Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Winnica z "RODos" daje radę. Zajrzeliśmy na działkę malborczyka, który opiekuje się winoroślami od kilkunastu lat

Anna Szade
Anna Szade
Zdjęcia: Anna Szade
Żuławy to nie grecka wyspa Rodos, a jednak piękna winnica wyrosła na tej ciężkiej glebie. To zasługa Włodzimierza Jarzembowskiego z Malborka, który pierwsze krzaki posadził 15 lat temu kilkaset metrów od pokrzyżackiej warowni. Z plonów ze swojego „RODos” mógłby zaopatrywać zamkową piwniczkę.

Gdy Włodzimierz Jarzembowski z Malborka sadził pierwsze krzaczki 15 lat temu, wówczas było to zaledwie kilka młodych pędów. „Wąsate” pnącza rzuciły na niego urok we Francji, gdzie pomagał przy zbiorach. Dlatego zdecydował się na własne królestwo winorośli za Nogatem, skąd bardzo blisko do dawnego krzyżackiego zamku.

To nie jest pokazowa winnica, dlatego w jednym z rodzinnych ogrodów działkowych (stąd "RODos") otulają ją wysokie słoneczniki, winobluszcze i żywopłoty. Kiedyś nie brakowało amatorów kwaśnych jabłek, dzisiaj lepiej nie kusić tych, których niczym lisa z bajki de La Fontaine’a urzekłyby w pierwszej chwili zielone o tej porze roku winogrona.
Ta roślinna otulina chroni też winne szpalery od wiatru. Choć akurat działki w tej części Malborka położone są w delikatnej niecce, dzięki czemu tworzy się tu specyficzny mikroklimat. Bo winorośl kojarzy się zwykle z ciepłymi krajami. Kogo ponosi wyobraźnia, od razu widzi choćby malowniczą Toskanię, gdzie za szpalerem cyprysów skrywają się ciągnące się po horyzont długie zielone rzędy krzaków uginających się pod ciężarem gron.

O dziwo, egzotyczne rośliny doskonale dały sobie radę na Żuławach, choć nie jest to dla nich wymarzony region nie tylko ze względu na warunki pogodowe i okres wegetacji.
- Tu jest ciężka ziemia, a w winnicy nie powinna taka być. Na tym kawałku najpierw trzeba było zastosować głęboką orkę, później przez rok uprawiać bogate w azot rośliny motylkowe, następnie znów głęboko przekopać – mówi Włodzimierz Jarzembowski, gospodarz winnicy. - Te sadzonki mają 4-5 lat, akurat przypada pełnia owocowania, więc kiście są piękne.

Pielęgnacja ogrodowej winnicy

Ale by móc rozkoszować się urodą owoców, winorośle trzeba wciąż pielęgnować, co oznacza dotrzymywanie kroku ich wegetacji. Wczesną wiosną wyglądają jak kostropate patyki, a później zamieniają się w busz.

Młode pędy najpierw trzeba wciskać między dwa druty. A one rosną bez przerwy, „zasuwają” tak, że czasem za nimi nie nadążam, bo w ciągu kilku dni i pół metra potrafią wyrosnąć – mówi Włodzimierz Jarzembowski.

A w winnicy wcale nie chodzi o dekoracyjność liści. Dlatego gałązki są cięte przez cały sezon, a gdy wypuszczają kolejne pędy, te też są obrywane.
- Chodzi o to, by roślina szła w owoce – tłumaczy nam gospodarz. - Jeśli winogrona uprawiane są na wino, to można zostawić po dwie kiście. Można to wyliczyć dla danej odmiany, bo znana jest przeciętna waga kiści. Jeśli np. to 140 gramów, to z 10 takich gron będzie 1 do 1,5 butelki wina.

Woda nie zamienia się w wino

W winnicy przychodzi taki moment, że trzeba również oberwać nadmiar kwiatów, które początkowo rosną prawie w pionie, dopiero pod wpływem owoców zmieniają kierunek.
- Kwiaty są samopylne, zapylają się nawzajem, choć odwiedzają je również owady – mówi właściciel winnicy, obrywając kolejne pąki. - Jeszcze raz bym taki kwiatostan zostawił, ale teraz wiem, że już nic z tego nie wyrośnie.

To wielokrotne „podskubywanie” podczas sezonu to nie jedyne prace. Rośliny trzeba nawozić, ale i stosować oprysk, bo winorośle bywają nieodporne na choroby, na grzyby, na szkodniki.
- Jedna doba z 10 stopniami Celsjusza i 10 mm opadu i mączniak pewny – tłumaczy gospodarz jedną z możliwych klęsk.

Co ciekawe, winnica obywa się bez sztucznego nawadniania.

Winorośli się nie podlewa, one nie lubią nadmiaru wody. Naprawdę nikt w Polsce nie narzeka, że jest za mało wody. Może na południu Włoch ewentualnie lub w Kalifornii podlewają – tłumaczy pan Włodzimierz.

W malborskiej winnicy jest ok. 20 odmian winogron. Choć w pierwszej chwili wszystkie wyglądają niemal jednakowo, to podczas bliższego spotkania dostrzega się różnice.

- Rozpoznaję je po liściach, bo każda odmiana ma swój kształt. Jedne mają niemal jak skórzane, inne powycinane albo wielkie jak rabarbar. Ale i po owocach widać różnice, deserowe mają duże złociste owoce, niektóre są małe, ale bardzo słodkie. Inne będą jak piłeczki pingpongowe, nawet 2 kg ważyło jedno grono. W połowie września będzie można spróbować ich smaku – tłumaczy gospodarz.

Obok dorodnych krzewów są też „żłobki” i szkółki, bo pan Włodzimierz samodzielnie rozmnaża niektóre odmiany ze zdrewniałych pędów. Wiele nowych odmian kupuje na próbę, bo nie od razu wiadomo, czy poradzą sobie w specyficznych, jak na winorośle, malborskich warunkach.

Listek figowy nie zastąpi akcyzy

„RODos”, gdzie znajduje się działka z winnicą, stały się doskonałym miejscem do uprawy figowca. Drzewkom obojętne są polskie mrozy i są obsypane figami.
- Ten rok, ze względu na bujność drzewek, jest naprawdę wyjątkowy – przyznaje właściciel ogrodu.

Na razie owoce są zielone. Podobnie jak nieduże włochate „gruszki”, które rosną na pigwie.
- Faktycznie przypominają wielkością gruszki, ale są twarde jak kamień. Nie da się ich zjeść prosto z drzewa, ale nadają się na konfitury, które można dodawać także do mięs – wyjaśnia Włodzimierz Jarzembowski.

Pełno tam również aromatycznych ziół, malin, pomidorów, jeżyn. I… miejsce powoli się kończy. Więc może warto zaopiekować się działką z sąsiedztwa?

Wolałbym tak razy 10, by był to przynajmniej hektar ziemi, wtedy można myśleć o traktorze, maszynach, budowie piwniczki. Wtedy też można sięgnąć po rolnicze dopłaty, ale i sprzedawać później butelki wina z akcyzą – zdradził nam swoje marzenie Włodzimierz Jarzembowski.

Na razie produkcję wina prowadzi na mniejszą skalę. Częstuje nim rodzinę i przyjaciół w ogrodowej altanie obrośniętej winoroślami. W takiej scenerii można długo raczyć się aromatami i smakami różnych win. Nad jednymi unosi się cytrusowa nuta, inne smakują wędzoną śliwką.

Co ciekawe, efekty końcowe doceniają nie tylko najbliżsi. W ubiegłym roku pan Włodzimierz wysłał butelkę do Łodzi na XI Ogólnopolski Konkurs Winiarski, organizowany przez firmę Browin we współpracy z Łódzkim Klubem Winiarzy. W kategorii „Wina czerwone, wytrawne i półwytrawne” zajął ex aequo czwarte miejsce. A tak naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę z winiarstwem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki