Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wismar. Grobowiec polskiej floty

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Tak mogła wyglądać jedna z fluit służących w polskiej flocie
Tak mogła wyglądać jedna z fluit służących w polskiej flocie rys. Eugeniusz Koczorowski
Klęska szwedzkiej eskadry w bitwie pod Oliwą z 28 listopada 1627 r. rozwścieczyła króla Gustawa II Adolfa, który postanowił wziąć odwet. Niestety, słowa dotrzymał.

Zamiarem Gustawa II Adolfa było opanowanie ujścia Wisły wraz z Twierdzą Latarnią w Wisłoujściu, przy której chroniły się polskie okręty. Już w następnym roku po bitwie oliwskiej Szwedzi zaatakowali stacjonujące na Wiśle jednostki, zadając im poważne straty. Dokonali tego fortelem, ostrzeliwując okręty z lądu. Wynik tego starcia był do przewidzenia, bowiem żaglowce pozbawione możliwości manewru na rzece stały się dla szwedzkich dział - "skórzaków", ukrytych za wałami przeciwpowodziowymi, prawdziwymi "tarczami artyleryjskimi".

Po stracie dwóch okrętów - Św. Jerzego i Żółtego Lwa - pozostałe zdołały szczęśliwie schronić się w górnej części Wisły, w pobliżu Polskiego Haka.

Niefortunny alians
Naprawy ocalałych jednostek trwały ponad dwa miesiące. W późniejszym okresie notowano niewiele znaczące potyczki, jednakże już we wrześniu 1628 r. Zygmunt III podjął decyzję, aby polskie okręty wysłać do Wismaru. Zapewne niewiele osób spodziewało się, że król, zagorzały papista, będzie się układał z dyplomacją habsburską, by ocalałą flotę włączyć w skład tworzących się sił Ligi Katolickiej, której ostrze kierowano przede wszystkim przeciwko protestanckiej Szwecji. Niestety, decyzja ta, niemająca nic wspólnego z zadaniem obrony północnych rubieży Rzeczypospolitej, do którego przecież były okręty były przeznaczone, wkrótce okazała się zgubna.

W styczniu 1629 r. (mimo ograniczenia żeglugi w okresie zimowym) eskadra złożona z okrętów: Król Dawid, Tygrys (czyli zdobyty w bitwie pod Oliwą szwedzki Tigern), Arka Noego, Wodnik, Panna Wodna, Delfin i Biały Pies wyruszyły w drogę do Wismaru. Jeszcze przed wyjściem w morze z kilku okrętów zdjęto część uzbrojenia artyleryjskiego, które zasiliło arsenały w twierdzach. Umniejszenie siły bojowej polskich okrętów nie ograniczało się jednak tylko do zmniejszenia liczby dział. Równie istotny był upadek morale załóg. Zaległości w wypłacaniu żołdu, złe żywienie, słaba organizacja w przygotowywaniu podróży - to wszystko nie rokowało powodzenia wyprawy. Co gorsza, na miejscu okazało się, że oczekująca na przybyszów flota flota cesarska składa się z kilkunastu i to wcale nie najsilniejszych okrętów. Natomiast na miejsce zbiórki nie przybyła zapowiedziana flota habsburska z Hiszpanii. Nie dotarły też cesarskie okręty z pobliskiej Lubeki.

Duńczycy na horyzoncie
Włączenie polskiej eskadry w skład stacjonujących w Wismarze okrętów cesarskich spowodowało w następstwie zaostrzenie konfliktu i pogorszenie stosunków polsko-szwedzkich. Szwedzi, czując się zagrożonymi, podjęli agresywne działania przeciwko Polsce - atakowali statki bandery gdańskiej oraz te, które do Gdańska zmierzały z ładunkiem.
Sytuację pogarszyło włączenia się w konflikt Duńczyków. 2 kwietnia 1629 r. na redę Wismaru podeszła wzmocniona eskadra okrętów duńskich. Jej atak wyprzedził nadejście okrętów zjednoczonej floty.

Duńczyków wprawdzie odparto, a 19 bazujących okrętów floty sojuszniczej ocalało, lecz pespektywy dalszego działania dopiero co powołanej floty cesarskiej pod dowództwem Filipa Mansfelda rysowały się bardzo niekorzystnie. Niespełnione zobowiązania ze strony Hiszpanii oraz Lubeki, nieudolność organizacyjna, a zwłaszcza brak planu operacyjnego w myśl, którego miałyby działać okręty zjednoczonej floty, nie mogły prowadzić do osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu.
Zygmunt III zrozumiał wreszcie, że swoje starania o odzyskanie tronu szwedzkiego oddał w niezbyt fortunne ręce. Habsburgowie bowiem realizowali przede wszystkim swoje plany i własną linie polityczną wobec państw protestanckich. Nie liczyli się z interesami króla Polski, a tym bardziej Rzeczypospolitej, jakkolwiek teoretycznie były one zbieżne.

Czas dezercji
Bazujące w Wismarze okręty polskie uczestniczyły tylko w niektórych potyczkach, zato coraz bardziej niszczały. Ubywało też członków załogi, którzy odchodzili nie otrzymawszy zapłaty. W tej sytuacji Zygmunt III podjął starania o odzyskanie jednostek, lecz starania te były daremne. Mimo wielokrotnych zabiegów dyplomatycznych i obfitej korespondencji pomiędzy Zygmuntem III a dworem habsburskim, okręty nie zostały zwrócone.

Tymczasem zawarcie pokoju pomiędzy Danią a cesarstwem sprawiło, że Wismar został odblokowany. Trwało to jednak krótko, gdyż w miejsce Duńczyków pojawili się Szwedzi. Realizując swój plan strategiczny, Gustaw II Adolf przebazował flotę z portów wschodniej Szwecji (częściowo także z Zatoki Gdańskiej) na wody zachodniopomorskie i meklemburskie. Tym samym port wismarski wraz z bazującymi w nim okrętami znalazł się w szczególnym zainteresowaniu Lwa Północy. Licząca zaledwie 19 okrętów połączona flota polsko-cesarska nie stanowiła siły, która mogłaby zmierzyć się w otwartym boju z flotą szwedzką. Ciągły niedobór funduszy na wypłacenie żołdu załogom sprawił obniżenie dyscypliny oraz wpłynął na zwiększenie dezercji. Rekrutacja marynarzy mająch zastąpić zbiegów napotykała na olbrzymie trudności. Niekiedy uciekano się do łapanki, czyli werbunku przymusowego wśród miejscowych żeglarzy i rybaków. Niewiele to pomagało. Flota wismarska wyglądała coraz bardziej żałośnie.

Szwedzkie uderzenie

Na początku lipca 1630 r. Szwedzi wysadzili desat w ujściu Odry - na wyspie Uznam. W następnym miesiącu wojska Gustawa II Adolfa kontynuowały akcje ofensywne w rejonie Szczecina. Osłabiona flota polsko-cesarska nie podjęła przeciwdziałania. Nie było też dostatecznych sił lądowych, które przeciwstawiłyby się skutecznie nacierającym Szwedom. Oni tymczasem posuwali się coraz dalej na zachód, choć z drugiej strony blokada Wismaru przez okręty szwedzkie była (jak na razie) niezbyt szczelna. Umożliwiało to organizowanie wypadów i atakowanie szwedzkich statków handlowych. W takich rajdach uczestniczył polski galeon Król Dawid, który osaczony w pogoni przez okręty szwedzkie musiał schronić się w Travemünde, gdzie został zablokowany.

Czas działał jednak na korzyść Szwedów. Napierali oni zarówno od strony morza, jak i lądu. Na początku listopada podjęli generalny szturm na miasto i znajdujące się w porcie okręty, które w liczbie 13 dostały się w ręce wroga. Wśród zdobytych jednostek były wszystkie okręty polskie. Po zmianie nazw włączono je w skład floty szwedzkiej. Pozostawione w Gdańsku przed nieszczęsną wyprawą wismarską okręty: Latający Jeleń, Syrena i jeszcze trzy niewielkie, nieznane z nazwy jednostki, nie były zdatne do podjęcia jakichkolwiek działań zaczepnych, a nawet obronnych.

Po śmierci Zygmunta III w 1632 r. i objęciu tronu Polski przez jego syna Władysława IV kontynuowano bezskutecznie starania o zwrot okrętów zagrabionych przez Szwedów w Piławie i Wismarze. Nie uzyskano też obiecanego odszkodowania ze strony Habsburgów, ani też od Szwedów podczas podpisywania ze Szwecją pokoju w Sztumskiej Wsi w 1635 r. Tak więc, na skutek błędnej polityki Zygmunta III, budowane z ogromnym trudem okręty królewskie, zostały bezpowrotnie utracone. Zatracono też obecność polskiej regularnej floty na wodach Zatoki Gdańskiej. Wskrzeszenie sił morskich miało nastąpić za panowania Władysława IV.

OD CZWARTKU W KIOSKACH!
HISTORIE LUDZI, REPORTAŻE, CIEKAWOSTKI

Czytaj nasz magazyn o historii Pomorza, Polski i świata:
MARCOWY NUMER, KUP E-WYDANIE MIESIĘCZNIKA, CZYTAJ BLOG "NASZA HISTORIA"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki