Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Rapkiewicz: Potrójne morderstwo za 40-50 tys. złotych [ROZMOWA]

Jacek Wierciński
Z Włodzimierzem Rapkiewiczem, prezesem Narodowej Federacji Strzeleckiej, znajomym Adama K., rozmawia Jacek Wierciński

Od jak dawna znał Pan Adama K.?
Mniej więcej od sześciu lat.

Był Pan w jego mieszkaniu? Jak mieszkała zamordowana rodzina?
Nie byłem. Adam niespecjalnie kogokolwiek do siebie zapraszał, miał remont. Do Gdańska przyjeżdżałem na jego rozprawy w sądzie. Spotykaliśmy się u jego mamy, która mieszka niedaleko sądu.

Jaki był Adam K.?
Miły, sympatyczny facet. Bardzo zaangażowany w to, co robi, z ogromną wiedzą. Wielokrotnie mi pomagał. On zajmował się częściami broni, ja organizacją rekonstrukcji, użyczaniem rekwizytów do produkcji filmów. Adam dysponował ogromną ilością części i fachową wiedzą. Łączyły nas układy towarzyskie i zainteresowania. Człowiek niemajętny, wszystko, co miał, inwestował w działalność, jaką prowadził. Nie czarujmy się, to nie był międzynarodowy terrorysta.

Czym właściwie się zajmował?
Podobnie jak setki ludzi w Polsce obracał niekoncesjonowanymi przedmiotami uzbrojenia. To fragmenty broni, ale tylko te, którymi wolno handlować bez pozwolenia ministra spraw wewnętrznych. Adam nie zajmował się tak zwanymi "istotnymi częściami broni". Istotne to tylko 3-4 części spośród kilkudziesięciu, z których zbudowany jest każdy pistolet czy karabin. Adam nigdy nie miał postawionego żadnego zarzutu nielegalnego posiadania broni, dlatego po prostu nie mógł być oskarżony o handel bronią.

Ale zarzuty przed sądem usłyszał...

To prawda, chodzi o ustawę "o obrocie z zagranicą technologiami towarami, technologiami i usługami o przeznaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa, a także dla utrzymania międzynarodowego pokoju". Przykładowo -nakrętki do strzelania ślepą amunicją, które są w normalnym obrocie w Polsce, w obrocie międzynarodowym traktuje się jak broń, podobnie jak okładziny plastikowe. Wszystko to w tej ustawie traktowane jest identycznie jak sprawny karabin maszynowy. Może pan mieć tonę przewierconych łusek karabinowych sprzedawanych jako breloczki, ale niech pan spróbuje wysłać kilka za granicę - okaże się, że jest pan międzynarodowym terrorystą.

To właśnie przydarzyło się Adamowi K.?
Wysłał do brata kilkadziesiąt elementów, którymi w Polsce można dowolnie handlować - kupić może je każdy, na giełdzie czy u producenta bez żadnego specjalnego pozwolenia. Adam nie znał ustawy. Gdyby ją znał, wystarczyłoby, że skontaktowałby się ze mną - mam potrzebne certyfikaty - i to samo, co wysłał, mógłbym nadać opatrując swoją pieczątką zamiast jego nazwiskiem. Nie muszę nawet ewidencjonować tej paczki.

To nie jest niezwykła sytuacja?
To przypadek. Mam taką samą sprawę w Łodzi - tam proces toczy się przeciwko naukowcowi, historykowi, który wysłał do innego historyka do Australii element granatu z prośbą o opinię. Granat oczywiście nieuzbrojony, bez zapalnika, bez niczego. Teraz ma takie same zarzuty jak Adam. Był proces jednego z dyrektorów firm, który produkował lusterka do autobusów, i który dokładnie takie same lusterka wysłał na zamówienie do wozów bojowych. Na fakturze napisał "lusterka do wozu bojowego", gdyby napisał "do autobusu", wszystko byłoby w porządku, ale nagle się okazało, że działał poza koncesją i groziło mu do 12 lat więzienia. A chodzi o zwykłe lusterko - szkło i rączka.

Więc sprawa Adama K. nie była poważna?

Wyraz twarzy sędziego, który prowadził sprawę, mówił wszystko, zresztą w moim odczuciu robił on wszystko, by nie zrobić Adamowi krzywdy.

Pojawiły się spekulacje, że w śledztwie K. mógł kogoś obciążyć. Z akt sprawy to nie wynika. W takim razie dlaczego rodzina K. zginęła?
Znając sposób działania naszej branży i wiedząc, że ludzie z reguły na początku roku kupują przedmioty na zapas, a o tym świadczyły zdjęcia telewizyjne, na których policjanci wysypują magazynki z kolekcji Adama, powiem w ten sposób: z reguły robi się jedną dużą transakcję - przyjeżdża kontrahent, przywozi towar i dochodzi do zakupu. Najprawdopodobniej tak właśnie było w tym przypadku. Zabójca musiał wiedzieć, że Adam przygotowuje się do dużej transakcji. Wiem, że Adam niechętnie zapraszał ludzi do domu, więc fakt, że sprawca się tam pojawił, świadczy o tym, że najprawdopodobniej dobrze się znali.

Słyszał Pan wcześniej o Samirze S.?
Nie. Kontakty prowadzi się z określonymi kontrahentami. Znamy się od lat, a w naszym środowisku generalnie obowiązuje zasada wzajemnego zaufania.

Może nie wiedział Pan wszystkiego o Adamie? Mówi się, że mógł równolegle z oficjalną działalnością po cichu prowadzić mniej legalny biznes...
Wydaje mi się to niemożliwe z prostej przyczyny: Adam był przerażony toczącym się wobec niego procesem. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Z powodu tej sprawy miał przeszukania, był na celowniku CBŚ i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jaki człowiek ładowałby się w jego sytuacji w jakiś nielegalny handel bronią? Nie wierzę w to.

Adam stykał się ze współczesną bronią?
Nie był pasjonatem strzelectwa. Był wielokrotnie u nas na strzelnicy i parę razy dałem mu pepeszę - nie strzelał dobrze. Powtórzę - on był przerażony swoją sprawą w sądzie.

Dlaczego więc zginął? Z powodu pieniędzy?

Był mocny na polskim rynku, jeśli chodzi o rosyjskie militaria - bo się na tym znał i w tym specjalizował, ale to ograniczony rynek. Ile można sprzedać? Dziesiątki sztuk?

Na jaką zdobycz mógł liczyć morderca?
Nie wiem, na ile Adam był finansowo mocny, wiem, że nie aż tak, jak inni gracze na rynku. To, co widziałem, sugeruje, że jedna duża transakcja mogła oznaczać kwotę nie większą niż 40-50 tys. zł.

rozmawiał Jacek Wierciński

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki