Po udarze mózgu dalszego, usprawniającego leczenia starszej pani nie chciał podjąć się żaden szpital czy oddział tej specjalności na Pomorzu. Pomocy odmówiło jej też kilka gdańskich przychodni. Zdaniem lekarzy pacjentka "nie współpracowała", więc nie nadawała się do rehabilitacji, a jedynie do pobytu na oddziale opiekuńczo-leczniczym.
Zdesperowana córka na własną prośbę odebrała ją stamtąd i zawiozła do domu w Wiślince. Choć z medycyną nie ma nic wspólnego, w ciągu trzech tygodni nauczyła na wpół sparaliżowaną mamę siadać, jeść samodzielnie, trzymać kubek i z niego pić. Nie jest jednak w stanie "postawić" jej na nogi, bo sprzęt rehabilitacyjny do tzw. pionizacji dostępny jest tylko w szpitalach.
- Przez całe życie mama płaciła zdrowotne składki, a teraz medyczna pomoc w chorobie jej się nie należy - napisała Beata w dramatycznym liście do doktora Jerzego Karpińskiego, pomorskiego lekarza wojewódzkiego, prosząc go jednocześnie o pomoc.
Udar mózgu zwalił z nóg zdrową do tej pory i tryskającą energią Barbarę Sułek 7 lutego tego roku. Starsza pani otarła się o śmierć. Przeżyła, ale prawą połowę ciała miała sparaliżowaną. Pomogli jej neurolodzy ze Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. Po miesiącu leczenia przyszła jednak pora na rehabilitację.
- Ordynator tego oddziału orzekła, że mama nie nadaje się do rehabilitacji, ponieważ "nie współpracuje" - relacjonuje Beata.
Radziła umieścić ją na oddziale opiekuńczo-leczniczym w szpitalu w Tczewie, a gdy nastąpi poprawa, przenieść ją piętro wyżej, na oddział rehabilitacji. W ocenie Beaty - po dwóch miesiącach pobytu na oddziale opiekuńczo-leczniczym stan zdrowia jej matki się pogorszył. Brak fachowej opieki i rehabilitacji pogłębił depresję. Gdy po raz kolejny odmówiono pomocy, zabrała matkę do domu.
- Obdzwoniłam szpitale na Pomorzu, które mają oddziały rehabilitacji, wszędzie słyszałam, że nie ma miejsc - rozpacza młoda kobieta. Z kwitkiem odesłano ją z siedmiu przychodni w Gdańsku.
- Mamy limity - słyszała. - Wiślinka? To zdecydowanie za daleko.
Lekarka z przychodni na Wyspie Sobieszewskiej pomogła Beacie nawiązać kontakt ze studentką rehabilitacji. Pod jej kierunkiem Beata zaczęła ćwiczyć z mamą sama. Teraz wystarczy podać rękę i pani Barbara siada na łóżku. Potrafi sięgnąć po kubek i samodzielnie zjeść obiad. Uśmiecha się i nuci, gdy córka śpiewa jej "Złoty pierścionek", czy pokazuje stare zdjęcia. Może tym razem uda się mamie zaliczyć medyczny egzamin i któryś z pomorskich szpitali na Pomorzu pomoże jej "stanąć na nogi"?
Dramat Beaty i jej mamy świetnie rozumie doktor Jerzy Karpiński. Obiecuje pomoc.
- W takich przypadkach należy zwrócić się do dyrektora placówki i żądać odmowy przyjęcia na piśmie z pełnym uzasadnieniem - radzi.
Kilka dni temu Beata Ochędowska po raz kolejny złożyła skierowanie na oddział rehabilitacji w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. Tym razem usłyszała, że spóźniła się dwa tygodnie. Prawo do wczesnej rehabilitacji przysługiwało jej mamie tylko do trzech miesięcy po udarze.
Szansę dostaje co drugi chory
Rozmowa z dr med. Wiesławą Nyką, wojewódzkim konsultantem ds. rehabilitacji
Jakie szanse powrotu do normalnego życia ma pacjent po udarze mózgu?
Bardzo duże. Aż 75 proc. chorych po udarze ma szansę odzyskać sprawność na tyle, by stać się na powrót samodzielnym.
A może czasem nie warto kogoś rehabilitować, bo efekty tego mogą być marne?
Nie ma takiej sytuacji, w której pacjent nie nadawałby się do rehabilitacji. Próbować trzeba zawsze.
A jest gdzie?
Niestety, w specjalności wczesna rehabilitacja neurologiczna po udarach mózgu sytuacja w Trójmieście, jak i na całym Pomorzu, jest wręcz dramatyczna. Według najświeższych danych, opracowanych na potrzeby programu "Zdrowie dla Pomorzan", szansę na taką rehabilitację ma jedynie co drugi chory z udarem mózgu. Brakuje oddziałów rehabilitacji neurologicznej, łóżek jest za mało. Korzystają z nich zresztą nie tylko pacjenci po udarach. Po roku od takiego incydentu pacjent mógłby skorzystać w rehabilitacji wtórnej. Z powodu niedostatku miejsc może jednak o niej tylko marzyć.
Co czeka chorego, który nie będzie rehabilitowany?
Niektórzy pacjenci mają tak silną motywację, że po powrocie do domu są w stanie opanować nawet umiejętność chodzenia, choć z dużymi kłopotami. Inni, mniej zmotywowani, leżą przykuci do łóżka, a z czasem wskutek powikłań umierają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?