- Nic nie zginęło, więc wiele osób sugeruje mi takie sprawdzenie - mówi Krzysztof Lisek, zaznaczając jednocześnie, iż nie jest zwolennikiem "spiskowej teorii dziejów". - Będę o tym rozmawiać jeszcze z policją - zapowiada europoseł.
To właśnie funkcjonariusze chcieliby sprawdzić, czy w domu nie ma podsłuchu.
Samo zdarzenie miało miejsce w piątek, 1. listopada. Krzysztof Lisek dowiedział się o tym telefonicznie. W tym czasie przebywał w Gdańsku. Sprawcy weszli głównymi drzwiami, które znajduje się od strony ulicy, a nie skorzystali z tego bardziej ukrytego dla postronnych osób - od tyłu.
Z pewnością złodzieje (lub złodziej) zobaczyli pozostawionego iPada, aparat fotograficzny czy konsolę do gier. Nie zabrali jednak tego sprzętu.
Co było więc celem włamania? Być może służbowe dokumenty, ale te znajdują się w komputerze europosła, a nie w jego brukselskim domu. Niewykluczone w tej sytuacji, że ktoś po prostu spłoszył włamywaczy (lub włamywacza).
Na miejsce została wysłana ekipa kryminalistyczna, która na miejsce dotarła... dopiero w sobotę. Europoseł zapowiedział już więc, że będzie chciał o to zapytać policję. Dziwi się, że ślady zostały zbadane dopiero po trzydziestu godzinach od chwili włamania.
- Przez pół dnia padał deszcz - mówi eurodeputowany. To z kolei mogło przyczynić się do zmycia śladów po włamywaczach (lub włamywaczu).
- Na pewno zwrócę uwagę na to, że przybycie techników po takim czasie od zgłoszenia włamania uważam za mało profesjonalne podejście do sprawy - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Krzysztof Lisek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
