Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wioślarze działają jak duchy? Mateusz Biskup z AZS AWFiS Gdańsk: Coś w tym jest, ale zawsze można na nas liczyć

Rafał Rusiecki
Na zdjęciu: czwórka podwójna mężczyzn - Wiktor Chabel, Mateusz Biskup, Dariusz Radosz, Mirosław Zientarski
Na zdjęciu: czwórka podwójna mężczyzn - Wiktor Chabel, Mateusz Biskup, Dariusz Radosz, Mirosław Zientarski Andrzej Szkocki/Polska Press
Mateusz Biskup, wioślarz AZS AWFiS Gdańsk, został Najlepszym Sportowcem Pomorza 2018 roku. Nam opowiada o swojej pasji do tej trudnej dyscypliny oraz o marzeniach prywatnych i sportowych.

Myślę, że wioślarstwo, obok takich dyscyplin jak pływanie czy kolarstwo, wymaga niesamowitego samozaparcia w treningu. Co jest dla Ciebie największą motywacją?
Absolutnie się z tym zgadzam, samozaparcie w mojej dyscyplinie jest jedną z kluczowych cech w całym rocznym cyklu przygotowań. Najlepiej to widać teraz, to znaczy w okresie zimowym. Tutaj wykonujemy ogromną pracę, rano rozruch, śniadanie, potem 2,5 godziny biegania na nartach, a to wyjdzie ponad 40 km, a następnie popołudniu kolejny trening, siłownia lub ergometr. Taki dzień potrafi dać w kość, ale również pod koniec dnia przychodzi satysfakcja z wykonanej pracy. Dla mnie największą motywacją są zbliżające się igrzyska olimpijskie, najważniejsza impreza 4-lecia.

Zdarzają się momenty, kiedy żałujesz, że nie zdecydowałeś się na coś lżejszego?
Szczerze mówiąc, to nie zastanawiałem się nad tym. Lubię to, co robię. Moja rodzina mnie w tym wspiera. Więc czego chcieć więcej?

Wioślarstwo to też dosyć niewdzięczna dyscyplina, bo liczba akwenów, na których można oglądać dobre zawody jest w Polsce ograniczona. Działacie trochę jak „duchy”, niewidzialne dla większości odbiorców. Też tak to odbierasz?
Wioślarstwo w Polsce na pewno nie jest znaną dyscypliną szerszemu gronu odbiorców. Nie jesteśmy tak medialni, jak gry zespołowe, skoki, lekkoatleci, a przecież wyniki w naszej dyscyplinie są. Nie bez powodu żartobliwie się mówi, że „co igrzyska, to na wioślarski medal można zawsze liczyć”. Czy działamy jak duchy? Może coś w tym jest, dopiero właśnie w roku olimpijskim zaczyna być głośniej o naszej dyscyplinie.

Jak słusznie zauważasz, w tych mniej medialnych sportach sławę daje medal olimpijski. Często wracasz myślami do wydarzeń z Rio de Janeiro, gdzie w finale zajęliście w czwórce podwójnej czwarte miejsce?
Rio de Janeiro to było dla mnie ogromne przeżycie. Igrzyska olimpijskie, ta cała otoczka wokół tych zawodów, robią ogromne wrażenie. Co do naszego startu, to na pewno niedosyt pozostał. Trochę szyki pokrzyżowała nam pogoda, która nie ułatwiła nam zadania, ale też 1,5 sekundy straty to nie jest mało. Ten rezultat na początku podciął skrzydła, ale potrafiliśmy po czasie obrócić to w zdrową motywację, co dało naprawdę dobre rezultaty w 2017 roku.

No właśnie. Najlepiej szło Ci do tej pory w dwójce podwójnej z Mirosławem Ziętarskim, z którym w 2017 roku popłynęliście po wicemistrzostwo Europy i świata. Dobrze się rozumiecie?
Moja relacja z Mirosławem od początku układała się bardzo dobrze. Mieszkamy na każdym zgrupowaniu razem, mamy również wspólne hobby poza sportem. Jeśli chodzi o nasze usposobienie to, ja jestem typem gaduły, tego który musi się wygadać, natomiast Mirosław z reguły jest cichy. Jednak obydwaj wiemy, po co trenujemy i co jest naszym celem.

Słyszałem, że żaden z was nie lubi także przegrywać w gry komputerowe. To najlepsze urozmaicenie długich tygodni na zgrupowaniach? W co gracie najchętniej?
Cała ta sportowa zawziętość, zacięcie przenosi się również do rywalizacji wirtualnej, niestety... Najczęściej wybieranym tytułem jest Fifa, lecz teraz, gdy mamy czas pograć, to robimy to w jednej drużynie. Grając przez internet jesteśmy w jednym zespole. Pamiętam kiedyś, jak już nie było w co pograć, to jeździliśmy okrążenia w rajdówce na czas. Do późnego wieczoru siedziałem i próbowałem pobić czas Mirka z okrążenia, aż w końcu się udało. Satysfakcję można porównać do uczucia po dobrych regatach. Podczas długich zgrupowań to jest dla nas jedna z lepszych form relaksu po ciężkim dniu.

Jakie sposoby na odreagowanie ma Mateusz Biskup? Czytaj na kolejnej stronie

Jakie masz sposoby na odreagowanie stresu?
Dla mnie najlepszym sposobem jest pobyć z rodziną. Nigdzie nie czuję się tak komfortowo jak z nimi. Gdy nie ma ich w pobliżu, lub jestem na regatach to dobra książka... Wiedźmin to moja ulubiona. I seriale też robią dobrą robotę.

W domu potrafisz wypoczywać? Synek na to pozwala?
Jeśli chodzi o wypoczynek w domu i połączenie tego z regularnymi treningami, to nie jest łatwe zadanie, ale tutaj muszę przyznać, że narzeczona naprawdę bardzo mi pomaga. Plan dnia jest trochę ułożony pode mnie. Uciekam na trening, gdy Antoś ma drzemkę. Gdy wracam to już posiłek mam gotowy. Mogę pobawić się kilka godzin z małym, później obydwaj robimy sobie poobiednią drzemkę i uciekam na drugi trening. Gdy wracam to już jest czas kąpieli, jeszcze chwila na zabawę i układam małego do snu, także w ciągu dnie ma czasu na nudę. Dopiero wieczorem mamy z narzeczoną czas dla siebie.

Zgrupowania czy zawody za granicą powodują, że długo Cię w tym domu nie ma. Jak sobie radzicie w takich momentach?
Moja nieobecność w domu potrafi sięgać nawet 300 dni w roku, także poświęcam naprawdę wiele. Tutaj ogromne słowa uznania są skierowane do mojej narzeczonej. To na niej w tym czasie spoczywa wychowanie Antosia, cały dom. Zostaje z tym sama i naprawdę radzi sobie świetnie. Jeśli chodzi o mnie, to ciężko jest wyjeżdżać. Za każdym razem boli, gdy muszę zostawić rodzinę na tak długi okres.

Wygrałeś plebiscyt na Najpopularniejszego Sportowca Pomorza 2018, głosami naszych Czytelników. Dołączyłeś do takich tuzów, jak chociażby Adam Korol. To zapewne nobilituje…
Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony takim rozstrzygnięciem tego plebiscytu. Dołączenie do takiego grona osobistości to jest ogromny zaszczyt. Jednocześnie chciałbym podziękować za każdy głos.

Adam Korol to sportowiec, który z bazy w Gdańsku „wyciągnął”, co się tylko dało. Czujesz, że w gdańskim klubie możesz się jeszcze rozwinąć?
W tym momencie jestem na takim etapie, że większość czasu przebywam na zgrupowaniach, a w klubie w Gdańsku jestem naprawdę rzadko. Plusem mojej dyscypliny jest to, że treningi poza zgrupowaniem wykonuję indywidualnie. Mam możliwość korzystania z obiektów Tczewskiego Centrum Sportu i Rekreacji oraz mojego macierzystego klubu KKS Unia Tczew, dzięki czemu mogę zaoszczędzić ogrom czasu dla mojej rodziny.

Wiem, że planujesz zmianę klubu. Na jakim etapie jesteś? Co chcesz tą przeprowadzką osiągnąć?
Istnieje temat mojej zmiany barw klubowych. Zeszły sezon z powodu kilku wypadków, na które nie miałem wpływu potoczył się po prostu źle. W mojej dyscyplinie główną formą zarobku są stypendia ministerialne, a te za zajmowane przez nas miejsca jest naprawdę niskie. Dostaję pomoc ze strony miasta Gdańska, lecz mam też rodzinę, dom które muszę utrzymać. Próbowałem szukać również sponsorów, żeby nie myśleć o zmianie barw klubowych, ale tak jak wcześniej wspominałem medialność mojej dyscypliny nie pomaga.

Co sobie zakładasz w tym roku? Jakie wyniki, miejsca będą Cię satysfakcjonować?
Jak każdy sportowiec chcę osiągnąć jak najwięcej. Razem z Mirosławem, po naszych wynikach regatowych i treningowych wiemy, że stać nas na naprawdę dużo. Nie uważam, żebym nakładał na siebie jakąś dodatkową presję, po prostu chcę wykorzystać swoją szansę, a po minionych sezonach jestem na pewno dojrzalszy, mądrzejszy.

Otoczkę, presję i same regaty z najlepszymi z najlepszych w Rio już poznałeś. Czy to sprawia, że w Tokio będziesz chciał zaatakować już bez kalkulacji?
Do igrzysk w Tokio jeszcze długa droga. Najpierw trzeba zdobyć kwalifikację dla osady, a następnie udowodnić swoją przydatność dla kadry i dopiero w 2020 roku będzie wiadomo, czy i w jakiej konkurencji będę startować. Na pewno igrzyska w Rio pozwoliły mi się z tym oswoić, z całym tym ogromnym wydarzeniem.

Jeśli igrzyska pójdą zgodnie z planem, to czy będzie jeszcze coś, co w wioślarstwie będziesz chciał osiągnąć? Czy to już będzie oznaczać sportowe spełnienie?
Gdyby w Tokio udało mi się zdobyć medal igrzysk, to byłoby spełnienie moich marzeń, ale czy mógłbym się wtedy czuć sportowcem spełnionym? Takie określenie na pewno pasuje Adamowi Korolowi, Magdalenie Fularczyk-Kozłowskiej, czy Robertowi Syczowi. Tylko pozazdrościć takich wyników, ale po to właśnie trenuję, żeby spróbować im dorównać.

"Treningi powinny być zabawą". Strażacy ćwiczyli kondycję, grając w hokeja

STORYFUL / x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki