Spotkanie było niezwykle zacięte i miało jakby kilka niezależnych fragmentów. Co prawda gospodarze objęli prowadzenie 2:0 - po celnych rzutach osobistych Hicksa - ale dwie trójki Archibonga i pewna gra pod koszem Burke'a spowodowały, że po niespełna pięciu minutach podopieczni Tomasa Pacesasa objęli prowadzenie 12:4.
W drugiej kwarcie gospodarze chwilowo nawet złamali rywala. Tym razem kosz za koszem rzucał Coleman, a po trójce Sulowskiego Polpharma objęła prowadzenie 31:25. Wtedy dopiero obudził się Dylewicz. Polska gwiazda Asseco pierwsze minuty przespała, ale jak zaczęła grać, to na całego. Najpierw Dylewicz celnie rzucił za trzy punkty, a po jego akcji dwa plus jeden sopocianie odzyskali prowadzenie (42:39). W dodatku to jego kolejny celny rzut zza linii 6,25 metra zakończył pierwszą połowę, którą goście wygrali 47:40.
W cztery minuty rzucili 18 punktów, gdy gospodarze ledwie pięć. Jak zauważył Mariusz Karol, trener Polpharmy, jego podopieczni pozwolili rywalom zwyczajnie "się rozbujać", a ci swoją grę kontynuowali w trzeciej odsłonie.
Nawet Logan, który nie miał dnia i pudłował niemiłosiernie, zaczął zdobywać punkty. Po jego akcji w 23 minucie Asseco objęło prowadzenie 54:42. Starogardzianie wybierali złe rozwiązania w ataku, tego dnia każdy z nich chciał być swoistym zbawicielem. Sopocianie też jednak mieli nieco słabszy fragment, stąd nagle w czwartej kwarcie ich przewaga zaczęła topnieć dosłownie z sekundy na sekundę.
Po celnym rzucie za trzy punkty Eldridge'a na niespełna pięć minut przed końcem gospodarze przegrywali już tylko 69:70. Goście się pogubili. Dylewicz nie trafił osobistych, Archibong popełnił piąty faul i po akcji Colemana Polpharma objęła prowadzenie 71:70. Do końca spotkania pozostawały cztery minuty.
Na trybunach szał, publiczność dopingowała koszykarzy na stojąco, ale tym razem swoje trzy grosze do gry wtrącił Burke. Środkowy gości trzykrotnie uniemożliwił gospodarzom zdobycie punktów, w dodatku co chwilę rzucał osobiste. Zdobył łącznie sześć punktów i wyprowadził podopiecznych Pacesasa na prowadzenie 76:74. Potrzebował na to dwóch minut. Kolejne punkty Asseco także zdobyło z rzutów wolnych i na 41 sekund przed końcem objęło prowadzenie 79:74.
Końcówka była wręcz nieprawdopodobna. Przy stanie 76:79 Eldridge trafił tylko jednego osobistego, ale to gospodarze przejęli piłkę. Następnie Tuljkovic trafił tylko raz z rzutów wolnych i sytuacja się powtórzyła! Na cztery sekundy przed końcem Barkley efektownym wejściem zapewnił Polpharmie prowadzenie 80:79. Tomas Pacesas wziął wtedy czas. Wznowienie gry nastąpiło z połowy boiska. Gospodarze pilnowali Logana, który dostał co prawda piłkę, lecz oddał ją natychmiast do Zamojskiego, a ten pod sam kosz do Burrella i stało się coś, co musiało się stać. Wielka radość sopocian, rozpacz starogardzian.
Inaczej stać się nie mogło. Nie licząc meczu z poprzedniego sezonu, wszystkie pojedynki w Starogardzie Gd. między tymi drużynami wyglądają podobnie. Wszystkiemu "winny" jest Pacesas! Gdy grał, sam trafiał decydujące punkty w ostatniej sekundzie. Teraz - jako trener - też wygrał końcówkę. Mariusz Karol po meczu był wręcz wściekły, bo przecież mógł wygrać.
Powiedzieli
Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu:
- W kluczowych momentach zawiedli gracze wysocy, gdyż przegrywaliśmy zbiórki. Zabrakło też doświadczenia u rozgrywających. To drugi mecz, gdy musieli opuścić boisko za pięć przewinień. Ponadto nie zawsze wybierali oni najlepsze rozwiązania w ataku. Mieliśmy zbyt dużo strat, stąd Polpharma cały czas nas naciskała.
Mariusz Karol, trener Polpharmy:
- Ten mecz przegraliśmy w pierwszej połowie. Zabrakło realizacji podstawowych założeń taktycznych. Zbyt wielu ważnych dla drużyny zawodników jakby "przeszło obok" tego spotkania. Wystarczy przeanalizować statystyki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?