Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wieczór Wybrzeża"- historia popularnej na Pomorzu popołudniówki [ARCHIWALNE OKŁADKI]

Tadeusz Woźniak
Wybory Miss "Wieczoru Wybrzeża" - to było wydarzenie!
Wybory Miss "Wieczoru Wybrzeża" - to było wydarzenie! Katarzyna Piotrowska/Archiwum
Luty to ważny miesiąc w historii "Wieczoru Wybrzeża". W tym miesiącu ukazał się i pierwszy, i ostatni numer popularnej popołudniówki. - Gazeta musi być jak dobry bigos, bogata w ingrediencje, tłusta i pikantna - mówił Waldemar Slawik, wieloletni redaktor naczelny "Wieczoru Wybrzeża".

O dziennikarstwie marzyłem od dziecka. Miałem 22 lata, gdy - podczas studiów - te marzenia zaczęły mi się spełniać. Dwa lata później pracowałem na etacie stażowym w miesięczniku społeczno-kulturalnym "Wybrzeża" - "Litery", pisząc długie reportaże. W 1974 roku, po czterech latach pracy musiałem się rozejrzeć za nową redakcją, bo "Litery" zlikwidowano. Wybrałem "Wieczór Wybrzeża" - teoretycznie najgorzej, jak mogłem wybrać, z czasem okazało się, że chyba najlepiej.

Zobacz koniecznie serwis Wieczór Wybrzeża

Najgorzej, bo moje długie teksty zdawały się kompletnie nie pasować do tej gazety, która "stała" krótką informacją, ciekawostkami z kraju i świata. Jako popołudniówka o lżejszym charakterze, gazeta "niepoważna", nie musiała tyle miejsca poświęcać wiadomościom z życia PZPR, relacjom z poważnych narad w urzędach miejskich i wojewódzkich; meldować o kolejnych zobowiązaniach załóg i czynach partyjnych. Nawet na pierwszej stronie znajdowało się miejsce na zdjęcie kuso ubranej, ładnej dziewczyny z podpisem: "A w Australii właśnie pełnia lata!".

Były to czasy, w których nie było "Playboya", kolorowych pism. Gazet i tygodników było w sumie tyle, co dziś w podrzędnej stacji benzynowej, a większość z nich poważna i nudna. Generalnie panował głód informacji. Bo wówczas treść nie była najważniejsza, najważniejsze były pryncypia.

We wszystkich popołudniówkach, a było ich wówczas w kraju zaledwie kilka, obowiązywały trochę inne, zdrowsze zasady. Tu była troska o czytelnika. A w "Wieczorze Wybrzeża" szczególnie. Głównie za sprawą ówczesnego, wieloletniego (18 lat) redaktora naczelnego Waldemara Slawika, siwego jak gołąb, wysokiego jegomościa o sportowej sylwetce, z pogodną twarzą. To za jego namową wybrałem pracę w "Wieczorze". Byłem i jestem mu wdzięczny.

Slawik był genialnym naczelnym, miał tzw. dziennikarskiego nosa i kilka ważnych, zawodowych zasad, o których niewiele mówił, ale konsekwentnie wcielał je w życie. Uważał, że gazeta musi być jak dobry bigos, bogata w ingrediencje, tłusta i pikantna.

W przeciwieństwie do "poważnych" (czytaj: nudnych) gazet drukujących przemówienia i sprawozdania, w "Wieczorze" było wszystko, a przynajmniej dużo więcej.

Były rubryki kryminalne: "Kulisy operacji X" oraz "Temida" - pisane głównie przez niespożytego red. Władysława Gabriałowicza, ciekawostki kulturalne wyszukiwane przez Sławka Siereckiego i Krystynę Celichowską, a z gospodarczych różne wiadomości, ale przede wszystkim rzeczywiście ważne, na przykład informacja - kiedy do portu w Gdyni zawiną statki z pomarańczami lub gdzie planowane są przeceny - w czym red. Wojciech Święcicki był niezastąpiony.

Tereska Zwierzchowska prowadziła dział społeczny i pisała poczytne "Kryptonimy Życie", a red. Wiesława Rejnson z niebywałym poświęceniem i wyczuciem zajmowała się problemami biednych i skrzywdzonych, kierując działem łączności z czytelnikami. O sporcie, ale i o muzyce pisał red. Andrzej Chyliński (tak, tak, ojciec Agnieszki), no a przede wszystkim w "Wieczorze" był ówczesny hit, czyli komiksy Janusza Christy: "Kajtek-Majtek", "Kajtek i Koko", "Kajko i Kokosz", itd. Proszę sobie wyobrazić, co to była za gazeta, że ustawiały się po nią kolejki, że gazeciarze - młodzi, obrotni ludzie sprzedawali ją o 100 procent drożej, biegając po mieście, lokalach czy kolejce elektrycznej (obecnie SKM) na trasie Gdańsk - Wejherowo.
Gazetę redagował zespół o połowę mniejszy od zespołów innych gazet i bynajmniej nie z taką liczbą redakcyjnych narad, zebrań i godzin straconych na planowaniu. Slawik, pytany o receptę na powodzenie tytułu, powiadał: "Gazety się nie redaguje, gazetę się tańczy".

Do takiej gazety trafiłem w 1974 roku i pracowałem w niej do 1981, wiele się ucząc a i drukując wiele (za dorobek 1975 r. otrzymałem z rąk brata Ksawerego Pruszyńskiego "Wyróżnienie dla młodego reportażysty" im. K. Pruszyńskiego).
Potem był rok 1980, Solidarność, a następnie grudzień 1981, stan wojenny, osławiona weryfikacja dziennikarzy i dziewięć lat "zakazu pracy w zawodzie dziennikarskim".

Drugi raz trafiłem do redakcji "Wieczoru Wybrzeża" w 1991 r. Stanowisko zastępcy redaktora naczelnego tej gazety zaproponował mi mój przyjaciel, ceniony reportażysta i literat, powołany na jej redaktora naczelnego, red. Edmund Szczesiak. Odeszliśmy razem w 1998, on na emeryturę, ja do redakcji "Dziennika Bałtyckiego".

Przepracowaliśmy w "Wieczorze Wybrzeża" osiem lat w zgodnym działaniu. Dostaliśmy ten wspaniały tytuł prasowy w zupełnie innej epoce, innych realiach. Nowe tytuły powstawały niczym grzyby po deszczu, kolorowe magazyny pełne pięknych zdjęć stopniowo zalewały wystawy kiosków i saloników prasowych; zamiast trzech gazet codziennych na Wybrzeżu ukazywało się pięć dużych tytułów i kilkanaście pomniejszych. Uwolnione od cenzury, wszystkie prześcigały się w ciekawych tekstach, a polityczne wiadomości stały się poszukiwaną lekturą. Trzeba było walczyć o czytelnika, rywalizować z konkurencją, zachowywać dotychczasowy charakter sensacyjno-rozrywkowej popołudniówki, a jednocześnie zmieniać się.

Jakie by nie nastały czasy, "dobry bigos" zawsze będzie cieszył się wzięciem! Owszem, ale nieraz trzeba go inaczej podać. Przede wszystkim nie za późno. Szybko stwierdziliśmy, że skończył się czas popołudniowych wydań. Erupcja tytułów, rosnąca atrakcyjność programów telewizyjnych i radiowych zniechęcała do wychodzenia z domu po popołudniowe wydanie gazety. Szczególnie, że czasu nie starczało na przeczytanie coraz grubszych wydań.

"Wieczór" też zmienił format i objętość. Dawniej 4-6 stron, teraz kilkanaście, a oprócz głównego wydania sukcesywnie pojawiały się dodatki: "Wieczór Intymny", "Magazyn Sportowy", "Magia", "Burczybas", "Pif-Paf".

W twardej rywalizacji udało się nie tylko utrzymać dotychczasowy nakład, ale i zwiększyć o kilkanaście tysięcy egzemplarzy nakład wydań codziennych i o kilkadziesiąt tys. nakład wydań magazynowych. Rywalizacja była o tyle trudna, że charakter sensacyjnej popołudniówki będący dotąd domeną "Wieczoru" przybrały w znacznym stopniu wszystkie gdańskie tytuły.
Ostra walka o czytelnika spowodowała na Wybrzeżu - podobnie jak w innych częściach kraju - rozprzestrzenienie się epidemii gier, konkursów i loterii. Na Wybrzeżu "Wieczór" w tym przodował, były "zdrapki" z kilkoma samochodami w puli nagród; były konkursy piękności "Dziewczyna miesiąca" i finał: "Miss Wieczoru Wybrzeża" z balem w Cristalu, było Garden Party w Sopocie i "Jesienny Bieg Wieczoru Wybrzeża" - 11 listopada - z wielką pulą nagród. To tylko nieliczne z całego "worka" inicjatyw "Wieczoru". A jednocześnie była wielka troska o poziom gazety, jej atrakcyjność.

To nasi autorzy - Andrzej Dunajski i Romuald Orzeł - otrzymali w 1995 r. główną nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (tzw. polski Pulitzer) za reportaż "Grudniowe kule" ujawniający nieznane fakty z masakry robotników gdańskich w 1970 r.

Był "Wieczór Wybrzeża" gazetą czytaną i kochaną przez czytelników, a także przez zespół redakcyjny. Przez dziewięć lat pod tym samym kierownictwem Edmunda Szczesiaka tworzył ją zgrany ansambl starszych pracowników dawnego "Wieczoru", takich jak: Alina Główczyńska, Wojciech Święcicki, Władysław Gabriałowicz, Irena Łaszyn, Elżbieta Południkowa, Bożena Szczudłowska, Dorota Abramowicz ale i nowych, jak: Anna Klim, Jerzy Konopka, wspomniani Dunajski i Orzeł; oraz cała falanga młodych, m.in.: Tomasz Bołt, Aleksandra Dylejko, Beata Jajkowska, Bogusław Kaczmarek, Grzegorz Landowski, Mariusz Leśniewski, Krzysztof Mystkowski, Gabriela Pewińska, Krzysztof Wójcik.
Na swoich stanowiskach niezmiennie też trwali Elżbieta Grubska - szefowa sekretariatu i Jerzy Rosiński - redakcyjny kierowca, kucharz i ochroniarz.

W gronie stałych współpracowników, publikujących teksty i służących radą, był do śmierci w 1997 r. red. Waldemar Slawik.
Wielu z tamtego zespołu "Wieczoru Wybrzeża" do dziś pozostaje w dziennikarskim zawodzie, w różnych tytułach. Wielu tych, którzy pracują, a także ci, co są już na emeryturze, spotyka się co roku na "Wieczorze Wieczoru Wybrzeża" w jakimś lokalu, zwykle około 17 lutego, w rocznicę ukazania się w 1957 r. pierwszego numeru tej gazety.

4 lutego 2002 roku "Wieczór Wybrzeża" ukazał się po raz ostatni jako osobny tytuł. Dzień później stał się częścią "Dziennika Bałtyckiego". Od dwóch lat "Wieczór Wybrzeża" ukazuje się w każdą środę jako dodatek do DB.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki