówczas w rytm dawnych komend, a do tego - zgodnie z realiami epoki - jest surowe, pozbawione wygód. W tym jednak tkwi największy urok.
Na ten rok członkowie Białego Orła mają całkiem ambitne plany. Wybierają się na inscenizacje do Jonkowa i Lidzbarka Warmińskiego, myślą o udziale w Bitwie o Wisłoujście, a jeśli się uda, odwiedzą estońską Narwę, miejsce krwawych zmagań z czasów wojny północnej z początków XVIII w.
Najbliższa okazja do zobaczenia rekonstruktorów z GRH Biały Orzeł nadarzy się w niedzielę, 3 lutego o godz. 16. Wezmą oni udział w pokazie zmiany warty przed Wieżą Więzienną w Gdańsku. Jak tłumaczy Krzysztof Kucharski z zaprzyjaźnionej grupy Garnizon Gdańsk, pomysłodawca wydarzenia i oficjalny gdański kaper, inscenizacja odwołuje się do czasów, gdy przy Wieży Więziennej znajdował się odwach.
W zależności od czasów stacjonował tu pododdział żołnierzy gdańskich, francuskich lub pruskich. Rekonstruktorzy mają nadzieję, że być może któryś z widzów inscenizacji złapie bakcyla historii i przyłączy się do nich.
Osoby zainteresowane kontaktem z GRH Biały Orzeł mogą to zrobić za pośrednictwem strony internetowej www.bialyorzel.cba.pl lub na Facebooku.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki